Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chemik w potrzasku

Londyn
W Kairze aresztowano wczoraj mężczyznę, który prawdopodobnie skonstruował bomby użyte w zamachach 7 lipca w Londynie. Cztery inne osoby podejrzewane o przygotowanie zamachów ujęto w Pakistanie.

Aresztowanie pięciu osób podejrzewanych o przygotowanie zamachów w Londynie

W Kairze aresztowano wczoraj mężczyznę, który prawdopodobnie skonstruował bomby użyte w zamachach 7 lipca w Londynie. Cztery inne osoby podejrzewane o przygotowanie zamachów ujęto w Pakistanie.

   Aresztowany w Egipcie mężczyzna to 33-letni chemik, Egipcjanin Magdi Mahmoud al-Nashar, który z Londynu wyjechał na dwa tygodnie przed zamachami. Po atakach poszukiwała go brytyjska policja, ponieważ zniknął ze swojego domu w Leeds na północy Anglii. Prawdopodobnie to właśnie al-Nashar skonstruował bomby użyte w zamachach.
   Władze Pakistanu aresztowały wczoraj w Fajsalabadzie w środkowej części kraju cztery osoby, podejrzewane o związki z ubiegłotygodniowymi samobójczymi zamachami bombowymi w Londynie.
   Przedstawiciel pakistańskich służb wywiadowczych ujawnił wcześniej, że jeden z zamachowców samobójców, Shehzad Tanweer, spotkał się dwa lata temu w Fajsalabadzie z członkiem powiązanego z Al-Kaidą ugrupowania zbrojnego. Mężczyzna ten przebywa obecnie w areszcie pod zarzutem współudziału w zamachu na kościół w stolicy Pakistanu Islamabadzie w 2002 roku.
   W zamachach w pociągach metra i autobusie miejskim w Londynie zginęły 54 osoby, około 700 zostało rannych. Wczoraj nie odnalazł się żaden z siedmiorga Polaków zaginionych po zamachach.
   - Istnieje pewien związek z Pakistanem, ale także z innymi krajami - powiedział wczoraj w wywiadzie dla BBC szef Scotland Yardu Ian Blair, przedstawiając obecny stan dochodzeń w sprawie zamachów 7 lipca w Londynie. Nie wyjaśnił, o jakie "inne kraje" chodzi.
   Jego zdaniem "fakt, że autorami zamachów są terroryści urodzeni w Wielkiej Brytanii, zmienia obraz terroryzmu". Czterech mężczyzn, pochodzących ze społeczności pakistańskiej w Leeds, w północnej Anglii, Blair nazwał "żołnierzami szczebla podstawowego". _- Staramy się dociec, kto ich zachęcał, kto kształcił, kto jest pirotechnikiem, kto bankierem - _podkreślił.
    (PAP)

Marzenia wysadzone w powietrze?

   Zdolna, młoda i wrażliwa Monika Suchocka opuściła Polskę, żeby szukać szczęścia w nowej, poszerzonej Unii Europejskiej. Jej wybór padł na Londyn, gdzie rozpoczęła pracę w centralnie położonej dzielnicy West Kensington. Artykuł o zaginionej Polce ukazał się na łamach brytyjskiej gazety "The Times".
   Do ostatniego czwartku miniony rok był bardzo pomyślny dla młodej Polki. W kwietniu obroniła pracę magisterską na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. "Zdecydowałyśmy, że zrobimy razem coś specjalnego" - mówi Ania Sakowicz, jedna z dwóch Polek, które przyjechały z Moniką do Londynu. Młoda absolwentka znalazła pracę jako asystentka do spraw administracyjnych w firmie księgowej położonej w sercu stolicy Wielkiej Brytanii. "Jest bardzo przyjazna, łatwo nawiązuje kontakty, ma własny styl" - opisuje Monikę Kim Phillips, koleżanka z pracy. "Często się uśmiecha, podchodzi do pracy z entuzjazmem. Jest bardzo lubiana" - dodaje.
   Po zamachach z 7 lipca londyńska policja zabezpieczyła należącą do Moniki szczoteczkę do zębów, celem pobrania materiału DNA do badań. Owego feralnego dnia Monika podróżowała do pracy metrem. Tuż przed tym, jak 4 fanatycznych zamachowców-samobójców wysadziło się w powietrze w różnych punktach miasta, młoda Polka zadzwoniła do biura, powiedziała kolegom, że spóźni się do pracy, ponieważ jej pociąg metra nie przyjechał na czas.
   "Monika często mdleje, gdy jest bardzo zdenerwowana lub spada jej ciśnienie" - mówi Ania Sakowicz. Razem z inną koleżanką zaginionej, Magdą Dondelewską, wciąż mają nadzieję, że zdezorientowana i będąca w stanie silnego szoku Monika leży na jednym ze szpitalnych łóżek. Obie przyjaciółki prowadzą gorączkowe poszukiwania, dzwonią wszędzie, gdzie się da. "Kiedy jedna z nas zaczyna płakać, druga szybko powtarza - ale pamiętasz, przecież tak często mdlała z nerwów" - opowiada Ania.
   W rodzinnym domu zaginionej jej brat Marcin czeka ciągle na telefon z Londynu, przeklinając swą słabą znajomość angielskiego. "Nic nie mogę, niestety, zrobić, pozostaje mi czekać" - mówi 25-latek. "Opiekuję się rodzicami, mama jest w strasznym stanie. Ciągle wyobrażam sobie, że Monika jest na wakacjach, to chyba lepsze niż myśleć o najgorszym?" - mówi Marcin. "Monika podążyła za swoim marzeniem, chciała w Anglii wyszlifować swój angielski, nauczyć się zawodu" - opowiada.
   Determinację młodej Polki doceniali jej pracodawcy. Ania mówi, że jej przyjaciółka bardzo lubiła swoją pracę. Każdego dnia po powrocie do domu cieszyła się z pochwał szefów. "Kiedy jesteś młodym pracownikiem w zagranicznej firmie, nawet kilka słów uznania sprawiają, że czujesz się lepiej" - mówi Ania. "Monika była chwalona nadzwyczaj często" - wspomina. A zdając sobie sprawę, że o przyjaciółce mówi w czasie przeszłym, dorzuca: "ciągle mamy nadzieję".
   Londyńska policja wciąż nie potrafi udzielić żadnych informacji na temat zaginionej Polki Moniki Suchockiej. Przyjaciółki Moniki kontynuują poszukiwania.
    MARCIN KIEŁBASA (Londyn)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski