FLESZ - Najwięksi truciciele w UE. Jest Polska
Coraz częściej łapię się na tym, że zapominam o imieninach starych przyjaciół. Dawniej się to nie zdarzało. Nie chodzi jednak o ubytki pamięci. Po prostu trend jest przeciw imieninom. Moda na urodziny spycha imieniny do szufladki z obciachem. Zupełnie niesłusznie.
Resztką sił bronią się święci najpopularniejsi: pamiętamy o Janie, Marku czy Ewie. Trzymają się też tacy, którzy mają dobry pijar. Wymyślone przez śp. Krystynę Bochenek Imieniny Krystyny miały naprawdę ogromne powodzenie, co zresztą dobrze wpłynęło na wizerunek imienin. Jak widać bez pijaru nawet święty ma los kręty.
Tymczasem imieniny łączą ponad podziałami. Każda Zosia przypomina o innych Zosiach, każdy Marcin o innych Marcinach, a Jerzy o innych Jurkach. To działa ponad pokoleniami i stwarza oryginalną wspólnotę solenizantów.
Z imieninami wiąże się także mnóstwo skojarzeń, przysłów i porzekadeł. Jak wszystkim wiadomo „od świętej Hanki zimne wieczory i poranki” a święty Marcin na białym koniu przybywa”. Imiona - choćby Urszulka, Jacek, czy Oleńka - inicjują pola skojarzeń literackich. Otwiera się szufladka w mózgu i od razu słyszymy: „Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi sie podziała? W którą stronę, w którąś sie krainę udała?” Jeśli Jacek, to oczywiście ksiądz Robak z „Pana Tadeusza”, a Oleńkę widzimy w objęciach Kmicica.
Wprawdzie wiedza o świętych jest dziś żadna, ale ci najważniejsi mają świetne CV i warto się z nim zapoznać.
A poza wszystkim imieniny nie zmuszają do liczenia lat. Przyjemnie pamiętać o dacie pojawienia się na świecie, ale żeby od razu wokół tego wydarzenia robić aż tak wielkie halo. Czy rzeczywiście, poza mną i PESELEM, kogoś musi obchodzić, ile mam lat? A w urodziny musi. Urodzinowy tort jest bezwzględny. Dmuchanie świeczek znakomicie bawi maluchy. Potem już sprawy się komplikują: świeczek przybywa i wszyscy ci je liczą.
Gdy, nie daj Bóg, oddechu nie starczy by wszystkie zdmuchnąć, zabobon straszy karą złej przepowiedni. W imieniny szef nie patrzy zazdrośnie, gdy przy okazji naszych urodzin uświadamia sobie, że ma więcej urodzin za sobą, niż przed sobą; podwładni nie liczą, ile szefowi zostało do emerytury; a o kobietach nie wspomnę, bo one mają z urodzinami pod górkę: są zawsze za młode albo za stare...
Doceniam „osiemnastki” - bo podkreślają wejście w dorosłość - oraz „czterdziestki” i „pięćdziesiątki” - bo poprzez wielkie świętowanie odczarowują cezurę, która jeszcze niedawno wywoływała lęk. Ale poza datami specjalnymi, niech żyją imieniny!
Inaczej jest tylko w przypadku dzieci. Wtedy każdy rok wydaje się epoką, a liczba świeczek wyznacza milowe kroki na drodze do dorosłości. Potem czas nie odmienia nas już tak radykalnie. Dlatego urodziny co dekadę to jest coś! Wtedy mogą być namiastką rytuału przejścia.
A gdy już tyradę proimieninową zakończyłam chętnie przyznam, że urodziny też są zwyczajem sympatycznym, tylko żadnego racjonalnego powodu dla ich wyższości nad imieninami nie widzę. Przeciwnie.
- Atlas grzybów trujących i jadalnych. Kluczowe różnice na przykładowych zdjęciach
- Demoniczne nazwy wsi w Małopolsce i ich "boskie" przeciwieństwa
- Oni nie skończyli studiów, a mają miliony. Jak to możliwe?!
- Tak wygląda budowana zakopianka [NOWE ZDJĘCIA]
- Zmiany w sklepach. Nowy obowiązek przy sprzedaży mięsa
- Te dzikie zwierzęta żyją w Krakowie [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?