Cesarka zmienia DNA dziecka

Zmianę zaobserwowano w białych ciałkach krwi, pobranych z pępowiny noworodków. Naukowcy odkryli, że białe krwinki mają inną strukturę u dzieci urodzonych przez planowane cesarskie cięcie, niż u tych, które przyszły na świat siłami natury.
- Uważamy, że to ważne, pionierskie odkrycie - powiedział dziennikowi "Svenska Dagbladet" profesor Mikael Norman, pediatra i członek zespołu badawczego w Instytucie Karolinska.
Według badaczy, odkrycie o wpływie zabiegu na DNA częściowo wyjaśnia fakt, że dzieci urodzone przez cesarkę częściej w późniejszym życiu zapadają na choroby immunologiczne, np. cukrzycę, raka czy astmę, częściej też cierpią na alergie. Czynnik, który powoduje zmiany w kodzie genetycznym, to prawdopodobnie poziom stresu przy narodzinach.
W czasie porodu siłami natury stres nasila się stopniowo i jest wyraźnie ukierunkowany na cel, podczas gdy cesarka to olbrzymi szok i zaskoczenie dla dziecka.
(PAP)
Rozmowa z prof. RYSZARDEM LAUTERBACHEM, szefem Kliniki Neonatologii CMUJ
Czy dzieci przychodzące na świat w wyniku cesarskiego cięcia są bardziej narażone na choroby?
- Cięcie cesarskie jest sytuacją medyczną, która powinna być tzw. mniejszym złem, a to znaczy, że wybieramy ten sposób urodzenia dziecka tylko wtedy, gdy poród drogami natury zagraża zdrowiu matki lub dziecka bądź też jest koniecznym najszybszym sposobem wydobycia dziecka z macicy. W każdej innej sytuacji stwarzamy zagrożenie dla zdrowia dziecka, które powinno urodzić się drogami natury. Wiadomym jest na przykład, że dzieci urodzone drogą cięcia cesarskiego częściej zapadają na choroby alergiczne. Poród poprzez cięcie to ominięcie kanału rodnego matki, przez który w czasie porodu fizjologicznego dziecko przechodzi, "kolonizując" się jej bakteriami. To może w sposób istotny wpłynąć na funkcję układu immunologicznego w ciągu całego dalszego życia. Brak tych bakterii powoduje, że dziecko częściej choruje na alergie, ma skłonność do otyłości, a nawet częściej zapada na tzw. choroby cywilizacyjne.
Czyli odwrót od porodów cesarskim cięciem?
- Zależy, w jakiej sytuacji klinicznej. Jeśli jest to cięcie ze wskazań lekarskich, nie ma o czym dyskutować. Podobnie jak w sytuacji, gdy akcja porodowa już się zaczęła i nie może być dokończona w sposób fizjologiczny. Ale na pewno nie cesarka na życzenie, lub inaczej - "na zimno" - w 34., 35. lub 36. tygodniu życia dziecka. Czasem bywa tak, że matka ma jakieś plany osobiste na tydzień później albo, co gorsza, lekarz opiekujący się ciążą za dwa dni jedzie na urlop. Oczywiście, płód jest już prawie dojrzały, ukształtowany i może się wydawać, że to dla noworodka bez wielkiej różnicy, gdy przyjdzie na świat tydzień wcześniej. Jednak dla dziecka każdy dzień w łonie matki jest ważny. W Stanach Zjednoczonych dziś zauważa się ten poważny problem, czyli rodzenie cesarką tzw. późnych wcześniaków. Dzieci te 4,5 razy częściej umierają i znacznie częściej są hospitalizowane w porównaniu do noworodków urodzonych o czasie.
Dlaczego zainicjowana akcja porodowa, nawet jeśli kończy się cięciem cesarskim, jest tak ważna?
- Zainicjowana akcja porodowa w przypadku dziecka przebywającego w łonie matki powyżej 33 tygodni jest korzystna, bowiem przygotowuje je do narodzin - nawet jeśli poród zakończy się cięciem. Gdy jej brak, dziecko rodzi się nagle, całkowicie zaskoczone tym faktem. Nie umiem powiedzieć, czy szok wpływa na przeprogramowanie DNA dziecka, ale na pewno akcja porodowa działa korzystnie na jego zdrowie. Cięcie to fantastyczny sposób niesienia pomocy dziecku, a czasem matce, ale tylko wtedy, gdy taka pomoc jest niezbędna. Każde inne wskazanie jest świadomym wybieraniem zagrożenia dla matki i jej dziecka.
ROZMAWIAŁA ELŻBIETA BOREK