Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą łącką pędzić legalnie

Katarzyna Gajdosz
Stowarzyszenie Łącka Droga Owocowa zastrzegło w Urzędzie Patentowym RP w 2011 r. Wspólny Znak Towarowy Gwarancyjny Śliwowica Łącka. Trunek uznano też za niematerialne dobro kultury
Stowarzyszenie Łącka Droga Owocowa zastrzegło w Urzędzie Patentowym RP w 2011 r. Wspólny Znak Towarowy Gwarancyjny Śliwowica Łącka. Trunek uznano też za niematerialne dobro kultury Fot. Stanisław Śmierciak
Nowy Sącz. Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa i rozwoju wsi, znów obiecał, że postara się o legalizację śliwowicy. Sadownicy powątpiewają. - Sprawa za długo się ciągnie, żeby się ekscytować - mówi sołtys Łącka.

Sadownicy z Łącka z wójtem Janem Dziedziną wypomnieli ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztofowi Jurgielowi, że dziesięć lat temu obiecał im zalegalizować łącką śliwowicę. Ale słowa nie dotrzymał.

- Wtedy również jako minister odwiedził Łącko. Powołał nawet w Sejmie komisję do legalizacji destylatów owocowych, ale zawirowania polityczne spowodowały, że sprawa umarła - przypomina wójt.

Liczy, że obecnie, kiedy Jurgiel znów pełni urząd ministra rolnictwa, doprowadzi w końcu do legalizacji śliwowicy. - Teraz jest najlepszy na to czas - dodaje Dziedzina.

Droga przez mękę

Krzysztof Maurer, właściciel Tłoczni Maurera i prezes Stowarzyszenia Łącka Droga Owocowa, jest jedynym w gminie legalnym producentem śliwowicy. Zanim jednak w 2012 roku uzyskał wszelkie zgody, przeszedł prawdziwą drogę przez mękę. - Ale podjąłem się tej walki, bo już nie mogłem znieść opieszałości polityków - mówi Maurer. Uważa, że każdy z sadowników mógłby postąpić tak jak on, ale przeraża ich ogrom biurokracji.

- Legalizacja śliwowicy to zadanie, które podlega pod kilka resortów. Mamy w Polsce wiele sprzecznych ustaw. Teraz walka, którą ja przeszedłem, czeka polityków, jeśli chcą uporządkować przepisy - zauważa Maurer. Nie kryje, że z mniejszym niż 10 lat temu optymizmem podchodzi do obietnic szefa resortu rolnictwa.

Minister znowu obiecał

Tak jak dekadę temu Krzysztof Jurgiel zapowiedział podczas spotkania w Starostwie Powiatowym w Nowym Sączu, że sadownicy mogą liczyć na jego poparcie w sprawie legalizacji destylatów owocowych.

- Sprawdzamy, jak rozwiązały to inne państwa i niewykluczone, że skorzystamy z wypracowanego modelu austriackiego - stwierdził minister rolnictwa.

Zgodnie z tym systemem urządzenia do produkcji destylatów są plombowane przez urząd celny i mają nałożone liczniki. Sadownik może wytworzyć i sprzedać limitowaną ilość alkoholu, która jest obłożona akcyzą mniejszą nawet o połowę od stawki krajowej.

- Jeśli przekroczy ten limit albo osiągnie 40 tys. zł rocznego obrotu, rolnik staje się przedsiębiorcą i musi płacić pełne podatki - wyjaśnia poseł Jan Duda, zasiadający w sejmowej Komisji Rolnictwa. Przekonuje, że legalizacja śliwowicy to kwestia roku.

Pożyjemy, zobaczymy

- Trudno się ekscytować takimi zapowiedziami, kiedy sprawa ciągnie się już kilkadziesiąt lat - sceptycznie podchodzi do poselskich i ministerialnych deklaracji Józef Janczura, sołtys Łącka. Dodaje, że sami mieszkańcy są podzieleni. Nie wszyscy chcą legalnej śliwowicy.

- To nasza tradycja, zawsze ją pędziliśmy i nie potrzeba było żadnych zgód i kontroli - mówi Janczura.

Coraz częściej markę psują jednak kiepskie podróbki. - Nieuczciwi producenci sprzedają pod szyldem śliwowicy alkohol, który nie ma z nią nic wspólnego - dodaje sołtys.

Zdaniem Krzysztofa Maurera trzeba dopilnować, żeby oryginalna śliwowica była dostępna tylko w gminie Łącko.

- Podobnie jak w przywołanym przez ministra Jurgiela austriackim wzorcu lokalne produkty powinny być dostępne tylko w miejscu ich wytwarzania - zaznacza Maurer. - To sprzyja promocji regionu i napędza turystykę.

***

Fakty
Daje krzepę

Do tej pory nie udało się ustalić, od kiedy w Łącku wytwarzają trunek, który według porzekadła „daje krzepę i krasi lica”. Pewne jest, że jego historia jest długa, podobnie jak próba legalizacji. Tradycyjna śliwowica łącka ma nie mniej niż 70 proc. alkoholu i spożywa się ją z gorącą herbatą. Wytwarzana jest nie ze spirytusu, jak tańsze podróbki, ale z zacieru. Podstawą są oczywiście śliwki. Gorzelnik może wykorzystać samą śliwkę węgierkę albo mieszankę węgierki i damaszka.

Krasi lica

Śliwowica pędzona jest od późnej jesieni, po zbiorach owoców, do wiosny. Proces fermentacji trwa dwa miesiące, a pierwszą butelkę z owoców zebranych w danym roku uzyskuje się zazwyczaj na początek adwentu.

Niematerialne dobro
Choć śliwowica łącka jest wyrobem nielegalnym, to stanowi ona oficjalnie niematerialne dobro kultury. Ministerstwo Rolnictwa wpisało ją również na Listę Produktów Tradycyjnych. Co więcej, posiada Znak Towarowy Gwarancyjny. - Tylko nie ma komu go przyznawać - mówi Krzysztof Maurer, prezes Stowarzyszenia Łącka Droga Owocowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski