Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Celem byli biznesmeni, nie politycy?

Grzegorz Skowron
Prokurator generalny Andrzej Seremet
Prokurator generalny Andrzej Seremet Fot. Archiwum
Afera podsłuchowa. Tygodnik „Wprost” zapowiada publikacje kolejnych taśm. A prokuratura obiecuje, że poda więcej szczegółów śledztwa.

– W poniedziałek Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga przekaże szersze informacje dotyczące śledztwa w sprawie nielegalnie podsłuchanych rozmów polityków – deklaruje prokurator generalny Andrzej Seremet. I przyznaje, że w tej sprawie pojawia się coraz więcej wątków, a każdy z nich należy dokładanie sprawdzić.

Być może będą następne, bo także na poniedziałek „Wprost” zapowiada publikację kolejnych podsłuchanych rozmów. „Nowe taśmy Wprost. Mocne i nie kelnerów. Po co piszę? Żebyśmy nie mieli ponownej wizyty służb w redakcji” – poinformował na Twitterze szef działu śledczego tygodnika Michał Majewski. Prokuratura przyznaje, że nic nie wie o nowych nagraniach.

Z wcześniejszych informacji śledczych wynika, że podsłuchiwanych mogło być kilkadziesiąt osób, jednak nie oznacza to, że prokuratorzy dysponują wszystkimi rozmowami. Jak podała „Gazeta Wyborcza”, liczbę podsłuchanych prokuratorzy określili na podstawie notatek kelnera, który skrupulatnie zapisywał, kto i kiedy był nagrywany.

Gazeta stawia też hipotezę, że biznesmen Marek Falenta miał zlecić nagrywanie gości warszawskich restauracji w celach biznesowych. Zdobyte w ten sposób informacje mogły mu służyć do transakcji giełdowych. Polityków nagrano zaś przy okazji. Ale w takim razie niezrozumiałe staje się upub­licznienie taśm, bo w prosty sposób prowadziły one do zakładających podsłuchy.

To tylko jedna z możliwych wersji przebiegu wydarzeń. Gazeta nie wyklucza działań obcych służb wywiadowczych, a nawet polskich, które wrobiły Falentę (jak twierdzi on sam). Zapowiedź publikacji kolejnych rozmów może dowodzić, że nagraniami dysponuje zupełnie ktoś inny i nadal prowadzi grę.

Grę, której efektem jest obecny kryzys polityczny. Jeszcze do niedawna wydawało się, że premierowi udało się go zażegnać, bo ośmieszył opozycję, uzyskując wotum zaufania od Sejmu. Jednak w przyszłym tygodniu dyskusja o aferze podsłuchowej wraca do parlamentu przy okazji konstruktywnego wotum nieufności dla rządu i wniosku o odwołanie jednego z podsłuchanych, szefa MSW Bartło­mie­ja Sienkiewicza.

O ile PO może być pewne koalicjantów z PSL w głosowaniu nad wotum, to w przypadku obrony ministra ludowcy coraz częściej sygnalizują, że „nie zamierzają za niego umierać”. Większość posłów PSL uważa, że Bartłomiej Sienkiewicz powinien odejść i wciąż oczekują od Donalda Tuska, że go zdymisjonuje. Ale oficjalnie stanowisko w sprawie odwołania ministra przez Sejm ludowcy zajmą dopiero we wtorek, a więc dzień przed głosowaniem.

A już wczoraj szef PSL Janusz Piechociński oznajmił, że zaproponuje Donaldowi Tusko­wi, by bezpośredni nadzór nad służbami miał premier, a nie minister spraw wewnętrznych. To kolejny sygnał, że koalicjant nie życzy sobie, by śledztwo dotyczące afery podsłuchowej nadzorował osobiście zamieszany w nią Bartłomiej Sienkiewicz.

W tym kontekście na drugi plan schodzi spór opozycji z PO o to, czy kandydat na premiera rządu technicznego prof. Piotr Gliński wystąpi w Sejmie czy nie. Wczoraj SLD zgłosiło projekt zmiany regulaminu Sejmu umożliwiający zabranie głosu przez prof. Glińskiego. Do tego samego miałoby doprowadzić zaproszenie go przez marszałek Ewę Kopacz, o co zwrócili się do niej politycy PiS. Niezmiennie Piotra Glińskiego na mównicy nie chce Platforma.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski