Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała Polska szuka żony dla rolnika

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Gdy wieczorem analizowano wyniki wyborów, rolnik dalej szukał żony. W niedzielny wieczór ponad 4 miliony ludzi zasiadły przed telewizorami, by śledzić perypetie wiejskich kawalerów i ich wybranek.

Emisję powtórkową zobaczą dodatkowe 2 miliony widzów. Po prostu hit! Po latach niełaski prowincja odzyskuje w polskiej wyobraźni siłę przyciągania. Pierwszą tego jaskółką był fenomenalny sukces serialu „Ranczo”. Ludzie tęsknią do wiejskich klimatów, do bio, eko, bliżej natury, z sąsiadami, którzy są „jacyś”, bo się ich zna…

Patrzę na program „Rolnik szuka żony” i przypomina mi się Mickiewicz: „Nasz naród się prostotą, gościnnością chlubi, / Nasz naród scen okropnych, gwałtownych nie lubi; śpiewać, na przykład, wiejskich chłopców zalecanki, (…) my lubim sielanki”.

Ale tak było 200 lat temu. Dziś wiejscy chłopcy mają z zalecankami kłopot. Nie tylko u nas. W samolocie z Paryża na Mauritius siedziałam obok 40-latka w ciemnym garniturze i krawacie, co dziwiło przy tropikalnym celu podróży. Konwersacji samolotowych unikam, bo łatwo je zacząć i trudno zakończyć, ale wyboru nie było: on musiał podzielić się stresem. Leciał po przyszłą żonę, której fotografię i adres kurczowo ściskał w dłoniach. Rolnik – mówił – nie ma szans na rodzinę.

Dziewczyny wyjechały, nie chcą harówki ani hektarów. Agencja matrymonialna jego kuzynowi znalazła żonę w Afryce. Ta kobieta ma koleżanki i będzie to już piąta czarna dziewczyna w tej części Normandii. Bo francuscy rolnicy mają podobny problem jak polscy: trudno im się ożenić. To samo w Holandii i Wielkiej Brytanii. Tam również programy podobne do „Rolnik szuka żony” święcą triumfy.

Nie lubię reality show. Jednak ten program odkrywa zjawisko istotne i przemilczane. Dziewczyny nie chcą wiązać się z rolnikami. Chcą być niezależne, a miłość „na gospodarstwie” to też wspólna praca, bez osobnej pensji. Czyli bardziej niż gdzie indziej na dobre i złe. Kawalerom z hektarami nie pomaga czarna legenda wsi. A tę program skutecznie rozbija. Bohaterom doskwiera samotność, choć słomy w butach nie mają. Szukają kobiety życia nieśmiało i wedle innych kryteriów niż standardy popkultury, gdzie liczy się wyłącznie oferta seksualna. Są w różnym wieku, nawet po pięćdziesiątce. A bohaterki są przeciwieństwem sformatowanych seksbomb z kaczymi, silikonowymi ustami. Poza „chemią” ważna jest umiejętność adaptacji, rodzina… Jak w realnym życiu.

Doprawdy, trzeba być Magdaleną Środą, by uznać program TVP1 za seksis-towski: „rolnicy mają problem ze znalezieniem osób do brudnych robót, takich jak: skubanie pierza, sprzątanie, mycie garów. Tradycyjna żona jest do tego najlepsza. (…) Program ma zwiększyć podaż żon…”.

Cóż, jeśli małżeństwo uznaje się za niewolnictwo, trzeba z nim wojować, tryskając jadem i żółcią. Ale potem nie dziwić się wściekłym polemikom. Jak ta pióra Joanny Łopat: „Jestem feministką, która wstydzi się, że polski feminizm ma twarz Magdaleny Środy. Nieustannie zastygłą w grymasie niezadowolenia. Permanentnej pretensji… Ja się na to nie zgadzam”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski