18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałbym dokończyć to, co zacząłem

Redakcja
Fot. Magdalena Uchto
Fot. Magdalena Uchto
ROZMOWA KONTROLOWANA. STANISŁAW PLUTA, wójt gminy Kozłów, mówi o tym, z czyjego doświadczenia korzysta w rządzeniu i o Pomniku Prywatyzacji, który próbuje sprzedać syndyk

Fot. Magdalena Uchto

Myśli Pan o kolejnej kadencji na stanowisku wójta?

- Tak, bo czuję pewien niedosyt. Są inwestycje, które rozpoczęliśmy, a które jeszcze nie są zakończone. Na niektóre pozyskaliśmy fundusze unijne. Kolejna kadencja byłaby sporym wyzwaniem, ale chciałbym je podjąć, by cieszyć się - wraz z mieszkańcami - z realizacji wielu zadań. Tym bardziej, że mam oparcie w większości radnych. Dobrze układa się również współpraca z pracownikami urzędu oraz sołtysami.

- W obecnej kadencji zrobili Państwo istotny krok w kierunku unormowania sytuacji prawnej PZZ w Kozłowie, co przez wiele lat wydawało się niemożliwe.

- To prawda. Działania związane z PZZ-ami rozpoczynaliśmy w okolicznościach bezsilności i niemocy. Ale zarówno ja, jak i mój zastępca, należymy do osób konsekwentnych w działaniu. Dlatego udało nam się doprowadzić sprawę do etapu, w którym sąd ogłosił w końcu upadłość i został ustanowiony syndyk.

- Ale to jeszcze nie koniec. Dawne elewatory nadal straszą. Jakie są szanse na to, że nieruchomość nie będzie się kojarzyć tylko ze smutnym "Pomnikiem Prywatyzacji III RP". Bo - przypomnijmy - taką nazwę tego terenu uchwaliła Rada Gminy.

- Syndyk próbuje sprzedać tę nieruchomość. Ponieważ jednak na razie się to nie udało, sąd zezwala na obniżanie ceny. Obecnie wynosi ona ponad 1,3 miliona złotych. Moim zdaniem nadal, jak na warunki naszej gminy, jest ona zbyt wysoka. Dlatego teraz wszystko jest w rękach syndyka i sądu. Mam nadzieję, że uda się w końcu znaleźć inwestora i pojawi się tu zakład, który zapewni wiele miejsc pracy. No i oczywiście podatki dla gminy. Natomiast mnie bardziej interesuje aspekt społeczny. Jeśli obiekt zostałby sprzedany za symboliczną "złotówkę", a ktoś zainwestowałby tu miliony i nieruchomość zaczęłaby tętnić życiem, byłbym zadowolony.

- Naprawdę wierzy Pan w taki finał tej sprawy?

- Gdybym nie miał nadziei, nie podejmowałbym żadnych starań.

- A pojawiają się w ogóle jakiekolwiek osoby zainteresowane tą nieruchomością?

- Było kilka osób, między innymi przedsiębiorca z Ukrainy, który myślał o składowaniu tu zboża. Pojawiają się też przedstawiciele firm logistycznych. Jednak myślę, że wszystkich odstrasza cena, ale także opłakany wygląd elewatorów zagrażających bezpieczeństwu. Może więc uda się przekonać sąd do obniżenia ceny.

- Ta kadencja odbyła się pod znakiem starań o unijne fundusze. Trudno było o nie walczyć?

- Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że po złożeniu wniosków nigdy nie było pewności, że otrzymamy pieniądze.

- Z którego dofinansowania się Pan najbardziej cieszy?

- Z wszystkich jestem zadowolony. Otrzymaliśmy fundusze na kontynuowanie budowy szkoły, co było dla nas bardzo ważną sprawą, ale też na wykonanie wodociągu w kilku miejscowościach gminy.

- Był już nawet taki moment, że nie wykluczali Państwo sprzedaży lub dzierżawy terenu z rozpoczętą budową szkoły.
- Rzeczywiście, taka oferta pojawiła się na naszej stronie internetowej. Bez funduszy unijnych, z niewielkim budżetem gminy, nie byłoby szans inwestowania w dokończenie budowy kompleksu oświatowego. Dlatego musieliśmy mieć jakąś alternatywę, by obiekt nie podzielił losów PZZ-ów. Ale na szczęście udało się pozyskać fundusze z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego, które pozwolą na dokończenie I etapu tej inwestycji. Dlatego ogłoszenie o ewentualnej sprzedaży zdjęliśmy ze strony internetowej, a radnym już się wyspowiadałem z tej decyzji.

- Jednak są tacy, którzy uważają, że realizując kilka inwestycji, zadłuża Pan gminę.

- Owszem, są takie zarzuty. Ale my wykonujemy te zadania, które zapewnią gminie rozwój. I by otrzymać na nie fundusze z zewnątrz, musimy zapewnić wkład własny. Dlatego nie ma możliwości, by nie zaciągać kredytów i się nie zadłużać. To nie są pieniądze na zbędne wydatki, ale na istotne inwestycje.

- Ile wynosi zadłużenie gminy?

- Na koniec lipca było to około 33,5 procent.

- Mówi Pan o realizowaniu ważnych inwestycji. Tymczasem, w prokuraturze, pojawiały się już doniesienia na Pana działalność.

- Prawdą jest, że takie doniesienie złożył przewodniczący Rady Gminy, ale bez wiedzy radnych, zarzucając, iż realizuję inwestycje, które nie przynoszą gminie dochodów, a ją zadłużają. Jeżeli zarzuca mi się, że przy wykorzystaniu zewnętrznych dotacji udało się wybudować boisko "Orlik", zmodernizować drogę gminną Przysieka - Marcinowice czy odnowić centrum Kozłowa, to nie wiem, jak mam to komentować. Przecież to są inwestycje, które będą służyć ludziom. Nie można wszystkiego przeliczać na pieniądze. Już nawet Dni Kozłowa nie organizujemy, by ktoś mi nie zarzucił, że publiczne fundusze wydajemy na zabawę.

- Nie układa się Panu współpraca z przewodniczącym Rady Gminy?

- Myślę, że jest poprawna. Trzeba wziąć pod uwagę, że jednak większość uchwał jest podejmowanych jednogłośnie, nie są one blokowane. A to jest bardzo ważne. Natomiast jest między nami różnica poglądów, ale niekoniecznie w sprawach związanych z gminą.

- Jednak atmosfera niektórych sesji może świadczyć o czymś innym?

- Rzeczywiście, na przedostatniej sesji pojawiła się w dyskusji tematyka zupełnie z nią nie związana. Żałuję, że podczas obrad prowadzi się kampanię, a nie rozmawia o sprawach istotnych. Ale postanowiłem już więcej nie wchodzić w polemikę nie związaną z przebiegiem sesji.

- Gmina Kozłów to jedna z tych, w których funkcjonuje Fundusz Sołecki. Uważa Pan, że jest on dobrym rozwiązaniem. Bo jednak przez wielu samorządowców jest dość mocno krytykowany.

- W naszej gminie ten fundusz się sprawdził. Zabezpieczamy pieniądze od strony formalnej; część kwoty - około 40 procent - pochodzi z budżetu państwa. Ważne jest to, że o tym, jak wydać pieniądze decyduje Rada Sołecka w porozumieniu z mieszkańcami. Dzięki temu powstają nowe place zabaw, które cieszą się sporym zainteresowaniem najmłodszych mieszkańców naszej gminy. Niektórzy wydają je na remont drogi czy oświetlenie. Wiadomo, że są różnice zdań, ale zawsze uda się osiągnąć porozumienie. To sprawia, że ludzie uczą się współdecydowania w dysponowaniu określonymi funduszami.
- Jest Pan wójtem pierwszą kadencję. Korzysta Pan z doświadczenia innych samorządowców - na przykład kolegów wójtów?

- Zawsze wymiana doświadczeń i poglądów jest konieczna. Bardzo dobrze układa mi się współpraca z wójtem gminy Charsznica Janem Żebrakiem, za co chcę mu podziękować.

- A korzysta Pan z pomocy poprzednika?

- Nie utrzymujemy kontaktów.

- Postanowił Pan ubiegać się o fotel wójta na kolejną kadencję. Zdecydował Pan, z jakiego komitetu Pan wystartuje?

- Długo się zastanawiałem. Ale postanowiłem, że będzie to "Ziemia Miechowska".

MAGDALENA UCHTO

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski