18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałem wyreżyserować coś innego

Redakcja
Igor zawsze przekorny Fot. Bartosz Holoszkiewicz
Igor zawsze przekorny Fot. Bartosz Holoszkiewicz
- Nie sposób nie zacząć tej rozmowy od występu Skalpela na ubiegłorocznej edycji festiwalu Sacrum Profanum. Jak wspominasz z perspektywy czasu swoje ponowne spotkanie z Marcinem Cichym oraz zmierzenie się z twórczością polskich gigantów muzyki współczesnej?

Igor zawsze przekorny Fot. Bartosz Holoszkiewicz

ROZMOWA z IGOREM BOXXEM o jego nowej płycie - "Dream Logic"

- Współpraca z Marcinem ułożyła się bardzo dobrze, czego rezultatem był właśnie ten koncert. Wszystko przebiegło wyśmienicie. Cieszymy się z tego, że festiwal okazał się katalizatorem, który nas zmobilizował do nagrywania kolejnej płyty Skalpela. Było to ciekawe doświadczenie, ale tożsame z tym, co robiliśmy wcześniej, biorąc na warsztat materiał jazzowy. Nie było dla nas nowością reinterpretowanie czyjejś twórczości. Już zanim spotkałem się z Filipem Berkowiczem, który nas zaprosił na Sacrum Profanum, słuchałem nagrań Pendereckiego z lat 60., widząc w nich duży potencjał sonorystyczny – bank fascynujących dźwięków, z których można układać nowe kompozycje. Prawdopodobnie te fascynacje odcisną jakieś piętno brzmieniowe na nowej płycie Skalpela.

- Teraz pracujesz znowu z Marcinem, ale niedawno ukazał się Twój drugi solowy album – „Dream Logic”. Jaka forma twórczości bardziej Ci odpowiada?

- Mentalnie – samodzielna. Ale muszę przyznać, że rezultaty współpracy z Marcinem są dla mnie bardziej interesujące. Kiedy tworzy się autorski materiał, jest oczywiście większy komfort podejmowania decyzji. W duecie ścierają się poglądy i trzeba iść na kompromisy. Ale czasami pomysły drugiej strony są ciekawsze i z tego wychodzi coś lepszego i pozytywnie zaskakującego.

- Twoja poprzednia płyta solowa była concept-albumem o poważnej treści. Dlaczego tym razem zaniechałeś tej formuły?

- „Breslau” był w jakimś sensie manifestacją mojego samopoczucia w tamtym okresie. Taką metaforą pewnych stanów depresyjnych. Nowy album wnosi oddech, jest raczej zabawą twórczą, którą również samemu sobie chcę pokazać, że mogę działać na różnych polach. Tak jak reżyserzy filmowi nie boją się różnych gatunków, tak ja chciałem wyreżyserować tym razem coś innego. Zamiast dramatu wojennego powstała komedia science-fiction.  

- Nowa elektronika pędzi ciągle do przodu, a Ty jeszcze przed wydaniem „Dream Logic” powiedziałeś, że chcesz tą płytą wrócić do lat 90.

- Elektronika pędzi bez opamiętania do... nikąd. Ta pogoń za nowością sprawia, że pojawiają się co chwilę jakieś innowacje, ale tak naprawdę nie wiadomo czemu mają one służyć. Przecież pewne skrajności w IDM-ie zostały już osiągnięte w latach 90. W niektórych przypadkach po prostu nie dało się tego słuchać. Obecnie chociażby Flying Lotus sięga po awangardowy struktury – ale tworzy je z przystępnych dźwięków. Pomysł ten został jednak już zrealizowany w ramach muzyki poważnej w zeszłym wieku. Na przykład Steve Reich tworzył skomplikowane kompozycje, ale harmonicznie łatwo przyswajalne. Młodzi ludzie powinni poznać historię takich działań, aby nie wyważać otwartych drzwi.

- Muzyka z „Dream Logic” ma żywe brzmienie, przypominając Twoje występy na żywo.

- To wynika z tego, że posługiwałem się podobnym narzędziem – programem Live. Ale też rzeczywiście podczas dwóch lat koncertów moja twórczość nabrała żywszego, tanecznego charakteru. Pojawiła się również płyta z remiksami „Last Party In Breslau”, która łączy te dwa wydawnictwa. Jest to więc muzyka rozrywkowa, ale również psychodeliczna. Nie tylko lata 90. są tu ważne, ale również 60. i 70., kiedy został wynaleziony psychodeliczny pop.

- No właśnie: „The 90’s” z wokalnymi samplami z utworu Pustek „Królowa Marsa”– brzmi jak transowy kraut-rock!

- Kraut-rock jest mi bliski – ta motoryczna muzyka stanowi naturalne środowisko, w którym się poruszam. Słychać to było na „Breslau”, słychać również na „Dream Logic”, tylko w innym kontekście.

- Ważnym wyznacznikiem płyty jest rytm: raz funkowy, raz hip-hopowy, kiedy indziej – transowy. Ciągnie Cię na dancefloor?

- Lubię muzykę taneczną, choć sam niekoniecznie jestem tancerzem. (śmiech) O tym jest poniekąd pierwszy utwór z płyty – „Kitsch Me To Dance”. Nie sądzę też, że te utwory staną się przebojami parkietów. W latach 90. na muzykę downtempo ukuto termin „headz”, który bodajże muzycy Massive Attack wyjaśnili: „To muzyka taneczna dla głowy”,__taka do słuchania na słuchawkach. I jest to jak najbardziej adekwatne do utworów z tej płyty.

- Kiedy rozmawialiśmy po wydaniu „Breslau”, mówiłeś, że zawiesiliście działalność Skalpela, bo byłeś zmęczony „babraniem się” w jazzowych samplach. Tymczasem na „Dream Logic” znów wracasz do tych dźwięków.

- Nie byłem obrażony na sample, ale na zaklasyfikowanie Skalpela do nurtu jazzowego. „Dream Logic” pokazuje, że korzystając z sampli jazzowych można się odnosić do innej muzyki: tanecznej czy kraut-rocka. Teraz łatwiej mi to robić, bo sporo się nauczyłem przez ten czas i mam dzisiaj większą swobodę realizacji swoich idei.

- To ile czasu zajęło Ci stworzenie nowego albumu?

- Powstawanie „Dream Logic” trochę przypominało sprzątanie biurka. Są to bowiem pomysły powstałe w przeciągu kilku ostatnich lat, które łączą się zgodnie z ideą wyrażoną w tytule – jedynie na zasadzie logiki snu. Stąd tyle tutaj przeskakiwania z klimatu w klimat, z brzmienia w brzmienie. Te kompozycje powstawały na luzie, niemal hobbystycznie, a żeby nie przepadły, pod koniec roku postanowiłem je zebrać i wydać na płycie.

- Okładka do „Dream Logic” została uznana za jedną z najciekawszych w minionym sezonie. Skąd pomysł na umieszczenie na niej chromafonu?

- Ta okładka powstała poniekąd dzięki Sacrum Profanum. Filip Berkowicz skojarzył mnie z wrocławskim kompozytorem muzyki współczesnej Cezarym Duchnowskim, który przygotowywał specjalną kompozycję na festiwal. I razem pojechaliśmy do Kolonii, gdzie w siedzibie zespołu Musique Fabrique natknąłem się na ten instrument i zrobiłem właśnie to zdjęcie. Ale zdjęcie to tylko połowa sukcesu, bo okładkę cudownie zaprojektował wybitnie zdolny grafik Łukasz Paluch, z którym współpracuję od czasów „Breslau”. Mam nadzieję, że jakość okładki i brzmienie płyty w pełni objawią się w wersji winylowej płyty, która niebawem pojawi się na rynku.  

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski