Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Centrum Krakowa zamienia się w skansen

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Kto może, ten z centrum ucieka. Ludzie zaciskają zęby, cierpią, opuszczając miejsca, gdzie żyli kilkadziesiąt lat, ale wyprowadzają się. W Rynku czarny scenariusz już się dokonał, a proces wyludniania najstarszej dzielnicy Krakowa trwa.

Co robią władze miasta, by temu zapobiec? Odnoszę wrażenie, że nie widzą wagi problemu, bo kolejne decyzje podejmowane są z myślą o wszystkim, tylko nie o mieszkańcach.

Mieszkać w centrum nie jest łatwo. Tu jest głośno dniem i nocą, bo napici turyści świetnie się bawią o każdej porze. Jest też drogo. Zamiast sąsiadów i normalnych sklepów – knajpy, kluby, banki i hostele. To opłaca się bardziej niż lokatorzy, więc właściciele lokatorów usuwają.

Już słyszę naiwny wrzask, że jak się komuś centrum nie podoba, to niech się wyprowadzi, bo nie każdego stać na prestiżowy adres, co miałoby być naturalne.

Otóż nie jest! Każdy urbanista wie, że dzielnice bez mieszkańców obumierają, a wyludnione centrum jest katastrofą. Katastrofą jest też homogenizacja społeczna mieszkańców. Wiadomo, że najlepiej żyje się tam, gdzie obok siebie mieszkają młodzi i starzy, biedni i zamożni, inteligenci i rzemieślnicy. Z takiego zróżnicowania dzielnice czerpią witalność i dynamikę rozwojową oraz poczucie komfortu życia. W starych europejskich miastach skanseny dla młodych i bogatych (lub starych i bogatych) po prostu się nie sprawdzają. Dlatego Paryż czy Berlin wydają mnóstwo pieniędzy na przywrócenie „mixité sociale”.

W Krakowie nikt się tym nie przejmuje. Setki rodzin ze skromnym portfelem musiały się wyprowadzić. Coraz trudniej żyje się ludziom starszym oraz rodzinom z dziećmi. Samochód stał się wrogiem publicznym. Ale wybiórczo. Rugowanie aut z centrum dotyka mieszkańców, a nie gości. Nie wiedzieć dlaczego parkowanie jest bezpłatne w soboty i niedziele, więc aut spoza Krakowa nie zliczy, a mieszkańcy krążą bez końca w poszukiwaniu miejsca, choć opłacili abonament postojowy.

Z absurdalną bezmyślnością władze miasta prowadzą politykę faworyzującą turystów i zamożnych singli, którzy zakupów nie taszczą, bo żywią się w knajpach. Dla starych ludzi rower nie jest najlepszym środkiem lokomocji. Z dziećmi też na rowerze daleko się nie zajedzie, a już na pewno nie z zakupami.

Tak, chcemy lepszego powietrza! Tak, musimy zredukować ilość spalin. Ale utrudnianie życia coraz mniej licznym mieszkańcom nic nie da. Ruch jednostronny wokół Plant nie poprawi jakości życia. Parkingi (pod Wawelem i obok Muzeum Narodowego) stoją puste. Za drogie, słabo oznakowane, niewypromowane. Notabene, ten kto wymyślił parking obok Wawelu, miał chyba w głowie siano… Samochody gości i turystów winny stać z dala od centrum, w miejscach oznaczonych, połączonych z centrum świetną komunikacją miejską. Tak jak w Rzymie.

Proces wyludniania historycznego centrum Krakowa trwa. Jeśli władze miasta natychmiast nie wypracują polityki przyjaznej mieszkańcom, dzielnica ta stanie się skansenem, martwą makietą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski