Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Zdziwienia duże i małe

Liliana Sonik
Andrzej Banas / Polskapresse
Mamy być dobrymi ludźmi. A jeśli do przemiany w człowieka lepszego nam się nie spieszy, to pomoże Hollywood. Samo też będzie musiało się poprawić. Właśnie poinformowano, że wg nowych zasad do Oskara za najlepszy film będzie mogła kandydować tylko produkcja, która zapewni odpowiednie kwoty bohaterów i pracowników pochodzących z mniejszości oraz kobiet, które mniejszością nie są.

Specjalnie się nie zdziwiłam, bo przecież w Stanach istnieje już autocenzura poprawnościowa w literaturze: wydawnictwa zatrudniają speców którzy korygują opowiadane przez pisarzy historie, by nie padły zarzuty o rasizm i mizoginię. Teraz będzie podobnie w filmie. Zmienić się ma też filmowa kuchnia: od kostiumografa, przez scenarzystę, po montażystę - wszędzie mają być w odpowiednim procencie osoby nie będące białym facetem (chyba, że jest gejem). Producent winien też zapewnić płatne staże dla mniejszości. Może nawet ten akurat wymóg przyniesie coś dobrego. Podobne działania w literaturze, czy na uniwersytetach są o wiele groźniejsze. Taka mechanika niweczy wysiłek tych wszystkich, którzy uważają, że ludzie są równi. Znów dzieli się ludzi na rasy, pochodzenie, orientację i płeć. Jak gdyby nie człowiek był podmiotem, tylko jego cechy. Co kiedyś nazywano dobrym wychowaniem i empatią, teraz będzie przymusem.

Wywiad z Jerzym Urbanem w „Gazecie Wyborczej” z żadnego przymusu nie wynikał. Gazeta przyzwyczaiła nas do tekstów odkrywających ludzką stronę rozmaitych budowniczych Polski Ludowej, a to Janka Krasickiego, a to generała Świerczewskiego. Urban nikogo własnoręcznie nie zamordował, ale przyczynił się do rzeczy strasznych, a nagonka, jaką prowadził przeciw księdzu Popiełuszce ośmieliła torturujących zbrodniarzy.

Szokiem było to, że Urban zajął w „Gazecie” bite 8 stron. [Rzadko poświęca się komuś tyle miejsca, nawet po wyborze na prezydenta, papieża, czy po śmierci wybitnego pisarza albo malarza.] Tekstowi towarzyszyła seria zdjęć: od „dzieciątka Urban”, po Urbana z cygarem. Żeby jeszcze z tych skompromitowanych ust padło coś istotnego, ale nie: same kocopoły. Jakieś powiększone zdanie o spełnionym życiu, bo „Kościół już się bardzo kurczy…” - Żenada… A na pytanie o ewentualny pomnik Urbana, zainteresowany odpowiedział w jedyny możliwy - i zgodny ze swym emploi - sposób.

Jedna uwaga: otóż Urban twierdzi, że 12 grudnia 1981 bał się, że „Solidarność” będzie takich jak on mordować. Bo zadzwonił do niego kolega kapitan SB, żeby nie nocował w domu. Więc on - Urban - zadzwonił do Rakowskiego żeby ten nie spał w domu, a Rakowski powiedział że zadzwoni do Kiszczaka, żeby tego esbeka wsadzić… A żona Urbana, która stale się wciska do rozmowy grubym słowem dopowiada, że z tego strachu przed mordercami z „Solidarności” chciała córkę umieścić u gosposi.

W czasie gdy zwykły człowiek stał godzinami w kolejce za mąką, cukrem albo kawałkiem kiełbasy, Urbanowie mieli gosposię i kolegów w najwyższych władzach. Kolegów we władzach już nie mają, za to liczba służących wzrosła. Ciekawsze jest coś innego. Otóż, tak się państwo rządzący wtedy państwem nakręcili w kłamstwach, że sami w te kłamstwa uwierzyli. Bo bajanie o krwiożerczych zamiarach „Solidarności” kolportowane były głównie na prowincji, wśród mniej istotnych esbeków i milicjantów, żeby strach trzymał ich w ryzach.

A tu proszę: Urbanowie uwierzyli! Co prawda tylko przez parę godzin, bo już przed północą Urban siedział, ale nie w więzieniu, tylko w rządowym gmachu, jako doradca. Zdziwienie? A skądże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski