Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cenię sobie wicemistrzostwo

Rozmawiał Jacek Żukowski
Tomasz Marczyński tak jak Rafał Majka zaczynał w Krakusie
Tomasz Marczyński tak jak Rafał Majka zaczynał w Krakusie Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. TOMASZ MARCZYŃSKI, wychowanek Krakusa Swoszowice, kolarz CCC Polkowice podsumowuje sezon

– Końcówka sezonu nie była dla Pana szczególnie udana, bo w ogóle nie miał Pan okazji do startów.

– Zgadza się. Od dwóch miesięcy nie jechałem żadnego wyścigu, mimo tego, że w ostatnim czasie byłem w najlepszej dyspozycji w tym sezonie.

– Liczył Pan na start w mistrzostwach świata?

– Tak, rozmawiałem miesiąc przed mistrzostwami z trenerem kadry i mojej grupy Piotrem Wadeckim, który powiedział, że jeśli będę w dobrej formie, mam na to duże szanse. Sam byłem bardzo zmotywo-wany i nie ukrywam, że liczyłem na ten start. Z wyścigu na wyścig byłem coraz lepszy, mimo to, nie znalazłem się w kadrze, nie pojechałem ani mistrzostwa, ani nie zanotowałem też innych występów.

– Dyrektor sportowy grupy jakoś tłumaczył brak startów?

– Nie usłyszałem od niego żadnego konkretnego powodu. Z wyścigu na wyścig mówił, żebym był cierpliwy, że są kolejne starty. Ale nie dostawałem powołań, i sezon się skończył...

– Ma Pan jeszcze dwa lata kontraktu z grupą CCC Polsat Polkowice, co będzie w przyszłym sezonie?

– Mam nadzieję, że zły czas minął, że będę mógł spokojnie zacząć nowy sezon i spokojnie trenować, wiedząc, że jadę na dany wyścig.

– Który wynik z minionych miesięcy najbardziej Pan ceni?

– Generalnie jestem bardzo zadowolony z tego sezonu, bo zeszły rok był bardzo pechowy. Przez długi czas nie mogłem trenować, przez cztery miesiące nie miałem żadnego ruchu, nie mogłem nic robić. Bieżący rok był więc ważny, by mieć ciągłość startów i treningów. Chciałem, by ominęły mnie kontuzje i to się udało. Nie miałem jakiegoś spektakularnego wyniku.

Zaliczyłem dobry start w wyścigu Dookoła Turcji, gdzie pomagałem Davide Rebellinowi, podczas Tour de Suisse byłem w czołówce, a to trudne wyścigi. Mistrzostwa Polski pojechałem „pod” Bartka Matysiaka, na niego pracowałem, na górskich mistrzostwach Polski atakowałem, ale oddałem zwycięstwo koledze z grupy Łukaszowi Owsianowi. Chodziło mi przede wszystkim o budowanie formy, bo wiedziałem, że po takim pechowym roku jak ten 2013 potrzeba trochę czasu, żeby wrócić do najwyższego poziomu.

– Ceni więc Pan sobie to górskie wicemistrzostwo Polski?

– Tak, dlatego, że to był wyścig bardzo selektywny, taki, w którym nie ma przypadkowych ucieczek. Tak jak mówię, jechałem sam, ale poczekałem na kolegę. Kierownictwo grupy poprosiło mnie o to, by wygrał mój młodszy partner. Zgodziłem się na taki wariant.

– Jechał Pan Tour de Pologne, ale pracowaliście w grupie CCC przede wszystkim na Marka Rutkiewicza. On był liderem teamu.

– Marek był najsilniejszy z naszej ekipy, on bardzo lubi ten wyścig. Nie byłem w rewelacyjnej formie, przejechałem go trochę „anonimowo”. Ukończyłem go na 42. miejscu. Nie jest to wielkie osiągnięcie, ale startowało 200 kolarzy, to ceniony wyścig.

– Pana kolega z Krakusa Swoszowice Rafał Majka zanotował fantastyczne rezultaty w tym roku – zwycięstwo w Tour de Pologne, wygrane dwa etapy i klasyfikacja górska Tour de France. Spodziewał się Pan, że on może dojść do takich wyników?

– Mocno wierzyłem w niego, wiedziałem, że jest wielkim talentem. Pomogłem mu w pierwszych latach jego kariery – po zakończeniu wieku juniora znalazłem mu ekipę we Włoszech, by mógł się rozwijać. Było wiadomo, że prędzej czy później będzie walczył na ciężkich wyścigach. I potwierdził to właśnie w tym sezonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski