Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Celują w dyrektorkę. Minister jej nie uratuje

Paweł Chwał
Starosta Roman Łucarz nie widzi już możliwości dalszej współpracy z Krystyną Szymańską
Starosta Roman Łucarz nie widzi już możliwości dalszej współpracy z Krystyną Szymańską Fot. Archiwum
Tarnów, Kąśna Dolna. Powiat zarzuca niegospodarność dyrektorce Centrum Paderewskiego i chce jej głowy. – Mają kogoś na moje miejsce – twierdzi Krystyna Szymańska.

Starosta Roman Łucarz nie kryje, że klamka w sprawie Krystyny Szymańskiej już zapadła. – Nawet gdyby minister kultury zaopiniował tę decyzję negatywnie, to i tak jej nie zmienimy – zarzeka się starosta. To o tyle zaskakujące, że do pracy szefowej Centrum przez dekadę nie było zastrzeżeń. Ba, chwalono ją za sukcesy artystyczne, zdobycie dotacji na remont dworku wielkiego kompozytora w Kąśnej.

Ofiara nagonki?

– Muszę odejść, bo w powiecie mają już kogoś na moje miejsce – twierdzi rozżalona dyrektorka. Uważa, że padła ofiarą nagonki. – Kiedy zaczęłam się głośno sprzeciwiać przenosinom administracji Centrum z Tarnowa do Kąśnej, wytoczono przeciwko mnie działa wielkiego kalibru – dodaje.

Po starostwie krążą pogłoski, jakoby zwalniany fotel szykowany był od pewnego czasu dla kogoś z Gromnika, skąd pochodzi wicestarosta Zbigniew Karciński. – To bzdury! – denerwuje się Roman Łucarz. – O tym, kto obejmie stanowisko, zdecyduje konkurs. Rozpiszemy go po wygaśnięciu umowy z Krystyną Szymańską.

Zwolnienie dyrektorki tłumaczy wynikami kompleksowej kontroli. Wykazała ona aż 52 uchybienia, w większości obarczające konto szefowej najważniejszej placówki kultury w powiecie.

– Wykluczone, żeby eliminowała te uchybienia osoba, która przyczyniła się do ich powstania – dodaje starosta.

Uprzejmie donoszę

Na czym polegały nieprawidłowości? Dyrektorka miała wypłacać dodatki funkcyjne (od 300 do 500 zł) nawet szeregowym pracownikom. Czarę goryczy przelała ponoć sprzedaż w 2010 roku przez Szymańską 4-letniego służbowego volkswagena caravelle za 38 tys. zł. Według urzędników cena była dużo niższa od rynkowej.

– Auto znalazło nabywcę bez przetargu, na podstawie zwykłej umowy cywilnoprawnej, podczas gdy powinna zostać wystawiona faktura i odprowadzony podatek VAT do urzędu skarbowego – wytyka Łucarz.

Zdążył już donieść na dyrektorkę do prokuratury. Śledczy najpierw odmówili wszczęcia postępowania, ale po zażaleniu zaczęli badać sprzedaż auta. Pod lupę wezmą też podobną transakcję zbycia opla astry.

Szymańska broni się, że o kwestiach finansowych, w tym o sprzedaży samochodów, informowała władze powiatu. – Volkswagena sprzedaliśmy, bo się często psuł i potrzebowaliśmy pieniędzy, aby domknąć budżet. Jego wartość została oszacowana przez fachowców na stacji diagnostycznej. Na przetarg nie było czasu. Informacja o sprzedaży busa była jawna, ogłaszaliśmy to w prasie – tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski