Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cd. Bitwy Warszawskiej?

Redakcja
Piłkarze ręczni, jak przystało na spadkobierców sportowych pasji legionistów internowanych w Szczypiornie (tam zaczęto uprawiać tę dyscyplinę), na plecach rosyjskich rywali, awansowali do drugiej rundy mistrzostw Europy.

Ryszard Niemiec/Preteksty/

Pojedynek ze sborną należał do kategorii boju ostatniego i wpisał się do historii sportowej rywalizacji polsko-rosyjskiej (radzieckiej), na trwale obciążonej kontekstem historyczno-politycznym. Na takich, zwycięskich pojedynkach budowały legendę nasze narodowe reprezentacje w wielu dyscyplinach, a pionierem byli pięściarze.

Oni to podczas europejskiego czempionatu 1953, rozgrywanego w warszawskiej Hali Mirowskiej, w bezpośrednich, finałowych starciach z "Ruskimi" wyrąbali sobie drogę do pięciu złotych medali (Kukier, Stefaniuk, Kruża, Drogosz, Chychła)! Wyniki turnieju skutkowały przyrostem nastrojów antysowieckich i przysporzyły znacznych kłopotów oficjalnej propagandzie, która, w szczycie stalinizmu, nie była w stanie przełknąć ewidentnej porażki ekipy ZSRR...

Wielkim negliżem idei przyjaźni polsko-radzieckiej stał się eliminacyjny mecz o awans do finałów piłkarskich mistrzostw świata 1958. Na chorzowskim stutysięczniku komplet publiczności najpierw wygwizdał drużynę radziecką, a po 90 minutach eksplodował niebywałym entuzjazmem, gdy dwa gole Gerarda Cieślika, strzelone słynnemu Jaszynowi, dały naszym zwycięstwo. Mecz ten uchodzi za ostatni akord "polskiego października 1956" - odwilżowego procesu destalinizacji, zapoczątkowanego powrotem Władysława Gomułki z politycznego niebytu.

Nieoczekiwane zwycięstwo, a zwłaszcza jego skutki psychologiczne tak wystraszyły PRL-owskich decydentów, że polecili PZPN wyrazić zgodę na radziecką propozycję rozegrania trzeciego, decydującego o awansie meczu (pierwszy w Moskwie wygrała drużyna ZSRR) w Lipsku. Przed pierwszym gwizdkiem okazało się, że już na starcie zostaliśmy ograni jak dzieci: bilety wstępu rozdano nie obywatelom NRD, ale żołnierzom stacjonujących miedzy Odrą a Łabą jednostek Armii Radzieckiej...

Niezapomnianym przeżyciem był dla Polaków oglądany w TVP finałowy mecz siatkarzy na olimpiadzie w Montrealu 1976. Wtedy ekipa ze Skorkiem, Gawłowskim, Karbarzem i Wojtowiczem po pięciosetowej walce pokazała, jak ważny jest nie tylko potencjał czysto sportowy, ale i najwyższa motywacja, przenosząca góry.

W Polsce mówiło się, że po takich prestiżowych niepowodzeniach radzieckich sportowców zsyłano na Sybir. Fakty nie potwierdzają tych sugestii. Owszem, w łagrze za kołem podbiegunowym znaleźli się np. piłkarze Spartaka Moskwa, trzej bracia Starostinowie, wśród nich słynny trener Nikołaj. Ich winą było pokonanie drużyny resortowej NKWD - Dynama Moskwa, której fanatycznym poplecznikiem był Ławrentij Beria. Prawdą jest natomiast, że porażka z polską drużyną oznaczała zawsze cofnięcie apanaży finansowych. Piszę o tym na odpowiedzialność Aleksandra Gomelskiego, najwybitniejszego trenera radzieckich koszykarzy, człowieka z przywilejem mówienia więcej niż inni "ludzie radzieccy"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski