MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ceni szczęście

Redakcja
Adam Kszczot Fot. Wacław Klag
Adam Kszczot Fot. Wacław Klag
ROZMOWA. Halowy mistrz kontynentu na 800 m ADAM KSZCZOT nie liczy na rekord życiowy w drużynowych mistrzostwach Europy

Adam Kszczot Fot. Wacław Klag

Początkowy stosunek do lekkoatletyki nie wskazywał, że postawi Pan na królową sportu?

- Faktycznie, na początku pojawiały się pewne problemy, dlatego niezbyt chętnie podchodziłem do tematu, ale czy aż nienawidziłem lekkoatletyki? Na chwilę obecną jest z mojej strony pełna akceptacja.

- A z czego ta niechęć wynikała?

- Pochodzę z bardzo małej miejscowości (Konstantynów w woj. lubelskim - przyp. AG) i w wieku 15-16 lat dostałem propozycję, by przenieść się do Łodzi. To była pierwsza trudna decyzja. Kolejny duży problem towarzyszył pierwszemu zgrupowaniu, które odbyłem już z trenerem Stanisławem Jaszczakiem. W tym okresie dosyć szybko rosłem i chrząstki stawowe nie były przygotowane na pewne obciążenia. Później pojawiły się trudności z bieganiem, a nawet z poruszaniem się. Bardzo prostymi metodami wszystko zostało na szczęście wyleczone, bez żadnych zabiegów, ale pozostawiło to pewien ślad. Bo jeśli coś sprawia ból fizyczny, po co to robić? Tak rodziły się rozterki.

- Rozwiał je Pan zdobytym rok później brązowym medalem mistrzostw Europy juniorów?

- Ten sukces oraz rok później czwarte miejsce w mistrzostwach świata juniorów dość mocno mnie utwierdziły, że jednak w tym sporcie się odnajduję i dobrze realizuję.

- Po przenosinach z wioski do Łodzi miał Pan problemy emocjonalne?

- Na pewno nie chodziło o rozłąkę z rodzicami, ale o całkowitą zmianę otoczenia. Nagle to, czym człowiek żyje w małej miejscowości, zmienia się diametralnie w dużej aglomeracji. Dawniej czas i jego wartość liczyłem zupełnie inaczej, a nagle trzeba było za wszystkim gonić. Zresztą rodzice bardzo mnie namawiali, bym wybrał się do Łodzi.

- Od 2009 roku zdobył Pan: tytuł młodzieżowego mistrza Europy, a w gronie seniorów brązowy medal halowych mistrzostw świata, brąz mistrzostw Europy, a ostatnio został Pan halowym mistrzem Europy. Który sukces jest najcenniejszy?

- Każdy medal mierzę inną miarą, bo kolejny przynosi nowe doświadczenia i nowe doznania. Po każdym sukcesie dochodzi analiza tego, co zostało zrobione, a co można było zrobić lepiej.

- Na mityngu Enea Cup w Bydgoszczy na 800 metrów uzyskał Pan nowy rekord życiowy 1.44,30. W najbliższy weekend podczas drużynowych mistrzostw Europy będzie Pan w stanie go pobić?

- W Sztokholmie raczej nie będzie takiego biegu, żeby poprawić ten rezultat. Ostatnie dni są zresztą dla mnie trudne, bo skupiłem się na uczelni, a do tego mam małe kłopoty z bolącym gardłem. Poza tym najbliższy okres nie jest tak ważny, jak druga część sezonu, z mistrzostwami świata na czele, na które planuję szczyt formy.

- Co składa się na zbudowanie możliwie najlepszej dyspozycji?

- Proporcje są mniej więcej takie: 40 procent szczęście, 30 procent trening i 30 procent pozostałe czynniki, w tym zdrowie. Zaraz po mistrzostwach wybieramy się do Sankt Moritz i tam będziemy przez ponad trzy tygodnie szlifować formę.

- Szczęściu daje Pan dużo punktów procentowych.
- Tak, bo w trakcie treningów wiele rzeczy ma znaczenie. Jeżeli kilka elementów zawiedzie, to może się okazać, że niemożliwe będzie przeprowadzenie zajęć zgodnie z założeniami.

- Jaki czas w trakcie drużynowych mistrzostw Europy jest realny?

- Zdecydowanie myślę, że nie będzie szybciej, niż 1.45,50. Zresztą podejrzewam, że będzie znacznie wolniej, a to jest górna granica, w jakiej mogą być osiągane czasy.

- A podczas mistrzostw świata w Daegu?

- Dopiero po przebiegu przygotowań spróbuję spekulować na temat wyniku. Na razie czas, który osiągnąłem w Bydgoszczy, jest najlepszy w Europie i piąty na świecie.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski