Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę być czołową postacią w Wiśle

TYM
Rafał Boguski podczas grudniowego meczu z Zagłębiem Lubin Fot. Michał Klag
Rafał Boguski podczas grudniowego meczu z Zagłębiem Lubin Fot. Michał Klag
Czy to będzie rok Rafała Boguskiego? Zawodnik "Białej Gwiazdy" liczy na to, że wreszcie przestaną go omijać kontuzje, obroni z Wisłą mistrzostwo Polski, awansuje do wymarzonej Ligi Mistrzów i otrzyma powołanie do reprezentacji.

Rafał Boguski podczas grudniowego meczu z Zagłębiem Lubin Fot. Michał Klag

RAFAŁ BOGUSKI. Pojechał z drużyną "Białej Gwiazdy" na obóz do Hiszpanii. W przyszłości chętnie zagrałby w tamtejszej lidze.

Na razie jednak walczy o to, aby całkowicie wrócić do zdrowia.

Po przyjściu do Wisły mówił Pan o przygodzie z piłką, a nie karierze, ale teraz chyba już czas myśleć o kluczowej roli w drużynie?

- Jak chyba każdy zawodnik Wisły chciałbym być wiodącą postacią w zespole. Wydaje mi się, że w naszej drużynie nie ma takiej osoby, która chciałaby stać z boku i godziła się z tym, żeby mówiło się tylko o innych.

Sugeruje Pan, że dla zawodników, którzy nie mają mocnej psychiki i osobowości w Wiśle nie ma miejsca?

- Wisła to taka drużyna, w której jest ogromna presja wyniku. Najwięcej szans na grę mają zawodnicy, którzy są silni psychicznie.

Pan jest na co dzień osobą spokojną. To pomogło poradzić sobie z tą presją czy lepiej jednak mają zawodnicy bardziej impulsywni?

- Najważniejsza jest chęć pokazania, że się jednak potrafi. Nawet krytyka czy niemiłe słowa nie powodowały, że rozczulałem się nad sobą. Raczej dopingowały mnie do jeszcze cięższej pracy. To pozwala radzić sobie z presją. Poza tym, człowiek po kilku sezonach potrafi się do niej przyzwyczaić.

Co do krytyki, to Pan nie dawał za wiele powodów do tego, aby jej doświadczyć...

- Staram się jej zapobiegać.

Czyli czuje się Pan w Wiśle już pewnie?

- Coraz pewniej. Nie mogę powiedzieć, iż mam taką pozycję w drużynie, że na pewno będę grał. Mam obawy, że jeżeli nie będę w pełni przygotowany to mogę usiąść na ławce.

Na pewno w tym przygotowaniu przeszkodził kolejny uraz, z powodu którego znów musiał Pan przerwać treningi...

- Na obozie w Turcji zrobiłem niefortunny wślizg i poczułem ból w przywodzicielu. Ten mięsień dokuczał mi już pod koniec jesiennej rundy i teraz znów się odezwał. Nasz rehabilitant Marcin Bisztyga robi wszystko, aby noga była sprawna. Jest z nią coraz lepiej. Bardzo chciałbym, aby zdrowie dopisało, żebym mógł zagrać w meczach sparingowych na zgrupowaniu w Hiszpanii.

Kontuzję dalej leczy Paweł Brożek, Patryk Małecki nie będzie mógł zagrać w pierwszym tegorocznym ligowym meczu z GKS Bełchatów z powodu żółtych kartek. Przygotowuje się Pan do szczególnej odpowiedzialności za grę w ataku?

- Wiadomo, jaka jest sytuacja w naszej drużynie. Czuję, że mogę wybiec w tym meczu w pierwszym składzie w ataku. Jednak na razie jednak myślę o tym, aby dojść do jak najlepszej dyspozycji.

Jest szansa na to, że mimo urazu będzie Pan w stanie przygotować się tak, aby wiosną być w stuprocentowej formie?

- Trudno powiedzieć, jak by się wszystko potoczyło, gdyby nie ten uraz. Trzeba pamiętać, że w ubiegłym roku miałem bardzo dużą przerwę spowodowaną kontuzją stawu skokowego. Aby po niej dojść do siebie podczas jednego okresu przygotowawczego, trzeba dozować obciążenia. Dotychczas wyglądało to dobrze. Kontuzja przywodziciela znów pokrzyżowała plany. Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz będzie ciężko o powrót do stuprocentowej formy.
Bardziej ma Pan zapewne na myśli przygotowanie kondycyjne, a nie umiejętności piłkarskie. Zagrał Pan od początku w ostatnim ubiegłorocznym spotkaniu z Zagłębiem Lubin i udowodnił, że mimo długiej przerwy w grze z czuciem piłki nie było problemów.

- Byłem zaskoczony, że tak dobrze wyszedł mi ten mecz z Zagłębiem. Byłem po nim bardzo zadowolony. Na pewno poczułem się dużo lepiej psychicznie, zeszło ze mnie całe napięcie związane z długim powrotem do zdrowia po kontuzji. Zacząłem myśleć tylko o tym, aby dobrze przygotować się do rundy wiosennej. Potwierdzam, że najgorzej jest z przygotowaniem fizycznym. Trzeba dużo czasu, aby się odbudować. Na szczęście pozostało go jeszcze trochę do rozpoczęcia rozgrywek i mam nadzieję, że moja wydolność i siła pójdą w górę. Teraz najbardziej potrzebuję tego, aby wrócić do regularnych treningów i co trzy dni rozegrać jakieś spotkanie. To pozwoliłoby poprawić wszystkie elementy piłkarskiego przygotowania.

Do dziś nie może Pan odżałować, że sędzia nie uznał Pana efektownej bramki przewrotką w meczu z Zagłębiem, która - jak udowodniły powtórki - została zdobyta prawidłowo?

- Już pogodziłem się z tą decyzją, ale przez kilka dni było o to trudno. Ta bramka byłaby znakomitym zwieńczeniem mojego powrotu do gry.

W tym spotkaniu wystąpił Pan w roli napastnika. To ulubiona pozycja na boisku?

- Dla mnie dalej najważniejsze jest to, aby grać. Co prawda najlepiej czuję się jako cofnięty napastnik, ale jeśli będzie potrzeba, aby zagrać na skrzydle albo na innej pozycji, będę się starał zrobić to jak najlepiej.

Chciałby Pan być zawodnikiem, do którego będzie dopasowywana gra innych w ofensywie?

- Nie wydaje mi się, aby taka koncepcja byłaby najlepsza. Myślę, że potrafię współpracować z różnymi zawodnikami, grającymi w różnym stylu. Dobrze układa mi się gra zarówno z Pawłem Brożkiem, jak i Patrykiem Małeckim, którzy prezentują odmienny styl.

Na najwyższym poziomie na wybór zagrania podczas meczu ma się zazwyczaj bardzo mało czasu, ułamki sekund. W takich momentach można w ogóle coś szybko przeanalizować czy raczej decydują automatyczne zagrania albo szczęście po przypadkowo wybranym rozwiązaniu?

- Wiele rzeczy wychodzi w trakcie meczu. Często niczego nie można zaplanować, bo trzeba dostosować się do ustawienia przeciwnika, gry w obronie. Nieraz można zauważyć jakąś lukę, możliwość niekonwencjonalnego zagrania, dającego szansę na zdobycie bramki. Dlatego tak samo cieszę się z podań poprzedzających gola, jak ze strzelonych bramek. Schematy rozegrania akcji są jednak również bardzo ważne. Dlatego tak mocno ćwiczymy je każdego tygodnia. Dzięki temu wiemy mniej więcej jak może się zachować kolega z drużyny i w które miejsce chce dostać piłkę. Indywidualne umiejętności są bardzo ważne, dzięki nim można przeprowadzić jedną akcję decydującą o losach meczu, ale wydaje mi się, że w przekroju całego sezonu zgrany kolektyw, który wie jak ma grać, przynosi większe efekty.
Jaka drużyna, Pana zdaniem, najlepiej opanowała ten element?

- Chyba Barcelona jest takim przykładem. Na pewno umiejętności techniczne jej zawodników też się liczą, ale widać, że mają doskonale opracowane schematy, które realizują prawie w każdym meczu. To im przynosi wiele goli.

Pana piłkarskim wzorem dalej jest jednak Alessandro Del Piero, a nie żaden zawodnik Barcelony?

- Nic się nie zmieniło, Del Piero dalej jest dla mnie największym wzorem. Przepaść między nami jest bardzo duża, ale dalej staram się podpatrywać tego zawodnika, jego poruszanie się na boisku, podania i strzały. Wydaje mi się, że w ostatnich dwóch sezonach udało mi się szczególnie poprawić podania do przodu do napastników albo pomocników.

Robiąc postępy zwiększa Pan szansę na otrzymanie oferty z jakiegoś zagranicznego klubu...

- Na pewno chciałbym kiedyś zagrać w mocnej zagranicznej lidze. Trzeba jednak pokazać na boisku, że jest się gotowym na wyjazd. Dlatego o ewentualnym transferze będę myślał w przyszłości, jeżeli zagram przynajmniej kilkanaście bardzo dobrych meczów i będę w dobrej dyspozycji.

Jeżeli miałby Pan możliwość wyboru, to na jaką ligę by się Pan zdecydował?

- Jeżeli chodzi o atrakcyjność futbolu, to liga angielska bije wszystkich. Mam świadomość, że tam występują zawodnicy o większej sile, wydolności, lepszym zdrowiu, choć są przykłady piłkarzy, którzy radzą sobie w niej bez takich warunków. To jednak wyjątki.

Nie mam więc jakiejś wymarzonej ligi, w której mógłbym zagrać. Myślę, że liga hiszpańska albo włoska byłyby dla mnie najlepsze. Gdybym trafił do tej ostatniej, może byłaby jeszcze okazja zagrania przeciwko Del Piero, co jest dla mnie wielkim marzeniem. Na razie jednak nie miałem żadnych konkretnych ofert z zachodniej Europy.

A jest Pan zawiedziony, że swoich umiejętności nie mógł w ostatnich miesiącach potwierdzić w reprezentacji?

- Na pewno odczuwam jakiś zawód. Nie można jednak o tym myśleć, tylko trzeba pracować, dojść do dobrej dyspozycji i dać pretekst trenerowi reprezentacji, żeby wysłał powołanie. Na razie mam za sobą długą przerwę w grze i trudno na nie liczyć.

Można się również zareklamować w europejskich pucharach.

- Wiadomo, że w takich meczach na trybunach zasiadają różni menedżerowie czy skauci. Zrobimy wszystko, aby obronić mistrzostwo Polski i znów walczyć o Ligę Mistrzów. Jakie będą efekty, zobaczymy.

Ma Pan żal do kolegów, że w ubiegłym roku odpadli z eliminacji Ligi Mistrzów już w pierwszej rundzie po meczach z Levadią Tallin?

- Nie mam o to żalu. Było przykro, że nie wygraliśmy z tym przeciwnikiem. Teraz to już jednak historia, której nie ma co wspominać. Teraz należy się zmobilizować, aby taka wpadka już się nie powtórzyła.

Dalej Pana hobby to czytanie książek?

- Ostatnio przeczytałem ich dużo. Jedna z ostatnich to "Negocjator" Fredericka Forsyth'a. Spodobała mi się.
Taka lektura może podbudować przed przyszłymi negocjacjami transferowymi?

- Ta powieść dotyczy innej tematyki. Ewentualnymi negocjacjami transferowymi zajmie się menedżer. Czytanie to dla mnie tylko rozrywka.

Lubi Pan też chodzić do teatru. Zawód piłkarza jest podobny do aktora?

- Myślę, że jest pewne podobieństwo. Widzowie przychodzą zarówno do teatru, jak i na stadion. Dlatego na boisku można się trochę poczuć jak aktor. Stadiony są większymi scenami niż teatry, bo tutaj nikt nie wie, jaki będzie finał. Bardzo dużo jest taktyki, której musimy się trzymać, wypełniać założenia trenera. Czasem można jednak sobie pozwolić na własną inwencję, szczególnie w ataku.

Stadion wypełniony widzami po brzegi i ich doping bardzo Panu pomaga w grze? Słyszy Pan dokładnie co kibice śpiewają podczas meczu?

- Raczej muszę się wewnętrznie wyciszyć i skoncentrować na grze w piłkę. Doping kibiców jest jednak na pewno potrzebny. Kiedy słyszysz jak z wielu stron dochodzą do ciebie krzyki, to rośniesz, dodaje ci to skrzydeł, więcej wychodzi. Wsłuchuję się w ten rytm nadawany przez kibiców, ale nie koncentruję się nad tym, co śpiewają, tylko na grze. Wsłuchuję się w głosy z widowni, kiedy jest chwila radości, kiedy pada gol. To bardzo przyjemne.

To na koniec proszę powiedzieć, jaka Pana zdaniem będzie pierwsza trójka na zakończenie sezonu i kto spadnie z ligi?

- Pierwsza trójka pozostanie bez zmian: Wisła, Legia, Lech. Bardzo bym chciał, aby w takiej kolejności. Nie podejmę się natomiast wytypowania spadkowiczów. W tym roku bardzo trudno ich wskazać.

Rozmawiał PIOTR TYMCZAK

Na obóz z Gargułą

Drużyna "Białej Gwiazdy" od wczoraj rozpoczęła zgrupowanie w Hiszpanii. Wiślacy wyjechali rano z Krakowa do Warszawy, skąd odlecieli do Madrytu, tam mieli przesiadkę na samolot do Sewilli, gdzie rozpoczął się ostatni etap podróży - przejazd autokarem do Cartayi pod Huelvą. Obóz przygotowawczy potrwa przez 10 dni. W kadrze znalazł się Łukasz Garguła, który w ostatnich tygodniach przechodził rehabilitację po ponownej operacji kolana, którą przeszedł przed świętami Bożego Narodzenia. Trener Wisły Maciej Skorża postąpił więc podobnie jak w lipcu, kiedy Garguła również pojechał z zespołem na zgrupowanie do Austrii, gdzie ćwicząc indywidualnie odbudowywał formę po pierwszej operacji.

Do Hiszpanii nie poleciał Mateusz Kowalski, który przedłużył z Wisłą umowę do czerwca 2013 r., ale przez najbliższe pół roku dalej na zasadzie wypożyczenia będzie występował w Piaście Gliwice. W kadrze na obóz nie znalazł się również kontuzjowany Peter Singlar.

Podczas drugiego tej zimy zgrupowania zaplanowano 3 sparingi. Rywalami Wisły będą: Metalurg Zaporoże (10 lutego), Dynamo Kijów (14 lutego) oraz drużyna z Segunda Division (16 lutego). W ubiegłym tygodniu trener Skorża podkreślał, że nie wyobraża sobie, aby do Wisły nie dołączył jeszcze jeden napastnik. Dodał, że klub prowadzi zaawansowane rozmowy z kilkoma zawodnikami grającymi na tej pozycji, a dwaj z nich mogą pojawić się w Hiszpanii na testach.
Kadra Wisły na obóz. Bramkarze: Kurto, Juszczyk, Pawełek; obrońcy: Alvarez, Piotr Brożek, Czekaj, Cleber, Głowacki, Diaz, Jop, Marcelo; pomocnicy: Burliga, Chrapek, Garguła, Gołoś, Jirsak, Kirm, Łobodziński, Mączyński, Rado, Sobolewski; napastnicy: Boguski, Paweł Brożek, Małecki.

Senegalczyk już w Krakowie

W sobotnie popołudnie przyleciał do Krakowa Issa Ba. Środkowy pomocnik z Senegalu był spodziewany wcześniej, ale w rodzinnym kraju zatrzymały go sprawy osobiste. Ba wczoraj wypoczywał po podróży, a dziś ma przejść kompleksowe badania medyczne. Jeżeli wypadną one pomyślnie, to Senegalczyk podpisze półroczny kontrakt z Wisłą i dołączy do drużyny przebywającej na obozie w Hiszpanii.

Zastój na stadionie

Na stadionie Wisły trwa montaż dachu trybuny od strony parku Jordana, która miała być gotowa do końca ubiegłego roku. Zastój widoczny jest po przeciwnej stronie, gdzie nie zaczęła jeszcze rosnąć trybuna zachodnia, która ma być gotowa do czerwca. Władze miasta wciąż utrzymują, że na stadionie będzie można grać od lipca. Miasto ma również sfinansować obniżenie i wymianę murawy oraz montaż monitoringu i kołowrotków. (TYM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski