Każdej nocy setki przebywających tam uciekinierów - pochodzących głównie z Afganistanu, Iraku i krajów dawnej Jugosławii - próbują przedostać się na drugą stronę eurotunelu w nadziei otrzymania azylu w Anglii. Na nic kolczaste druty i potężne parkany. Ci, którym nie uda się wskoczyć po cichu na dach ciężarówki albo podczepić się pod jej zawieszeniem są odprowadzani przez policję do centrum, gdzie mogą coś zjeść, umyć się i wypocząć, a przy następnej okazji znów próbować szczęścia. Taka zabawa, rzecz jasna, nie odbywa się za darmo. Przewodnicy, znający zwyczaje patroli i miejsca, gdzie można się przemknąć, każą sobie płacić do 2 tysięcy euro od osoby za swoje usługi, nie gwarantując powodzenia wyprawy ani, tym bardziej, bezpieczeństwa klientów. W ciągu ostatnich dwóch lat pięć osób poniosło śmierć przy próbie przedostania się na angielską stronę tunelu.
Korespondencja "Dziennika" z Francji
Sytuacja w Sangatte w Pas-de-Calais, centrum pomocy nielegalnym uchodźcom, zorganizowanym przez Czerwony Krzyż w dawnych magazynach z czasu budowy tunelu pod kanałem La Manche, rozpętała we Francji powszechną dyskusję o konieczności zrównania praw azylantów we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Przebywający tam uchodźcy oraz ich ucieczki sprawiają wiele kłopotów i Francji, i Anglii.
Wielka Brytania jest - wyprzedziła Niemcy - najchętniej obieranym przez nielegalnych imigrantów celem, ze względu na korzystne warunki przyznawania azylu politycznego i wynikającą z braku dowodów osobistych łatwość ukrycia się w tłumie.
PAULINA RADZIŃSKA