18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cafe Szafe - artystyczny tygiel, w którym Wojciech Smarzowski nakręcił film "Pod Mocnym Aniołem"

MARCIN WARSZAWSKI
Przez cały rok Cafe Szafe tętni życiem - w ciepłe miesiące artystyczne klimaty ogarniają także całą ulicę Felicjanek FOT. ARCHIWUM CAFE SZAFE
Przez cały rok Cafe Szafe tętni życiem - w ciepłe miesiące artystyczne klimaty ogarniają także całą ulicę Felicjanek FOT. ARCHIWUM CAFE SZAFE
Życiem rządzi przypadek. Wierzy w to Łukasz Dębski, pisarz i właściciel jednej z najsłynniejszych krakowskich kawiarni. Cafe Szafe to miejsce, o którym mówią dziś wszyscy. I to nie tylko dlatego, że niewielka kawiarnia stała się planem zdjęciowym dla najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego "Pod Mocnym Aniołem.

Przez cały rok Cafe Szafe tętni życiem - w ciepłe miesiące artystyczne klimaty ogarniają także całą ulicę Felicjanek FOT. ARCHIWUM CAFE SZAFE

MAGICZNE MIEJSCA. Na Felicjanek 10 można odetchnąć od zgiełku Krakowa. Niektórzy są tu na tyle często, że sprawiają wrażenie, jakby byli na wyposażeniu kawiarni. Inni przychodzą, poszukując inspiracji albo napić się wódki i dowiedzieć się, dlaczego w najsłynniejszej, krakowskiej Szafie siedzi demon, który przyciąga pisarzy, malarzy, muzyków i filmowców.

Nie wiadomo jednak, czy "Szafa" w ogóle by powstała, gdyby nie kryzys gospodarczy. Łukasz Dębski, jako student dziennikarstwa, postanowił pod koniec lat 90. otworzyć własny biznes. Wraz z żoną Anią, graficzką z Akademii Sztuk Pięknych, zajęli się renowacją starych mebli i tworzeniem rustykalnego rękodzieła. Udało im się przekonać do swoich wyrobów jedną z dużych sieci supermarketów. I nagle z domowej manufaktury stali się ogólnopolskim dostawcą. Swoje drobniejsze wyroby prezentowali w ręcznie robionych szafach.

- Rozwoziłem je po całym kraju maluchem z przyczepą. Miałem wtedy 22 lata i żadnego pojęcia o tym, jak prowadzić własny biznes - wspomina Łukasz Dębski. Firma działała przez kilka lat, aż do 2001 roku, gdy przez pierwszą falę kryzysu trzeba było ją zamknąć.

Wtedy w domu Dębskich zostało kilka wielkich szaf, które zajmowały tylko miejsce. Wówczas zrodził się pomysł, by otworzyć kawiarnię, w końcu meble do niej już mieli.

W efekcie do niewielkiego lokalu przy ulicy Felicjanek 10, w 2002 roku wniesiono pierwsze szafy, a 1 maja w Święto Pracy nieco zdziwieni klienci wypili w nich kawę. - Wydawało mi się, że prowadzenie knajpy to nie tylko łatwe, ale przede wszystkim dochodowe zajęcie. Szybko okazało się wcale tak nie jest - ocenia Dębski, który wraz z żoną i dwójką przyjaciół otworzył wówczas kawiarnię. Przyznaje, że po pół roku rozważał zamknięcie lokalu.

To były lata kawiarnianego boomu w Krakowie. Powstawały wówczas kawiarnie i kluby, które dziś są kultowymi miejscami, jak choćby Singer czy Alchemia na Kazimierzu.

Wydawać by się mogło, że mało uczęszczany zaułek u zbiegu ulic Felicjanek i Małej nie jest dobrą lokalizacją, by prowadzić kawiarnię. Ku zdziwieniu wszystkich lokal szybko zaczął tętnić życiem. Felicjanek 10 stał się adresem, pod który zaczęli ściągać różni twórcy. Także za sprawą właściciela, którego książkowy debiut "Wiórki, wiewiórki i inne bajki wierszem" rozpoczął literacką karierę.

- Książki dla dzieci zacząłem pisać po urodzeniu mojej córki. Kawiarnia stała się naturalnym miejscem, w którym powstawały kolejne. To było połączeniu dwóch pasji - wspomina Łukasz Dębski. I zauważa, że choć to były czasy bez Face-booka, to o istnieniu Cafe Szafe dowiadywało się coraz więcej osób.

Jednym z pierwszych wydarzeń, na którym zjawiły się prawdziwe tłumy, było spotkanie z Manuelą Gretkowską. Kolejne wieczory autorskie stały się rzeczą niemal oczywistą, a Szafa pod Wawelem zaczęła być kojarzona w oczywisty sposób jako kawiarnia literacka.

Gościło w niej wielu wybitnych pisarzy i poetów, a wśród nich Etgar Keret, Dubrawka Ugresić, Steven Clarck, Manuela Gretkowska, Olga Tokarczuk, Jacek Dukaj czy Jerzy Pilch, który jeszcze wtedy nie wiedział, że to właśnie tutaj filmowcy przeniosą akcję jego książki "Pod Mocnym Aniołem".

Wraz z Instytutem Książki przez kilka lat Cafe Szafe organizowało także festiwale literackie (Pora Prozy, Pora Poezji, Poplit czy Pora Kryminału), a na tutejszej scenie debiutowały takie kapele jak Fox Gang, Don`t Ask Smingus, Awarians czy 10 000 Szelek.
Nie ma prawie dnia, żeby przy Felicjanek 10 coś się nie działo. Wystawy, pokazy slajdów z odległych zakątków świata, panele dyskusyjne.

Zanim Łukasz Dębski bez reszty poświęcił się prowadzeniu Cafe Szafe, przez niemal rok gościł na naszych łamach, pisząc recenzje muzyczne. Jego debiut to recenzja płyty Pudelsów zatytułowanej "Dupą". - Pamiętam, że przez dwa dni musiałem przekonywać redaktora naczelnego, by zgodził się na tytuł artykułu "Dupą do wszystkich" - wspomina Łukasz Dębski.

Dziennikarstwo to jednak nie było to, co chciał robić. Wolał pisać książki. To właśnie jego twórczość do Cafe Szafe na kilka lat przed ekipą filmową Smarzowskiego ściągnęła autora powieści "Pod Mocnym Aniołem"

- Tygodnik "Polityka" organizował konkurs prozatorski "Pisz do Pilcha". Okazało się, że spośród czterech tysięcy nadesłanych opowiadań Pilch wybrał także moje i wytypował je do publikacji. Od tego zaczęło się moje pisanie dla dorosłych - wspomina Łukasz Dębski. Później Pilch gościł w Szafie na wieczorze autorskim.

Pewnego dnia nieoczekiwanie w drzwiach kawiarni stanęli: scenograf i producent filmu "Pod Mocnym Aniołem". - Nie miałem żadnych wątpliwości, żeby oddać to miejsce w ręce Wojciecha Sma-rzowskiego - wspomina Łukasz Dębski, właściciel Cafe Szafe. Trzykrotnie ekipa filmowa pojawiała się na Felicjanek 10, powodując spore zamieszanie w całej okolicy. Wstrzymany ruch, zamknięte ulice i prawdziwe trzęsienie ziemi w kawiarni. Sala barowa była niemal całkowicie wyburzona, malowana i adaptowana na potrzeby kręcenia filmu.

- Za każdym razem zdjęcia trwały po trzy dni. A lokal stawał się mroczną sceną, na której rozgrywał się dramat głównego bohatera filmu. To było niesamowite móc to obserwować z tak bliska - wspomina Dębski. I zauważa, że pewnie wielu stałych bywalców Cafe Szafe nie pozna kawiarni, ogladając film.

W filmie knajpa ma ciemnozielone ściany, a chmury papierosowego dymu ograniczają widoczność. - Lokal jest świadkiem upadku, gdzie w morzu wódki tonie wiele osób. Film jest mocny i raczej przestrzega przed chodzeniem do knajp. Dla nas nie stał się jednak antyreklamą - zapewnia Łukasz Dębski.

Na prapremierze filmu była cała ekipa pracująca na co dzień w Cafe Szafe. Wszyscy wyszli z kina wstrząśnięci. Spotkania z ludźmi, którzy dobili do alkoholowego dna, to ich zawodowa tajemnica.

- Wielu ludziom wizyta w knajpie przypomina odwiedzenie konfesjonału. Barman jest często powiernikiem różnych sekretów, dlatego nie może nim zostać każdy. O tym, co słyszy się nad barem, po prostu się nie rozmawia - wyjaśnia Łukasz Dębski.

Po trzytygodniowym pobycie ekipy filmowej na ulicy Felicjanek zostały tylko lampy nad barem, które uważny widz zobaczy w filmie. Cały lokal został przywrócony do stanu sprzed zdjęć. Zostały jednak ciepłe wspomnienia o aktorach, którzy okazali się bardzo życzliwi i nie gwiazdorzyli na planie.
- Wojciech Smarzowski jest w bezpośrednim kontakcie zupełną odwrotnością filmów, które tworzy. Ciepły, pogodny i życzliwy człowiek, który w trakcie pracy nigdy nie podnosi głosu. Na planie zawsze wie, czego chce, a z aktorami rozumie się niemal bez słowa - wspomina Łukasz Dębski.

Czy po wczorajszej premierze "Pod Mocnym Aniołem" w Cafe Szafe zaroi się od klientów, którzy będą chcieli poczuć klimat najbardziej znanej kawiarni w kraju? Pewnie tak, choć przy Felicjanek 10 niemal zawsze jest komplet gości i trudno o wolne miejsce.

- Siłą tego miejsca są ludzie, których można tu spotkać. Niektórzy są tam tak często, że można odnieść wrażenie, że są na stanie wyposażenia kawiarni - żartuje Szymon Kloska z Instytutu Książki, który bywa w Szafie od niemal dekady. Jego zdaniem trudno wskazać drugą kawiarnię z tak bogatą ofertą kulturalną.

Siedząc przy oknie w Cafe Szafe, można być świadkiem wydarzeń niebanalnych. Stałych bywalców nie dziwi na przykład widok Krzysztofa Globisza co rano przejeżdżającego ulicą Małą rowerem pod prąd. Na kawę wpadła kiedyś także światowej sławy modelka Małgorzata Bela.

Otwierana codziennie o 9 rano Szafa żyje do późnych godzin nocnych. Jednak stali bywalcy zapewniają, że nie jest to filmowa, ciemna otchłań, jak u Smarzowskiego, choć miejsca skrywa swoją tajemnicę.

- Szafa to wielka grupa przyjaciół. Gdy raz się tu przyjdzie, trudno nie wrócić. Klimat tego miejsca jest hipnotyzujący - przyznaje Joanna Karpowicz, graficzka, autorka komiksów.

Choć większość gości szuka tu artystycznej inspiracji czy chwili odpoczynku od zgiełku Krakowa, to niektórzy przyznają, że Smarzowski nie przez przypadek trafił pod adres Felicjanek 10.

- Można tu zarówno popracować, jak i napić się wódki. Niektórzy mówią nawet na to miejsce "demon" - zdradza Szymon Kuczyński, kurier rowerowy i żeglarz, który samotnie przepłynął Atlantyk. Jednak, aby dowiedzieć się, jakie demony żyją w najsłynniejszej krakowskiej Szafie, trzeba do niej wejść. I zostać do rana.

marcin.warszawski@dziennik.krakow.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski