Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą i drogi, i domów

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Przebieg przyszłej trasy budzi wielkie emocje i zainteresowanie wśród mieszkańców
Przebieg przyszłej trasy budzi wielkie emocje i zainteresowanie wśród mieszkańców Fot. Aleksander Gąciarz
Kontrowersje. Projektowana droga ekspresowa S7 pobiegnie w miejscach, w których w tej chwili znajdują się ludzkie siedliska, dlatego domy i budynki gospodarcze trzeba będzie wyburzyć. Nie wszyscy chcą się z tym pogodzić, nawet w zamian za odszkodowania.

Przełomowym momentem w sprawie będzie wydanie zezwolenia na realizację inwestycji drogowej (ZRID). To ona sprawi, że grunty, po których pobiegnie droga ekspresowa, staną się własnością Skarbu Państwa. Ich obecni właściciele będą mogli liczyć tylko na odszkodowanie z powodu utraty swoich gruntów, zabudowań i domów.

- Wysokość tych odszkodowań ustalą rzeczoznawcy wyłonieni w drodze przetargu przez Urząd Wojewódzki. Każda z nieruchomości, które zostaną zajęte na potrzeby inwestycji, będzie wyceniona, co stanie się podstawą do wypłaty odszkodowania - tłumaczył na środowym spotkaniu z mieszkańcami gminy Miechów Piotr Ciesielski.

Dodał, że w przypadku osób, które stracą swoje domy, zostanie wypłacona dodatkowa bonifikata w wysokości 10 tys. złotych. - To chyba na otarcie łez - padło z sali. Jak jednak wyjaśnił zastępca dyrektora krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Andrzej Kollbek, dodatkowa bonifikata ma na celu pokrycie kosztów przeprowadzki oraz straty moralne na jakie narażone są osoby, które muszą opuścić swoje domy.

Będzie odszkodowanie

Mimo zapewnień, że wycena zostanie dokonana uczciwie i każdy za utraconą nieruchomość otrzyma godziwą zapłatę, wiele osób nie chce się pogodzić z koniecznością opuszczenia swoich domów i gospodarstw. Uważają, że za swoje nieruchomości dostaną „marne grosze”. Grupa mieszkańców Poradowa, gdzie domów do wyburzenia jest najwięcej, założyła komitet, który zamierza nie dopuścić do zaplanowanego przebiegu trasy.

- Naszym zdaniem istnieją możliwości poprowadzenia drogi w miejscu, gdzie nie trzeba byłoby wyburzać aż tylu domów. Generalna Dyrekcja nie chce jednak słuchać naszych postulatów - przekonuje Andrzej Sokołowski z Poradowa. Nie zgadza się z tłumaczeniem inwestora, że na obecnym etapie, gdy wydana została decyzja środowiskowa, określająca przebieg drogi, zmiany są niemożliwe. - Decyzja o przebiegu trasy nie była z nami konsultowana. O wszystkim dowiedzieliśmy się, gdy było już po fakcie. Przecież niektóre z domów, które mają zostać wyburzone, nie mają nawet dziesięciu lat - przekonuje Andrzej Sokołowski.

Z kolei przedstawiciele GDDKiA tłumaczą, że rozmowy na temat proponowanego przebiegu drogi były prowadzone od 2004 roku, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska prowadziła konsultacje społeczne zanim wydała decyzję środowiskową. - Zmiana przebiegu trasy tak, jak to proponują mieszkańcy Poradowa jest niemożliwa z kilku powodów. Kolidowałoby to z obszarami Natura 2000. Po drugie warunki terenowe w proponowanym miejscu są o wiele trudniejsze. Poza tym droga musi spełniać określone standardy jeżeli chodzi o jej kształt i przebieg. Nie może być kręta, łuki muszą być bardzo łagodne - wylicza kierownik projektu Alina Wróbel.

Mieszkańcy nie ustąpią

Mieszkańcy Poradowa mimo to nie mają zamiaru ustąpić. Przekonują, że przy obecnych możliwościach technicznych nie jest problemem poprowadzenie drogi nawet w o wiele trudniejszym terenie niż ten w rejonie ich miejscowości. - Gdzie indziej drąży się tunele przez góry, a u nas nic się nie da. Generalna Dyrekcja chce po prostu wybudować drogę jak najtaniej - argumentują. Zarzucają też inwestorowi inne błędy.

- Osoby, które wytyczały przebieg drogi posługiwały się starymi mapami. Wielu domów, które teraz trzeba wyburzyć, wtedy jeszcze nie było. Jak można na takiej podstawie podejmować decyzje. Dlatego postanowiliśmy skierować sprawę do Sądu Administracyjnego i przez to jesteśmy uważani za buntowników - dodaje mieszkanka Poradowa, prosząca o zachowanie anonimowości.

Reprezentujący mieszkańców mec. Adam Pacuski uważa, że ich argumenty mogą przekonać sąd. - Gdybym nie wierzył w to, że sprawę można wygrać, nie podjąłby się jej prowadzenia. Niestety musi to trochę potrwać - mówi.

Kto spłaci kredyty?

Członkowie komitetu mają też żal do władz samorządowych Miechowa. Przypominają, że w momencie gdy był już znany planowany przebieg drogi, ludzie otrzymywali zgody na budowę domów w tym miejscu. - Wzięli na to kredyty, które do tej pory spłacają, a tymczasem ich zupełnie nowe domy mają być zburzone - dowodzą.

Zastępca burmistrza Miechowa Andrzej Banaśkiewicz odpowiada, że trudno mu się do zarzutu ustosunkować, ponieważ należałoby rozpatrywać każdy indywidualny przypadek oddzielnie. Przypomina, że propozycje studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego, uwzględniające proponowane przebiegi drogi ekspresowej, były dwa razy wykładane do wglądu mieszkańcom, zanim w 2014 roku studium zostało uchwalone. - Gdy jeden inwestor zwrócił się o wydanie warunków zabudowy działki leżącej na terenie planowanej drogi, wstrzymaliśmy się z wydaniem decyzji. Wtedy on odwołał się do warszawskiej centrali GDDKiA i ta stwierdziła, że nie ma podstaw, by wuzetki nie wydać - przypomina.

W opinii mieszkańców Poradowa gmina nie zgłosiła też inwestorowi przedstawianych przez nich postulatów. - Było w tej sprawie spotkanie w Warszawie, na którym był pan burmistrz Banaśkiewicz, ale nie przekazał uwag, o które prosiliśmy - mówią. Sam zainteresowany mówi natomiast, że tamto spotkanie miało przebieg bardzo ogólny i nikt go o zdanie na temat przebiegu drogi nie pytał.

Inwestycja jest potrzebna

Burmistrz Dariusz Marczewski podkreśla z kolei, że mimo kosztów społecznych inwestycja jako taka jest regionowi bardzo potrzebna i gmina zabiegała mocno o jej wykonanie.

- Zdaję sobie sprawę, że dla tych osób, które będą musiały się wyprowadzić, czasem po kilkudziesięciu latach, ze swoich domów, będzie to dramat. Z drugiej jednak strony budowa tej drogi nie tylko poprawi komunikację z Krakowem i Warszawą, ale niewątpliwie przyczyni się do rozwoju gospodarczego regionu. Powstaną nowe inwestycje, miejsca pracy. Dlatego naszym zdaniem jest ona bardzo potrzebna - przekonuje. - My też jesteśmy za budową tej drogi, też na nią czekamy. Chcemy tylko, żeby przebiegała w innym miejscu niż założono - odpowiadają mieszkańcy.

Póki wyroku w sprawie protestu mieszkańców Poradowa nie wydał sąd (wnioskodawcy spodziewają się wyroku latem), obowiązują dotychczasowe ustalenia, z których wynika, że po roku 2018 (wtedy ma zostać wydana decyzja ZRID) mieszkańcy gospodarstw przeznaczonych do likwidacji będą musieli znaleźć dla siebie nowe siedliska. Prawo mówi, że powinni je opuścić w ciągu 30 dni od otrzymania odszkodowania.

- W rzeczywistości ten czas może być dłuższy. Wszystko zależy, w którym momencie teren będzie potrzebny wykonawcy. Może to potrwać kilka miesięcy, ale raczej nie na tyle długo, by zdążyć z budową nowego domu - zastrzega dyrektor Kollbek.

[email protected]

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski