Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cesare Prandelli nie przestaje zadziwiać. Tak samo jak Pirlo

RP
Enoch Balotelli przyjechał do Krakowa wesprzeć brata Fot. Remigiusz Półtorak
Enoch Balotelli przyjechał do Krakowa wesprzeć brata Fot. Remigiusz Półtorak
Atmosfera w ekipie włoskiej z dnia na dzień jest coraz lepsza. Jeśli w ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że Prandelli i jego piłkarze mają w Krakowie dolce vita, dzisiaj wypadałoby dodać - z właściwą dla Włochów przesadą - dolcissima vita.

Enoch Balotelli przyjechał do Krakowa wesprzeć brata Fot. Remigiusz Półtorak

WŁOCHY. Po meczu z Anglią włoski trener nie położył się spać, ale poszedł w kolejną pielgrzymkę - tym razem do Łagiewnik. Jak tak dalej... pójdzie, po finale będzie Częstochowa - żartują w Wieliczce.

Trenera wchodzącego wczoraj na konferencję powitały gromkie brawa. Od tych samych dziennikarzy, którzy jeszcze miesiąc wcześniej, w samym środku huraganu związanego z ustawianiem meczów we Włoszech - nie dawali większych szans na sukces.

Prandelli nie robi z tego zarzutu. Tryska humorem, ale też zachowuje trzeźwy umysł.

Jego ekipa zaczęła zachwycać, bo jest wierna zasadom narzuconym przez trenera przed dwoma laty; bo wreszcie gra w piłkę; bo szuka ciągle okazji do ataku. - Nie zadowalamy się tym, że znaleźliśmy się w najlepszej czwórce turnieju. Chcemy, aby ta przygoda trwała dalej - przyznaje w rozmowie z nami Giancarlo Abete, prezes włoskiej federacji. A Cesare Prandelli dodaje: - Dzisiaj wygrywają drużyny, które przesuwają linię obrony jak najwyżej i które mają odwagę atakować. My mamy.Wolę stracić gola po kontrataku niż stać w miejscu 20 minut, czekać na to, co zrobią rywale i męczyć się.

Powie ktoś: to takie mało włoskie.A jednak liczby przemawiają za Prandellim. W meczu z Anglikami jego gracze mieli 68 proc. posiadania piłki, oddali 35 (!) strzałów na bramkę, w tym 20 celnych. Jeden z dziennikarzynie mógł się wczoraj nadziwić, jak to możliwe, że w takich okolicznościach po 120 minutach konto Joe Harta pozostało czyste. Włoski trener tylko się jednak uśmiechnął, mając do powiedzenia zdecydowanie więcej na temat swojego najlepszego zawodnika. Andrea Pirlo przeżywa drugą młodość w reprezentacji, a komentatorzy nie mogą się go nachwalić. Z jego 104 podań w niedzielę wieczorem, zaledwie 6 nie znalazło właściwego adresata.

Największy podziw pomocnik Juventusu zdobył jednak dzięki ogromnej sile spokoju i słynnej już "podcince" w serii rzutów karnych. - Widziałem, że bramkarz był pozytywnie naładowany. Chciałem zrobić coś, co by go zdeprymowało, a nam dało przewagę psychologiczną - mówił po meczu.

- Andrea mnie zaskoczył tym strzałem. Chyba bym nie pomyślał, żeby tak próbować. Genialnie - zachwycał się Prandelli.

Na wczorajszym treningu ćwiczył już normalnie Giorgio Chiellini, co może oznaczać nowy skład obrony: Balzaretti, Barzagli, Bonucci, Chiellini. Na razie największy problem mają Włosi z regeneracją sił. - Niemcy mają tu przewagę, bo oni odpoczywają już od piątku - mówi Giambattista Venturati, specjalista od przygotowania fizycznego. - UEFA musi znaleźć jakieś rozwiązanie, bo dwa dni różnicyto bardzo dużo - uważa Prandelli, choć daleki jest od tonów oskarżycielskich.

Czwartkowy pojedynek na Stadionie Narodowym w Warszawie wzbudza emocje tym bardziej, że niemal zawsze mecze włosko-niemieckie tworzyły historię futbolu. Szczególnie tego w XX wieku. Mecz w półfinale mistrzostw świata w 1970 roku - zakończony po dogrywce zwycięstwem Włochów 4-3, mimo że po 90 minutach gry było "tylko" 1-1 - pozostanie w pamięci jako jeden z najpiękniejszych dreszczowców piłkarskich. Pięć goli w ciągu 30 minut! - Byłem wtedy małym chłopcem. Pamiętam, że oglądaliśmy tamto spotkanie razem z ojcem. Emocje były ogromne, może największe jakie kiedykolwiek przeżyłem, oglądając mecz - wspomina dzisiaj Prandelli.
Dwanaście lat później, w finale mundialu '82 (3-1) niezapomniany krzyk Marca Tardellego po drugim golu dla Italii przeszył dalekie zakamarki Santiago Bernabeu w Madrycie. Jaki to ma związek z dzisiejszą sytuacją? Wbrew pozorom, niemały. Oto Claudio Marchisio jest od dawna nazywany "małym Tardellim", tymczasem na Euro 2012 nie pokazał jeszcze wszystkich umiejętności. Poza tym, tamtej szczęśliwej dla Włochów nocy, z 11 na 12 lipca 1982, przyszedł na świat w szpitalu w Bari pewien chłopiec, o którym niemal 30 lat później miało stać się głośno. Nazywał się Antonio Cassano.

Dlatego o rezultat półfinału Włosi są dziwnie spokojni. Aż za bardzo.

REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Poznasz ich po fryzurze

Balotelli jr: "Trudno być bratem Mario"

Taka sama fryzura, ten sam szarmancki uśmiech. Enoch Balotelli, młodszy brat Mario, przypatrywał się wczoraj treningowi Włochów na stadionie Cracovii. Powiedzieć, że są jak dwie krople wody byłoby jednak przesadą. Różni ich jeszcze jedno: Enoch jest zdecydowanie bardziej nieśmiały, a może po prostu mniej przyzwyczajony do medialnej presji.

Na pytania lubi odpowiadać "półzdaniami" albo tylko przebiegle się uśmiechać. Wiadomo tylko, że nie zobaczy półfinału na żywo, bo dzisiaj wyjeżdża z Polski; że być może zakończy przygodę w Anglii i wróci do Włoch; że angielskie tabloidy są często zbyt surowe dla jego brata, bo "to dobry chłopak"; i przede wszystkim, że Mario oczekuje od kibiców i mediów więcej szacunku. A w ogóle to "trudno być bratem Balotellego" - przyznał nam szczerze 19-letni Enoch. (RP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski