Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cenzor czy antycenzor? Co kryje historia Tomasza Strzyżewskiego

Włodzimierz Knap
Dziś ma 69 lat i przekonanie, że poniósł zbyt wielką karę za swój czyn
Dziś ma 69 lat i przekonanie, że poniósł zbyt wielką karę za swój czyn Andrzej Banaś
W 1977 roku wywiózł potajemnie do Szwecji około 700 stron własnoręcznie przepisanych zaleceń cenzorskich z tak zwanej Księgi zapisów. Ujawnienie tych materiałów doprowadziło do usunięcia z niej około 75 procent dotychczasowych zakazów.

Z-14, P-21, C-36 – to były numerki, którymi Tomasz Strzyżewski posługiwał się w pracy. Od sierpnia 1975 r. przez osiemnaście miesięcy pracował jako cenzor w krakowskiej delegaturze Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Formalnie był tam zatrudniony na stanowisku radcy.

–Niemal wszystko, co ukazywało się w PRL, wymagało zgody cenzora. Zwolnione od niej były tylko bilety wizytowe, zaproszenia ślubne oraz nalepki na chleb – wylicza Adam Roliński z Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, znawca literatury tzw. drugiego obiegu.

W marcu 1977 r. Strzyżewski wywiózł potajemnie do Szwecji ok. 700 stron własnoręcznie przepisanych zapisów, zaleceń cenzorskich znajdujących się m.in. w tzw. Księdze zapisów (patrz ramka). Po raz pierwszy dokumenty wywiezione przez niego ukazały się już w 1977 r. jako „Czarna księga cenzury PRL” (wydał je londyński Aneks). Ujawnienie tych materiałów doprowadziło do usunięcia z Księgi zapisów około 75 proc. dotychczasowych zakazów. Ale sam Strzyżewski przyznaje, że istoty rzeczy to nie zmieniło. Zapewnia, że Księga zapisów była rzadko potrzebna do pracy cenzorom. Dlaczego? System autocenzury i cenzury redakcyjnej miał się doskonale– podkreśla.

Strzyżewski mówi, że w ciągu półtorarocznej pracy tylko dwukrotnie był świadkiem, gdy cenzor sięgnął po Księgę zapisów. Niemal wszystkie ingerencje były tzw. pozazapisowe. Nie sprawdzało się, czy można jakieś nazwisko lub temat przepuścić czy nie. Cenzorzy – twierdzi –wiedzieli, kto się może wychylić, a kto nie, a takich była znakomita większość.

Niektórzy historycy porównują skutki czynu „radcy” Strzyżewskiego do konsekwencji ucieczki z Polski w 1953 r. ppłk. Józefa Światły i ujawnienia przez niego metod działania UB i władz komunistycznych na falach Radia Wolna Europa. Przesada? Zapewne, lecz warto sobie przypomnieć, że już 37 lat temu Komitet Samoobrony Społecznej „KOR” wydał oświadczenie. W jego podsumowaniu autorzy stwierdzili: „Nie wahamy się powiedzieć, że mamy do czynienia z aktem, który porównać można jedynie z odległymi już w czasie rewelacjami Światłowymi”. Członkowie KOR napisali tak po zapoznaniu się z przesyłką, jaką wysłał do nich Strzyżewski 18 października 1977 ze szwedzkiego Lund. W paczce znajdowały się dokumenty z Księgi zapisów. Przepisał je potajemnie w czasie nocnych dyżurów.

Strzyżewskiego i Światłę łączy też to, że obaj uciekli z Polski, zostawiając w niej najbliższych: żony i dzieci. Obaj musieli się liczyć także z zemstą PRL-owskich służb specjalnych, łącznie z zamordowaniem. Wiele jednak też ich dzieli. Oprócz spraw oczywistych, jak przepaść w pozycji zajmowanej w systemie komunistycznym, również to, że o Strzyżewskim mało kto dziś wie. Jego czyn praktycznie nie istnieje w świadomości Polaków.

Gdyby nie on, nasza wiedza o funkcjonowaniu instytucji cenzury, jednego z fundamentów reżimu komunistycznego, byłaby nieporównywalnie skromniejsza– mówi Adam Roliński. Mirosław Chojecki, działacz i wydawca opozycyjny, przyznaje: –__Zanim ukazała się „Czarna księga... ”, niby wszystko było oczywiste, ale tak naprawdę o funkcjonowaniu cenzury nic konkretnego nie wiedzieliśmy.

Tomasz Strzyżewski zapłacił niezwykle wysoką cenę za swój czyn. Udało mu się ściągnąć do Szwecji żonę i dwoje dzieci, lecz długo się nimi nie nacieszył. _– _Rozpadło mi się małżeństwo, do czego doprowadziła kampania oszczerstw, w tym oskarżenia o agenturalność, prowadzona przeciwko mnie przez część polskiej emigracji w Szwecji– mówi. Jerzy Giedroyc i Jan Nowak-Jeziorański nie chcieli z nim rozmawiać. Podejrzewali go o mitomaństwo, a nawet prowokację. Można się było im dziwić?

Jego syn Tomasz, który dzisiaj miałby 40 lat, sześć lat temu popełnił samobójstwo, przedawkowując kokainę. _– Cierpiał z __powodu braku ojca _– z bólem wyznaje Strzyżewski. Córka Beata, która miała pół roku, gdy uciekł z Polski, „radzi sobie” w Szwecji. Konieczność płacenia żonie alimentów spowodowała, że musiał pracować na dwóch etatach, w tym fizycznie, głównie przy rozładunku wagonów. Poza pracą fizyczną był w Szwecji urzędnikiem. Od 1977 r. całe jego życie jest konsekwencją tego, co zrobił wówczas. Nie potrafi się pogodzić z faktem, że za czyn, który wydawał i wydaje mu się czymś szczytnym, ponosi tak bolesne skutki.

Gdy był młody, fascynował go aktor Charles Bronson, znany z ról twardzieli. –_Bronson, jakiego znałem z ekranu, był przeciwieństwem mojego ojca –_ uzasadniał. Nie kryje, że był dzieckiem krnąbrnym, zbuntowanym, introwertycznym. Mając 15 lat, oznajmił, że Boga nie ma. Już wcześniej uchodził za „bolszewika”. W domu pamiętano jednak o dziadku Tomasza kpt. Wincentym Strzyżewskim, jeńcu obozu w Starobielsku, ofierze zbrodni katyńskiej.

Zanim trafił do urzędu cenzury, pracował w różnych krakowskich instytucjach. Kiedy po raz pierwszy wyjechał do Szwecji na tzw. saksy, zwolnił się z pracy (był kadrowym w urzędzie wodno-kanalizacyjnym). Miał żonę, dziecko, drugie było w drodze. – _Byłem na garnuszku rodziców, zdenerwowany, zdesperowany, bo szukałem roboty, a nie mogłem znaleźć__– opowiadał podczas spotkania w sali „Sokoła”.
Kiedy więc u rodziców spotkał się z bratem Ryszardem, który pracował w wydziale wyznań w Krakowie, zapytał go, czy nie wie o jakiejś pracy. _–
Brat odpowiedział, że jest „w wydziale prasy i widowisk” i zna jego dyrektora. Takiego użył sformułowania, a ja nie wiedziałem, co to jest__– przekonuje Strzyżewski. Wiedział, jak twierdzi, o istnieniu czegoś takiego jak cenzura, ale nie miał pojęcia, iż jest to instytucja. Dopiero w czasie rozmowy z dyrektorem krakowskiej delegatury Tadeuszem Leśniakiem miał się dowiedzieć, gdzie trafił, czym się ma zajmować.

Nie lubi, gdy się o nim mówi: cenzor. _– _Gdy tylko zrozumiałem, co robię, a stało sie to niemal natychmiast, poczułem obrzydzenie, wstręt. Kiedy ktoś mnie pyta, czy byłem cenzorem, odpowiadam: „nie”. Czuję się antycenzorem– przekonuje. Twierdzi, że od początku postanowił z tą instytucją walczyć, ujawnić jej działania. By to zrobić, musiał się jednak zatrudnić i tak pracować, jako cenzor, by nie wzbudzać podejrzeń. Pracował w zespole prasowym. Kontrolował to, co ukazywało się w „Dzienniku Polskim”, „Gazecie Krakowskiej”, „Echu Krakowa”, tygodniku „Życie Literackie”. –Najwyżej 10 razy coś usunąłem, ale nie było to nic ważnego. Musiałem wykazać się czujnością, bo inaczej wyrzucono by mnie, a miałem misję do wykonania – twierdzi dziś.

Strzyżewski wstydzi się natomiast tego, że wcześniej zapisał się najpierw do ZMS, a potem do PZPR. – _Zrobiłem to z oportunizmu. Byłem jednak tylko szeregowym członkiem partii__– usprawiedliwia się. – _Mam nadzieję, że dzięki ujawnieniu Księgi zapisów udało mi się tę hańbę zmyć. Ale w żaden sposób nie jestem bohaterem – dodaje.

***

– Księga zapisów zawierała drobiazgową litanię nazwisk, tematów i spraw, których nie można było publikować. Nie można było np. podawać informacji o rocznym spożyciu kawy, aferze łapówkarskiej w Sandomierzu, a na klepsydrach pisać, że ktoś był żołnierzem AK. Była systematycznie uzupełniana, bo wklejano do niej kolejne zakazy. Jeden z cenzorów mówi: – To było opasłe tomisko, księga długa, podzielona na działy. Trzeba było wbić sobie ją do głowy, żeby czegoś nie puścić.

– Adam Roliński przypomina, że oprócz dokumentów przepisanych przez Strzyżewskiego nie wiemy, co zawierała Księga zapisów. W każdej z 16 delegatur urzędu cenzury znajdowały się dwa jej egzemplarze: jeden w delegaturze, drugi w drukarni. Księgi były zamknięte w szafach pancernych. – Do dziś nikt nie natrafił na oryginalną Księgę – podkreśla Roliński. – A może spokojnie sobie leży w Archiwum Akt Nowych w __Warszawie?

– Wydawnictwo Prohibita wydało teraz „Wielką księgę cenzury PRL w dokumentach” Tomasza Strzyżewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski