Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Centrum stworzone do okradania

Marcin Banasik
Marcin Banasik
W krakowskim Centrum Zakupów dla Sądownictwa można było kraść miliony. Ministerstwo, mimo ostrzeżeń, nie zauważyło złodziei.

Czytaj także: Bronić sędziów będzie nam trudno

Działalność jedynego w kraju Centrum Zakupów dla Sądownictwa budziła wątpliwości na długu przed wybuchem afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym (SA) w Krakowie. Wyłudzenia sięgnęły tu 10 mln zł.

W 2014 r., jeszcze za czasów koalicji PO-PSL, Związki Zawodowe „Solidarność” Pracowników Sądownictwa zwracały uwagę na problemy z CZdS. - Poinformowaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości i prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztofa Sobierajskiego o nieprawidłowościach, jakich dopatrzyła się Najwyższa Izba Kontroli - mówi Edyta Odyjas, przewodnicząca „Solidarności”.

Resort nadzorujący administrację sądową zignorował problem, odpowiadając, że dyrektora Centrum nadzoruje dyrektor SA i to on powinien podejmować decyzje służbowe w tej kwestii.

- Nadzór ministra sprawiedliwości nad działalnością sądów odbywa się na podstawie sprawozdań, informacji i dokumentów przekazywanych przez dyrektora i prezesa sądu oraz podległe im służby - mówi Wioletta Olszewska, rzecznik MS.

To tłumaczy, dlaczego ministerstwo nie reagowało na przekręty, do których dochodziło w Centrum. Dzięki temu dyr. Andrzej P. stworzył całkowicie podległą mu strukturę. Jeśli chciałby poinformować resort o nieprawidłowościach w jego jednostce, musiałby donieść... sam na siebie.

Z kolei sędzia Sobierajski zapewniał związki zawodowe, że zwiększy kontrolę nad CZdS. W związku z tym powołał wewnętrzny audyt, co oznaczało, że kontrolować zakupy mieli ludzie podlegli dyrektorowi sądu, który dziś siedzi w areszcie z zarzutami wyłudzenia 10 mln zł.

Tydzień temu okazało się, że według prokuratury sędzia Sobierajski mógł być osobiście zaangażowany w przestępczą działalność gangu złożonego z pracowników administracyjnych SA i Centrum oraz biznesmenów z nimi współpracujących.

Śledczy chcą uchylić byłemu prezesowi SA immunitet, aby postawić mu zarzuty: udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przyjęcie łapówki 376 tys. zł, pranie brudnych pieniędzy i przekroczenie uprawnień związanych z pełnioną funkcją.

Śledczy twierdzą, że Sobierajski nie jest jedynym sędzią zamieszanym w aferę korupcyjną. Prokuratura poinformowała, że prowadzi „czynności” wobec kilkudziesięciu sędziów w całym kraju. Do tej pory nie podała jednak żadnego nazwiska oraz tego, o jakie czynności chodzi.

Dyrektor i jego Centrum

Co może zrobić człowiek, który jest pomysłodawcą i twórcą placówki odpowiadającej za milionowe zakupy dla sądownictwa w całym kraju?

Odpowiedź na to pytanie padła 14 grudnia ub.r., kiedy Prokuratura Regionalna w Rzeszowie zdecydowała o zatrzymaniu Andrzeja P., byłego dyrektora Sądu Apelacyjnego (SA) w Krakowie. Śledczy postawili mu zarzuty wyłudzenia przynajmniej 10 mln zł.

Oprócz Andrzeja P. za kratki trafili też jego podwładni: Marta K., główna księgowa SA, i Marcin B., dyr. ogólnopolskiego Centrum Zakupów dla Sądownictwa (CZdS). Śledczy zatrzymali też czwórkę przedsiębiorców, którzy byli mocno przywiązani do biznesowych kontaktów z sądami.

Wśród nich jest Jarosław T., podejrzany o przywłaszczenie ok. 5,5 mln zł i wręczenie 30 tys. zł łapówki dyr. Andrzejowi P. Jest to postać mocno związana z krakowskim sądownictwem. Kilkanaście lat temu jego rodzina prowadziła w pobliżu krakowskiego sądu bar „Mecenas”. Kilka lat później firma biznesmena zaczęła wygrywać przetargi na obsługę sądowych stołówek, m.in. w Sądzie Okręgowym w Krakowie, SA i Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. W stołówce SA pracownicy tej firmy nie przygotowują już sędziom obiadów, jednak w Sądzie Okręgowym i KSS jedzenie wciąż serwuje spółka Jarosława T.

Co ciekawe, nazwisko Jarosława T. i jego krewnych pojawia się bardzo często w związku z różnymi firmami, z usług których korzystały sądy. Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że w radzie nadzorczej jednej z jego firm zasiadał Marcin B., były dyrektor CZdS, jeden z głównych podejrzanych w aferze sądowej.

To nie wszystko, Marcin B. był właścicielem firmy, która również była brana pod uwagę jako wykonawca usług dla SA.

Zakupy siostry księgowej

Okazuje się, że Jarosław T. nie miał żadnego problemu z tym, aby obsługiwać sędziów. Świadczy o tym raport Najwyższej Izby Kontroli z 2013 r., który opisuje nieprawidłowości, do jakich dochodziło przy zakupach.

Np. w październiku 2012 r. Centrum szukało firm do zorganizowania szkoleń i cateringu. Co ciekawe, zadanie to powierzono siostrze głównej księgowej Marty K., (jednej z głównych podejrzanych w aferze), mimo że nie miała do tego kwalifikacji.

Siostra księgowej koszt obu usług ustaliła na 35 tys. zł i 41 tys. zł. Zakupy poniżej 14 tys. euro (dziś ok. 60 tys. zł) odbywały się bez przetargu, co z pewnością ułatwiało możliwość zawierania umów ze z góry upatrzonymi firmami. Co więcej, zakupy poniżej 14 tys. euro były w Centrum preferowane.

Ustalanie kwoty usługi odbywało się głównie z dyr. SA Andrzejem P. i ówczesnym dyr. Centrum Marianem Kowalskim (dziś ponownie piastuje to stanowisko, mimo że był odpowiedzialny za nieprawidłowości, które wskazał NIK).

Zaskakujące jest jednak to, że obie usługi zostały zlecone firmie Jarosława T. Bardzo ciekawy był też sposób wyboru tych spółek. Z raportu NIK wynika, że krewna Marty K. dzwoniła do firm, aby zorientować się jakie są ceny usług na rynku i które spółki mają największe kompetencje. Firmy te wskazywały na siebie, a później właśnie te spółki były brane pod uwagę jako wykonawcy usług.

Kolejną zatrzymaną i aresztowaną osobą ze środowiska biznesowego jest Katarzyna N., podejrzana o przywłaszczenie ponad 4 mln zł. Co ciekawe, jest to była pracownica Ministerstwa Sprawiedliwości w departamencie, który odpowiada za nadzór nad sądami. Nieoficjalnie wiadomo, że była w bliskich stosunkach z dyr. Andrzejem P. Katarzyna N. po odejściu z ministerstwa założyła firmę cateringową, na którą według śledczych wyłudzała miliony z sądu.

Zatrzymany w sprawie został też Dariusz H., właściciel firmy informatycznej z Warszawy, podejrzany o wykonywanie fikcyjnych zleceń za 7,2 mln zł. Na stronie internetowej widnieją pisma z pochwałami jego pracy wystawianymi przez sądy w całym kraju.

Kolejny zatrzymany biznesmen to Michał Ch. z Pruszkowa, doradca biznesowy, który miał wykonać dla sądu fikcyjne usługi za 6,5 mln zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski