18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałbym przeżyć Solskiego - mówi Mieczysław Święcicki

WACŁAW KRUPIŃSKI
Mieczysław Święcicki niezmiennie trzyma fason FOT. MARIAN SATAŁA
Mieczysław Święcicki niezmiennie trzyma fason FOT. MARIAN SATAŁA
Wciąż nie poddaje się. Dwa lata temu, po 76. urodzinach, wyznał: "Postanowiłem obchodzić jubileusze co rok. Nie ma co czekać pięciu lat". I faktycznie - zaprasza 27 marca co rok. A plany ma znacznie bardziej dalekosiężne.

Mieczysław Święcicki niezmiennie trzyma fason FOT. MARIAN SATAŁA

STYL ŻYCIA. Książę Nastroju odstawił alkohol, schudł 20 kilogramów i stara się robić wszystko, by żyć jak najdłużej

- Marzę, że przeskoczę Ludwika Solskiego i życzę ci, żebyś ten jubileusz mych setnych urodzin mógł opisać - wyjawia podczas rozmowy dla "Dziennika Seniora".

- Nie czuję lat. Fakt, posiwiałem, ale to tylko lekka zmiana wizerunku. Poza tym - "w sercu ciągle maj". Ostatnio udało mi się zrzucić 20 kilogramów, czuję się zatem lepiej, skaczę po schodach jak sarenka. I generalnie odczuwam wielki powrót do radości...

Jak mówi, nie była to dieta rygorystyczna. Głównie ryby, chude białe mięso, zmielone orzechy laskowe i włoskie, pestki dyni, słonecznika oraz siemię lniane zalane jogurtem lub kefirem... - I koniecznie koktajl Herbalive`u. Wrzucam do niego surowe żółtko i mam śniadanie. Potem lekkie rosołki, jabłka...

Od trzech lat - ostatni raz podczas 75. urodzin, uczczonych 75 szampanami - nie używa w ogóle alkoholu. A miewał, co przyznaje (fakt, z trudem), z nim kłopoty; parokrotnie konieczna była pomoc specjalistów w szpitalu... Cóż, taki zawód, między sceną, estradą a barem, do którego wielbiciele wiedli na pokuszenie.

Wciąż też łaknie estrady, śpiewania, występów. Braw. Adoracji słuchaczy. Wszak to już ponad pół wieku, jak przystał do Piwnicy pod Baranami, by stać się jedną z jej legend, a z czasem Księciem Nastroju. Nikt tak jak on nie śpiewał romansów - "Żółty anioł" i "Madame Irene", "Anastazja Pietrowna"...

Występy i śpiewanie odmładzają? - pytam, przeczuwając odpowiedź i słyszę: - Każda praca uszlachetnia. A nasza - piosenkarzy, aktorów - uskrzydla. I dlatego jest jak narkotyk. I dlatego musi się dbać o siebie. Bo sztuka, którą uprawiamy, wymaga dobrej formy. Im więcej pracujesz nad nią, tym lżej masz później na scenie. Im jesteś bardziej sprawny, tym pewniej czujesz się podczas występu. Nie boisz się, że w jego trakcie zabraknie ci siły, nie utrzymasz przepony i będziesz miał kłopoty ze śpiewaniem. Nasz organizm to przecież najczulszy instrument.

Oczywiście, łatwiej jest wyjść w czasie programu kabaretu na dwie, trzy piosenki, ale przecież Mieczysław Święcicki wciąż daje cały recital. Nieraz z powodu bisów i dwugodzinny. Musi tak rozłożyć siły, by starczyło ich na cały wieczór.

Czy kobiety działają równie odmładzająco, pytam, choć wiem, że Książę Nastroju, jak na dżentelmena przystało, jest zawsze elegancko powściągliwy i choć śpiewa od dekad "a jam ją zgodną, chętną kładł wśród łanów, wśród jęczmienia", to prywatnie jest taktowny i dyskretny. - Kobiety przez cały czas działają odmładzająco, zwłaszcza gdy jest ta jedna, która ma szczególną moc...

Święcicki nie ukrywa, że wciąż ma wielkie powodzenie (- Aż się dziwię - mówi) i że bywa to kłopotliwe. I wtedy trzeba takim kobietom dać to do zrozumienia, elegancko i dyplomatycznie, by nie urazić i by, rzecz jasna, nie stracić ich jako widowni.

- Kobieta jest krynicą życia, jeśli chce cię oczarować, dać swoją przyjaźń, pieszczoty, choć niekoniecznie musi to się kończyć wielkim seksem, to jest cudownie. Bycie obok pięknej, szalonej, kochanej kobiety jest zawsze czymś ozdrowieńczym - zapala się Książę Nastroju. - I koniecznie taniec, który daje wyzwolenie...
I już z euforią mówi o tańcu, którego w domu uczył ojciec, jeszcze przy patefonie. I o zestawie płyt z muzyką z lat 20. i 30. minionego wieku, o piosenkach, zwłaszcza francuskich, o których niegdyś mówiło się "pościelówy", pozwalających wejść w stosowny nastrój.

I tak od kobiet i tańca przechodzimy niemal naturalnie do strojów, elegancji i powabu.

- Kiedyś z Piwnicy wychodzili artyści na Rynek i od razu byli rozpoznawalni. A dziś... - wzdycha.

To właśnie artyści powinni na co dzień ubarwiać życie, ulice. Sam niezmiennie trzyma fason. Czarny, długi płaszcz, kapelusz, na scenę szaliki. I koniecznie piękny krawat. Teraz o to łatwiej, kiedyś stylowe ubrania kupowało się na tandecie, otrzymywało z zagranicy. Z jakąż gracją obnosił Święcicki żaboty albo tzw. jaskółkę - szaro-czarną marynarkę o długich połach, sięgających z tyłu do kolan, do tego sztuczkowe spodnie, kamizelka. Jak fantazyjnie prezentował się w skórzanym, długim płaszczu i kapeluszu, co pokazuje fotografia zdobiąca legendarną płytę "Żółty anioł" z romansami Wertyńskiego. Ech, wspomnień czar.

Krawatów zebrał trzy i pół tysiąca... Kupował jeżdżąc po świecie, otrzymywał od wielbicielek. - Nieraz, żeby wejść w moje łaski, zabierały je mężom i kochankom...

O innych prezentach mówi powściągliwie; twierdząc, że nigdy nie chciał przyjmować tych drogich, a okazje się zdarzały, zwłaszcza gdy przez lata brylował na salonach nowojorskiego Greenpointu, dając coroczny show w klubie Europa, na którym bywała elita Polonii.

Pięć lat temu dostał od wielbicieli bmw, piękne, zabytkowe, 35-letnie. - Zapłaciłem tylko cło.

Ale i tak najważniejsza jest Piwnica pod Baranami. Bez niej nie wyobraża sobie życia. Jej oddaje każdą sobotę, jesienią gnał do niej z Paryża, gdzie występował przy okazji wystawy witraży Adama Stalony-Dobrzańskiego.

- Koledzy byli zdumieni, że tak szybko wróciłem z tego Paryża. To im powiedziałem, że mój Paryż jest tu, w Piwnicy.

A po chwili dodaje: - Tam powinny być jakieś katakumby, które by o nas przypominały. Stamtąd wyszliśmy, tam powinny zostać, choć jakaś nasza cząstka. Gdzieś w murze... Jak się idzie na Wawel, widać tabliczki rozmaitych darczyńców, którzy go ratowali. Myśmy uratowali pałac Potockich, dzięki kabaretowi zyskał on rangę, stał się sławny...

Czy myśli o śmierci? - Nie. Szkoda byłoby tak szybko znikać. Dlatego staram się robić wszystko, by żyć najdłużej, jak się da. Na tamą stronę zawsze się zdąży.

A plany, marzenia... - Pewnie, że mam. Te dotychczasowe spełniły mi się w 77 procentach, no niemal już w 78. Do setki jeszcze wiele pozostało... To co, opiszesz?

waclaw.krupinski@dziennik.krakow.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski