Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cafeteria

Redakcja
Podczas zakończonego właśnie turnieju Masters w Paryżu Jerzy Janowicz odpowiedział na kilka niezobowiązujących pytań zadanych przez miejscowe biuro prasowe.

KRZYSZTOF KAWA

Jedno z nich brzmiało: "Kiedy ostatnio byłeś na meczu piłkarskim?" Odpowiedź: "Ostatnio po US Open byłem na meczu reprezentacji Polski z Czarnogórą". "Jaki był wynik?" - drążył reporter. "Przegraliśmy" - padła odpowiedź polskiego tenisisty. Francuski dziennikarz nie zareagował, bo skąd u licha miałby wiedzieć, że akurat tym razem polskim piłkarzom udało się nie przegrać?

Rozumiem, że w tenisie nie ma remisów, a tym bardziej zwycięskich remisów, z których słynie nasz futbol. Dla Janowicza zapewne jest oczywiste, że skoro nie wygraliśmy, a tylko zwycięstwo dawało nam przedłużenie szans na udział w mundialu, to znaczy, że przegraliśmy. Chciałbym, byśmy tę prostą logikę zaczęli od tej pory stosować w odniesieniu do wszystkich występów reprezentacji.

Bo za kadencji Waldemara Fornalika poprzeczka została tak obniżona, że staliśmy się światowym liderem w nowatorskim interpretowaniu wyników na boisku - otóż nawet bezdyskusyjne porażki z Ukrainą i Anglią na zakończenie kwalifikacji zostały uznane przez selekcjonera za przejaw postępu. I to dlatego, argumentował, nie podał się po nich do dymisji. To był jedyny raz, gdy prezes PZPN publicznie stwierdził, iż poczuł się zawiedziony postawą Fornalika. Nie jego pracą i rezultatami, ale odmową wzięcia za nie odpowiedzialności.

Reprezentanci Polski padli w eliminacjach do mundialu, ale absolutnie nie przeszkodziło im to w podniesieniu swej wartości rynkowej. Wojciech Szczęsny właśnie podpisuje nowy kontrakt z Arsenalem, na mocy którego zarobi kilkadziesiąt milionów funtów. Lada chwila jeszcze większa manna z nieba spadnie niedopieszczonemu w Borussii Robertowi Lewandowskiemu.

Janowicz może na korcie zarobić tyle samo, także kompletnie zawodząc w meczach reprezentacji (o Puchar Davisa) - z tą jednak subtelną różnicą, że jednocześnie w pojedynkach komercyjnych ATP musiałby bez przerwy wygrywać, a piłkarzom będą płacić nawet jeśli nie ruszą nogą, siedząc na ławce rezerwowych.

Fornalik też na fatalnych eliminacjach nie stracił. Przeciwnie - właśnie dostał ofertę prowadzenia drużyny w jednym z krajów leżących nad Zatoką Perską. Gdyby został w Ruchu Chorzów, żaden szejk nigdy by o nim nie usłyszał. A tu proszę - wystarczyło raz pokonać Mołdawię i sypnęło ofertami niczym z rogu obfitości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski