Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Standardy się zmieniły, pokuta pozostała

Liliana Sonik
Andrzej Banas / Polskapresse
Czesi zawsze byli na drogach pomysłowi. W latach 90. i z początkiem tego wieku często jeździłam do Paryża samochodem. Niby banał. Ale taka podróż banałem jest teraz. Wtedy żyliśmy w kompletnie innej rzeczywistości.

Nikt już nie pamięta w jak strasznym stanie były drogi. To znaczy w zasadzie ich nie było. Nie było ani autostrad, ani nawet dróg szybkiego ruchu. Z możliwych tras wszystkie były złe, a ta najmniej zła wiodła przez Czechy, ponieważ pozwalała relatywnie najszybciej dotrzeć do terenu byłej RFN, gdzie zaczynały się bajeczne autostrady. Wcześniej jednak trzeba było przemierzyć piękny kraj za naszą południową granicą, co wiązało się z wieloma problemami. Po pierwsze należało pokonać malownicze, kręte dróżki - prowadzące m.in. przez Ołomuniec - i nie zgubić koła. To jakoś dawało się zrobić. Znacznie trudniejsze było drugie wyzwanie polegające na tym, żeby się nie zgubić. Przypominam, że GPSów, ani elektronicznego wyznaczania trasy, ani nawet telefonów komórkowych nie było. Pozostawała mapa oraz znaki drogowe. Ale czeskie znaki drogowe były do niczego niepodobne! Odwiedziłam mnóstwo krajów na wielu kontynentach lecz podobnych drogowskazów, jak w Czechach, nie uświadczyło się nigdzie. Były ślicznie. Malutkie z białymi literami na jasnobłękitnym tle. Bez zatrzymania samochodu, absolutnie nieczytelne. Według legend miejskich ich strukturalna nieczytelność była reliktem inwazji sowieckiej 68 roku, kiedy Czesi robili wszystko by pomieszać szyki agentom ‘bratnich’ krajów. Ile w tym prawdy, nie wiem.

Te wszystkie utrudnienia były niczym w porównaniu do czyhającego na kierowców Murzyna. Murzyn był żywy, jak najbardziej prawdziwy, całkiem przystojny i elegancki w świetnie na nim leżącym mundurze policyjnym. I mówił świetnie po polsku, ponieważ zanim został czeskim policjantem, studiował w Polsce. Łapał niemiłosiernie za najdrobniejsze wykroczenie lub niewielkie nawet przekroczenie prędkości. Srożył się, wzdychał i wyglądał na nieugiętego. Ale szło się z nim dogadać. Tylko że to ‘dogadywanie się’ kosztowało. I to poważne pieniądze. Bez rachunku i paragonu, po prostu budowaliśmy przyjaźń polsko- afrykańską, a w pewnej mierze też polsko-czeską. W sumie jawiło się to jako tak nieprawdopodobne i groteskowe, że aż zabawne. I nie do zapomnienia.

Ale kiedy Czesi ruszyli z budową autostrad, władający polszczyzną policjant zanikł. Może go złapali na gorącym uczynku pobierania haraczu, a może się przeniósł w inne regiony? Albo awansował?

Wszystkie te samochodowe perypetie przypomniałam sobie czytając, że Główny Inspektorat Transportu Drogowego zakupi w Czechach trzydzieści trzy samochody, w których zamontowane zostaną fotoradary. Nie chodzi o żaden radiowóz policyjny, z kogutem i

mundurowymi, tylko o nieoznakowane auta różnych marek i modeli. A w każdym z nich kamera zamontowana na podszybiu oraz dziwaczna głowica, przytwierdzona przy osłonie chłodnicy. W zasadzie nie do wypatrzenia, kiedy „nasze auto” i „ich auto” są w ruchu. Technicznych szczegółów nie podaję, bo przecież najważniejsze jest jedno: niezależnie od tego czy utajniony samochód stoi, czy jedzie, może dokumentować przekroczenie prędkości dowolnego auta. Lepiej więc jeździć, jak znaki pozwalają, bo jeśli nas ten system weźmie na muszkę, nie będzie zmiłuj: mandaty i punkty karne jak w banku. Standardy się zmieniają a Czesi w dalszym ciągu mandat karny nazywają ‘pokutą’. Chyba mają rację.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski