Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chavez przekona Smudę do siebie? Prędzej zewangelizuje cały Bronx

Rozmawiała Justyna Krupa
Osman Chavez ostatnio był wypożyczony z Wisły do chińskiego Qingdao Jonoon
Osman Chavez ostatnio był wypożyczony z Wisły do chińskiego Qingdao Jonoon Wojciech Matusik
Rozmowa. Co robił Osman Chavez, obrońca Wisły, gdy nie było go w Krakowie? Śpiewał, tańczył, grał na bębnie i głosił Słowo Boże

- Planuje Pan pojawić się w styczniu w Polsce, by rozpocząć z Wisłą przygotowania do sezonu?

- Jak najbardziej. Mam ważny kontrakt z Wisłą i zamierzam się stawić na pierwszym treningu. W połowie stycznia będę już sobie biegał w Myślenicach po boisku.

- A co z klubami z Hondurasu? Media w Pana ojczyźnie rozpisują się, że chciałyby Pana zatrudnić Real Espana, CD Motagua i CD Platense. Oczywiście, gdyby rozwiązał Pan wcześniej umowę z krakowskim klubem.

- Owszem, istniałaby taka możliwość. Działacze Realu Espana zorientowali się, że chętnie zostałbym na dłużej w ojczyźnie, bo w lutym ma się urodzić moje trzecie dziecko. Z tego właśnie względu rozważałem możliwość pozostania w Hondurasie, by być przy porodzie i tak dalej. Real jest w lepszej sytuacji finansowej, choć Platense to też była jedna z opcji. Jednak mam ważny kontrakt z Wisłą i teraz jedyne, co mogę zrobić, to czekać, aż wydarzy się coś konkretnego. A przede wszystkim stawić się w styczniu w Krakowie.

- Pańska rodzina nie wolałaby, żeby Pan jednak nie wracał do Polski?

- Sądzę, że niestety - niezależnie od tego, jak bardzo bym chciał zostać z rodziną w Hondurasie - nie mogę sobie na to pozwolić i ostatecznie lepiej będzie, jeśli w najbliższym czasie przylecę do Krakowa. Tak, bym wypełniał moje obowiązki wynikające z kontraktu z Wisłą i już pierwszego dnia przygotowań pojawił się na treningu. Będę walczył o miejsce w składzie. Moja przyszłość jest w rękach krakowskiego klubu. Dopóki Wisła oficjalnie nie zakomunikuje mi, że mnie już nie potrzebuje, to jak każdy profesjonalista będę wypełniać moje obowiązki. Jak już będę w Polsce, to zobaczymy, co się będzie działo dalej.

- Pański agent rozmawia z Wisłą o zmianie warunków Pańskiego kontraktu lub jego rozwiązaniu za porozumieniem stron?

- Mój menedżer jest w kontakcie z działaczami Wisły, ale na razie muszę czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Ja chciałbym nadal być w krakowskiej drużynie. Gdyby to ode mnie zależało, chciałbym grać w Wiśle do emerytury. Marzę o tym, by osiągnąć jeszcze wiele rzeczy z tą drużyną. A nie dochodzić do takiego momentu, by rozważać rozwiązanie umowy. Chciałbym zdobyć z Wisłą czternaste mistrzostwo Polski. A nawet piętnaste i szesnaste.

- Ale trener Franciszek Smuda nie robi Panu w wywiadach wielkich nadziei. Mówi wprost: "Osman to porządny chłopak, ale w Wiśle będzie mu ciężko o grę". Poza tym, w przyszłym sezonie na boiskach ekstraklasy będzie obowiązywać limit dla graczy spoza UE.

- Jasne, ale zamierzam walczyć o miejsce w składzie. Zobaczymy, kto na nie w praktyce zasłuży. Kto więcej biega, kto lepiej kryje, kto wyżej wyskakuje itd. Sezon jest długi i zamierzam czekać na swoją szansę. A co do tych ograniczeń wobec zawodników spoza UE - ja zamierzam być pierwszym z nich, a kto poza tym zmieści się w tym limicie, to już nie moja sprawa.

- A jak z Pańską formą? Grę w chińskiej lidze zakończył Pan przecież dwa miesiące temu.

- Oczywiście pracuję nad formą indywidualnie, ale też trenowałem z moim byłym klubem, czyli CD Platense. Chcę się pokazać
w Krakowie w jak najlepszej kondycji.

- A co Pan na to, że nowym selekcjonerem kadry Hondurasu został Jorge Luis Pinto? Prowadząc zespół Kostaryki, sensacyjnie dotarł z nią do ćwierćfinału ostatnich mistrzostw świata.

- Rozmawiałem na jego temat z Juniorem Diazem [były piłkarz Wisły - red.] i jeszcze jednym Kostarykaninem, którego poznałem w Chinach. Obaj mówią, że to bardzo wymagający szkoleniowiec. Zwraca uwagę na to, jak zawodnik się prowadzi, czy nie ma nadprogramowych kilogramów - na wszystko. Robi to jednak po to, by jego praca dała jak najlepszy efekt. Nie miałem jeszcze okazji rozmawiać z tym szkoleniowcem, ale najważniejsze, bym wrócił do grania na odpowiednim poziomie. Najłatwiej mi będzie "przemówić" do niego moją grą.

- Co jeszcze porabiał Pan przez ostatnie dwa miesiące? W praktyce miał Pan wakacje.

- Oczywiście oddawałem się mojej pasji, czyli ewangelizowaniu. Bycie pastorem traktuję jako powołanie od Boga. Dlatego po powrocie z Chin podróżowałem po Hondurasie oraz Stanach Zjednoczonych i przekazywałem ludziom Słowo Boże. Towarzyszył mi m.in. mój znajomy Olivier, który śpiewa muzykę chrześcijańską w stylu reggae. Cieszę się, gdy ludzie wokół mnie przełamują się i płaczą jak dzieci, bo czują się wreszcie wolni np. od uzależnień, chorób i innych problemów. I czują, że w końcu mogą przyjąć Boga do swojego serca. W ciągu tych kilku tygodni odwiedziliśmy m.in. Nowy York, w tym Bronx, oraz New Jersey.

- I jak wrażenia z Bronksu? Ta część Nowego Jorku regularnie pojawia się w zestawieniach najbardziej niebezpiecznych dzielnic świata.

- E, moim zdaniem, to jakaś niepotrzebna psychoza. Są tam miejsca, gdzie człowiek może spacerować ciemną nocą i nic się nie dzieje. Już to sprawdzałem. Czuję się tam bezpiecznie, jakbym się tam urodził.

- Na zdjęciach z tych wydarzeń umieszczonych na portalu społecznościowym można zobaczyć Pana z mikrofonem w ręce. Wygląda, jakby Pan śpiewał.

- Na takich spotkaniach religijnych śpiewam, tańczę, a nawet gram na bębnie. Jest to instrument typowy dla naszej kultury, więc siłą rzeczy umiem sobie z nim radzić. No cóż, dobry misjonarz musi się znać na wszystkim po trochu (śmiech).

- W jednym z wywiadów dla honduraskich mediów wyznał Pan nawet, że to kościół jest dla Pana bardziej "naturalnym
środowiskiem" niż boisko. To prawda?

- To fakt. Wiadomo, na boisku trzeba w każdej sekundzie być bardzo czujnym, uważać na wszystko. Uważać, by dobrze grać, by postępować zgodnie z zasadami fair-play. Musisz zwracać uwagę nawet na to, jak manifestujesz swoją radość. Tymczasem w domu Bożym można sobie pozwolić na naturalność, na nieskrępowaną radość. Cieszą mnie obie te aktywności, ale łatwiej mi cieszyć się tą religijną stroną mojego życia.

Dlatego właśnie, że ona oferuje spokój i miłość. A tymczasem na boisku trzeba być jednak agresywnym, skoncentrowanym, poważnym i pełnym napięcia. Inna rzecz, że moim zdaniem obie te rzeczy są powiązane ze sobą - ewangelizacja i świat futbolu. Sądzę, że Bóg w pewien sposób nagradza mnie na boisku za to, że głoszę jego przesłanie wśród ludzi.

- Nie rozważał Pan przejścia w tym momencie na piłkarską emeryturę i zajęcia się na poważnie tylko ewangelizacją albo ewentualnie prowadzeniem jakiegoś biznesu?

- Jasne, w przyszłości będę to rozważał, ale na razie chcę jeszcze przez pięć-sześć lat pograć w piłkę. A na emeryturze będę mógł już w pełni zająć się głoszeniem Słowa Bożego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski