Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą gwarancji jakości tego co jemy. Rozmowa z reprezentantem Stowarzyszenia Ogólnopolskiego Związku Producentów Warzyw

Ewa Tyrpa
FOT. ARCHIWUM ROBERTA PIORUNOWICZA
Kontrowersje. ROBERT PIORUNOWICZ, reprezentant Stowarzyszenia Ogólnopolskiego Związku Producentów Warzyw: nie jesteśmy przeciwni wwozowi żywności do Polski.

Jest Pan rozczarowany ostatnim walnym zgromadzeniem Małopolskiej Izby Rolniczej?

Bardzo. Myśleliśmy razem z innymi producentami warzyw że ten samorząd mający służyć rolnikom, pomoże w rozwiązaniu wielu trapiących nas problemów.

Czego producenci warzyw oczekiwali?

Jest naprawdę wiele bolączek i spraw, którymi Izba powinna się zająć. Uważamy, że Izba powinna mieć udział w działaniach na rzecz poprawienia jakości żywności. Nie było mowy o tym, co się stanie po 2022 roku, kiedy wygasną umowy na wynajem na placu na Rybitwach w Krakowie. Oczekiwaliśmy dyskusji, a nawet decyzji o stworzeniu nowego punktu przeładunkowego i w ogóle o poprawieniu sytuacji w rolnictwie. Tymczasem spotykamy się z milczeniem w wielu ważnych sprawach.

Nie wypalił pomysł Stowarzyszenia obiecany przez ministra rolnictwa, utworzenia w Igołomi przez państwo nowoczesnej giełdy rolno-spożywczej z przetwórstwem produktów z rodzimych gospodarstw…

Premier obiecał powołanie państwowego holdingu spożywczego. Jesienią zeszłego roku w naszej gminie miała obradować sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jednak decyzją polityczną została odwołana. Od tego czasu jakby nastąpiła zmowa milczenia i temat stworzenia holdingu, między innymi z przetwórnią, stał się dla niektórych posłów tematem drażniącym. No cóż, szkoda, że tak się wspiera gospodarstwa rodzime i rodzinne. Związek działa aktywnie w Ministerstwie Rolnictwa i w Sejmie, by ta inwestycja powstała w naszym regionie, ale ze wsparciem samorządowców bywa różnie. Niezależność finansowa i polityczna związku pozwala wskazywać nieprawidłowości wokół rolnictwa i niekorzystne skutki tych działań dla społeczeństwa.

Domyśla się Pan dlaczego?

Zawsze chodzi o pieniądze. Odnosimy wrażenie, że władzom nie zależy na jakości żywności, na tworzeniu rezerw i magazynów, które są niezbędne na wypadek różnych zdarzeń. Okazuje się, że wwóz żywności z państw Unii Europejskiej do Polski nie jest całkiem czysty. Nie jest monitorowany. Ludzie nie wiedzą co jedzą, bo towary z krajów Unii Europejskiej przyjeżdżają do Polski bez żadnej kontroli i badań. Często niedopuszczone do sprzedaży w tych krajach produkty, trafiają do nas jako polskie, bo są przepakowywane. Grożą za to kary, ale mało kto się tym przejmuje. A nasi rolnicy często nieświadomie stają się słupami. Taki proceder rozbija cały system rolnictwa i świadczy o bezradności naszych instytucji jak Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Straży Granicznej i w ogóle naszego państwa.
Gdyby jakieś nieprawidłowości, na przykład stwierdzono bakterię w warzywie wyhodowanym przez polskiego rolnika, to on zostałby obciążony kosztami utylizacji. A spoza Polski takie wjeżdżają.

A znana sprawa wwozu skażonych ziemniaków w zeszłym roku?

To były ziemniaki z jednego z państw Unii wycofane z rynku i przeznaczone do utylizacji. Jednak trafiły do Polski, zostały tu przepakowane jako nasze i dystrybuowane głównie w centralnej Polsce. Ktoś też wysłał je do Austrii, gdzie je zbadano i wycofano do utylizacji, ale poszła opinia, że to polskie ziemniaki.

To o czym Pan mówi jest przerażające…

To jest powszechnie znane obecnym i poprzednim władzom, tylko nikt się nie chce tym zająć, bo zbyt duża jest grupa interesów. A Polska sporo traci i stała się dzieckiem do bicia, miejscem do czyszczenia magazynów u naszych sąsiadów. A przecież są zapisy w Ustawie o ochronie roślin, mówiącej o konieczności sprawdzania badań wwożonej żywności do Polski, ale służby nie sprawdzają systematycznie takich dokumentów.

Czyli obiegowa opinia, że nie wiemy co jemy, znajduje potwierdzenie?

Nie dziwmy się, że lekarze alarmują o coraz powszechniejszych chorobach nowotworowych. Na walnym Izby Rolniczej, jeden z inspektorów mówił o kontroli dwóch tirów z ziemniakami, ale nie wiedział skąd one są. Tłumaczenie, że celnicy mogą kontrolować tylko towary spoza Unii nie przemawia do nas, bo możemy podejrzewać, że jesteśmy śmietnikiem, który wszystko przyjmie. Dlaczego inne kraje potrafią chronić swój rynek? W Czechach i Niemczech nasza żywność jest badana, a my cudzej nie możemy? Chcę zaznaczyć, że my nie jesteśmy przeciwni wwozowi żywności do Polski, ale domagamy się takich działań, byśmy mieli stuprocentową gwarancję dobrej jakości.

Nie śmiem pytać o GMO?

Powiem krótko: nie powinniśmy być oszukiwani, że nie stosuje się gmo, bo nasiona z gmo są u nas od dawna sprzedawane. Myślę, że skutki będą odczuwalne szybciej, niż za 30 lat, jak zakładano.

Koniec gorszego jedzenia. Żywność w Polsce jak na Zachodzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski