Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Elektroniczna kokaina

Liliana Sonik
Andrzej Banas / Polskapresse
Z przejmująco smutnym uśmiechem mówi, że utraciła wpływ na dzieci. Czuje się bezradna, bo pracować musi, a zdalne nauczanie sprawiło, że dzieci siedzą w komputerach i smartfonach. Świat realny stracił dla nich powab, internet jest ciekawszy. Do tego stopnia, że nie chcą już wychodzić z domu, bo to oznaczałoby przerwanie strumienia wirtualnych bodźców. Musieliby wejść z powrotem w rzeczywistość, a ta wydaje się mdła i nieatrakcyjna. Są w wieku gimnazjalnym: jeszcze dzieciaki, ale już z ambicjami do decydowania, co dobre, a co złe. Matka najchętniej usunęłaby z domu komputer, ale nie może - wiadomo, zdalne nauczanie. Smartfonów też nie wyrzuci do elektronicznych śmieci, ponieważ boi się, że utraci z dziećmi resztkę kontaktu.

FLESZ - Najwięksi truciciele w UE. Jest Polska

Takich dzieci - i rodziców - są dziesiątki tysięcy? Nikt nie zna skali zjawiska, bo nikt nie pyta. Nikt nie mówi o tym efekcie ubocznym zamknięcia szkół. Nikt też nie uruchomił porad specjalistów, którzy mogliby wesprzeć rodziców. Oni nie mają czasu przedzierać się przez internet, gdzie widnieją setki sprzecznych komunikatów wszelkiej maści hochsztaplerów psychologii, a nawet fachowców opłacanych przez biznes.

W książce „Uzależnienia 2.0. Dlaczego tak trudno się oprzeć nowym technologiom” Adam Alter z Stern School of Business Uniwersytetu Nowojorskiego pisze, że ludzie, którzy tworzą i doskonalą gry i platformy interaktywne, są znakomitymi profesjonalistami. Robią tysiące testów z milionami użytkowników, z różnymi kolorami tła, czcionkami, dźwiękami. Celem jest maksymalne zaangażowanie klienta. W efekcie ich oferta staje się czymś, od czego nie można się powstrzymać i przed czym nie sposób uciec. W 2004 roku Facebook był fajny; dziś jest jak narkotyk. Niektórzy nazywają to wszystko „elektroniczną kokainą”.

A Karolina Lewestam w napisanym jeszcze przed pandemią tekście mówi o „zombifikacji dzieci”. Co mogą pozostawieni samym sobie rodzice wobec tak potężnej machiny przemysłu „zombifikacji”? Są bezradni. Specjalistka od bezpieczeństwa w sieci Jesse Weinberger radzi by sprawdzać telefon (komputer) co najmniej raz w tygodniu, aby dostrzec ewentualny problem na czas. Trzeba przełamać dwa schematy myślowe. Pierwszy, który każe nam traktować smartfona, jak dawniej traktowano listy, czyli jako sferę prywatnej tajemnicy. Tymczasem tak nie jest. Drugim schematem jest wdrukowane w nasze głowy przekonanie, że postęp jest zawsze dobry i korzystny. Tak też nie jest. Nie ma obowiązku wielbienia nowych technologii, przeciwnie: trzeba reagować na płynące z nich zagrożenia zanim będzie za późno. Jeśli nie chcemy by depresja trawiła następne pokolenia, a małolaty oglądały przemoc i porno, uprawiały sexting, prześladowały nielubiane koleżanki, ani żeby wyrosły na ludzi nie odnajdujących się w relacjach społecznych, to zapomnijmy o „prywatności” nastolatka w sieci i zabobonie, który każe nam traktować nowe technologie, jak Pana Boga.

Nie jest tajemnicą, że potentaci z Doliny Krzemowej - producenci tych uzależniających gadżetów - swoim dzieciom nie pozwalają tykać tabletu, a dostęp do smartfona ograniczają. Oddają dzieci do szkół, gdzie uczą przy tablicy z kredą, a nie z pomocą sieci. Oni najlepiej wiedzą, jak destrukcyjne może być przywiązanie do sieci. Nie dajmy się nabrać na rzekomą prywatność smartfonu dziecka, bo sieć nikomu nie gwarantuje prywatności, ani teraz, ani w przyszłości. Jest przezroczysta i „wieczna” - potrafi skompromitować użytkownika nawet za 10, czy 15 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski