Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chiński na maturze

GRAŻYNA STARZAK
W Instytucie Konfucjusza chińskiego uczą się nawet przedszkolaki. Fot. Archiwum Instytutu Konfucjusza
W Instytucie Konfucjusza chińskiego uczą się nawet przedszkolaki. Fot. Archiwum Instytutu Konfucjusza
Sześcioletnia Ania Mankiewicz, która rok temu zaczęła się uczyć chińskiego, na powitanie mówi - ,,ni hao". Ania nie jest wyjątkiem w gronie swoich rówieśników.

W Instytucie Konfucjusza chińskiego uczą się nawet przedszkolaki. Fot. Archiwum Instytutu Konfucjusza

W Instytucie Konfucjusza w Krakowie brakuje sal i wykładowców, żeby przyjąć wszystkich chętnych do nauki języka chińskiego. Jeśli ten trend się utrzyma, chiński może się niebawem znaleźć na maturze.

 

Języka, którego używają mieszkańcy Państwa Środka, uczą się przedszkolaki w wielu polskich miastach. Chiński nie jest też czymś nadzwyczajnym w podstawówkach i gimnazjach. W szkołach wyższych sinologia jest prawie tak samo oblegana jak informatyka. W Instytucie Konfucjusza w Krakowie brakuje sal i wykładowców, żeby przyjąć wszystkich chętnych do nauki chińskiego. Jeśli ten trend się utrzyma, za jakieś dwadzieścia lat chiński może się znaleźć na maturze. - Myślę, że o wiele wcześniej - poprawia mnie dr Joanna Wardęga, dyrektor Instytutu Konfucjusza.

Ania Mankiewicz naukę chińskiego zaczęła we wrocławskim przedszkolu "Król Maciuś". Jej rodzice kilka miesięcy temu przeprowadzili się do Krakowa. Ania będzie teraz szlifować język w Instytucie Konfucjusza. Sześciolatka potrafi policzyć po chińsku do dziesięciu, powiedzieć kilka zwrotów grzecznościowych, nazwać kolory i chińskie święta. Umie też narysować na tablicy kilka znaków. Na lekcjach dzieci poznają też proste piosenki, wierszyki. Są też specjalne zajęcia z kaligrafii. Znaki malują prawdziwym tuszem.

- Dzieci mają nadzwyczajny dar do uczenia się języka. Szkoda byłoby go zmarnować - mówi Anna Dąbrowska, autorka programu nauczania chińskiego dla przedszkolaków. Jej zdaniem znajomość wyłącznie angielskiego to w dzisiejszych czasach za mało. Dlaczego chiński? - Choćby dlatego, że co czwarty człowiek na świecie mówi po chińsku - tłumaczy Anna Dąbrowska.

- Chiny coraz bardziej otwierają się na świat. Znajomość chińskiego zyskuje więc na znaczeniu. Nauka tego języka od przedszkola może się okazać bardzo przydatna w przyszłości - uważa Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia chińskiego uczą się dzieci we wszystkich samorządowych przedszkolach. Miejscy radni zafundowali maluchom darmowe lekcje tego języka, uznając, że taki posag będzie procentował w przyszłości.

Wbrew powszechnej opinii chiński

wcale nie jest taki trudny.

- Gramatyka jest prosta. Nawet w porównaniu z gramatyką języka angielskiego. O polskim nie wspominając. W języku chińskim nie ma czasów. Nie ma koniugacji i deklinacji. Wymowa, dla Polaków, też jest łatwa. W naszym języku są bowiem zgłoski ż, ć, ź. To bardzo pomaga w nauce - mówi dr Joanna Wardęga.

Trudna jest - jej zdaniem- pisownia. Wywodzą się z pisma obrazkowego i mają ukryte znaczenia. Np. lodówka to lód i pudełko, pralka - prać i urządzenie. Dla obcokrajowca uczącego się chińskiego pewną trudność może też sprawiać to, że każdą kwestię da się powiedzieć z różną intonacją. W zależności od użytego tonu te same słowa będą mieć inne znaczenie.

- Polakowi łatwiej nauczyć się chińskiego niż Chińczykowi polskiego - uważa Tomasz Łętocha, student UJ z Myślenic. - Chińczycy mają łatwiejszą gramatykę - zgadza się z opinią dr Wardęgi. - W ich języku nie ma odmian. Są za to cztery tony, które zmieniają całkowicie znaczenie słów. Jeśli chodzi o pisownię - trzeba się ich po prostu nauczyć na pamięć - wyjaśnia.
Zarówno Joanna Wardęga, jak i Tomek Łętocha, podkreślają, że Chińczycy są bardzo tolerancyjni. Starają się zrozumieć Europejczyków, nawet jeżeli coś źle wymawiają. Są zadowoleni, że ktoś próbuje mówić w ich języku. Tomek jest na I roku "studiów dalekowschodnich" w UJ. Trzy, czasem nawet cztery razy w tygodniu w programie zajęć ma lekcje języka. Miał do wyboru: chiński albo japoński. Wybrał chiński, bo tak, jak jego mama, jest zafascynowany Chinami i ich kulturą. Ma też świadomość, że dzięki znajomości chińskiego będzie mu

łatwiej znaleźć pracę.

Tak myśli coraz więcej młodych Polaków. Krystyna Łętocha, mama Tomka, kierownik Biblioteki Pedagogicznej w Myślenicach, wyszła im naprzeciw. Zorganizowała w bibliotece zajęcia na temat Chin. Przy okazji rozdaje chętnym za darmo podręczniki do nauki języka. Dostała je z Instytutu Konfucjusza. Z tej oferty skorzystało tak wiele szkół, że ma już ułożony grafik na kilka miesięcy do przodu.

Instytut Konfucjusza w Krakowie, którego pełna nazwa brzmi "Centrum Języka i Kultury Chińskiej UJ", był pierwszym tego typu ośrodkiem w Polsce i 108 na świecie. Teraz w naszym kraju takich placówek jest już kilka. Na świecie ponad 400. Języka chińskiego można się też uczyć w powstających jak grzyby po deszczu prywatnych szkołach. Byłoby ich pewnie znacznie więcej, gdyby w równym tempie przybywało Chińczyków znających język polski. Na uniwersytecie w Pekinie jest, co prawda, filologia polska, przyjmują tam jednak dwudziestu kilku studentów. I to raz na cztery lata. - Zainteresowanie jest o wiele większe, lecz podobnie jak my, oni też mają kłopot z lektorami. Absolwenci filologii polskiej w Pekinie, tak samo jak znawcy chińskiego w Polsce, są natychmiast wychwytywani przez różne firmy - mówi Joanna Wardęga.

W Instytucie Konfucjusza pracuje od 2010 r. Może potwierdzić, że z roku na rok rośnie zainteresowanie nauką chińskiego. - Na początku mieliśmy jedną, niewielką grupę. Teraz mamy ponad 200 osób w Instytucie i ponad drugie tyle w krakowskich szkołach. W szkole Podstawowej nr 12 mamy aż trzy klasy, w których nauka odbywa się dwa razy w tygodniu.

Chińskiego w krakowskich szkołach uczy 26-letnia Mao Rui. "Marzenka" - jak mówią o niej w Instytucie, skończyła polonistykę w Pekinie. W Krakowie jest od roku. Mówi po polsku tak, jakby śpiewała. Można jej słuchać godzinami. - Często robię sobie przerwę, żebym mogła pomyśleć, jaką końcówkę dodać. Najwięcej kłopotu sprawia mi wasza gramatyka - wyznaje z uśmiechem. Jak ocenia zdolności językowe Polaków? - Nie jest z tym źle - odpowiada. - W nauce każdego języka ważna jest systematyczna praca. Kto stosuje się do tej zasady, szybko osiąga sukces.

Mao-Marzenka zauważyła, że w Polsce w ostatnich kilku latach bardzo wzrosło zainteresowanie Chinami. Trzy lata temu z okładem była w naszym kraju na praktyce. W charakterze wolontariuszki. Uczyła chińskiego w Instytucie Konfucjusza. Była wówczas jedyną lektorką z Chin i dawała sobie radę. - Teraz w Instytucie mamy pięcioro lektorów i okazuje się, że jest ich za mało.
- Brakuje lektorów, brakuje sal. Dlatego zrezygnowaliśmy z reklamy, bo gdyby było więcej chętnych na kurs chińskiego, nie mielibyśmy ich gdzie pomieścić - ubolewa Joanna Wardęga.

- Co powoduje, że w tak szybkim tempie rośnie liczba chętnych - pytam szefową Instytutu. - Chińczycy bardzo dużo inwestują na naszym kontynencie. W tym roku było więcej chińskich inwestycji w Europie niż europejskich w Chinach. Coraz więcej Polaków wyjeżdża do Chin. Tam pracują w różnych firmach. Młodzi jadą tam również po to, aby się uczyć języka. W zeszłym roku wysłaliśmy kilkanaście osób na roczne stypendia. Strona chińska oferuje też możliwość odbycia tam studiów doktoranckich i nawet kilkuletni pobyt dla doktorantów z Polski. Wymagana jest, oczywiście, znajomość języka na dość wysokim poziomie. Stąd też pewnie wzrost zainteresowania nauką - odpowiada.

W Ministerstwie Gospodarki można się dowiedzieć, że od kilku lat

wyraźnie rośnie

liczba chińskich inwestycji nie tylko w Europie. Również w Polsce. Do 2010 r. ich łączna wartość osiągnęła prawie 231 mln euro! Nad Wisłą działa już ponad 200 firm z udziałem kapitału chińskiego. W nowym roku powinno ich być znacznie więcej. Tylko w styczniu jest do rozdysponowania 50 mln dolarów z kredytu na finansowanie inwestycji, przyznawanego na mocy umowy między rządem polskim i chińskim. W Polsce są już całe enklawy chińskiego, czy też szerszej azjatyckiego handlu. Np. w Piasecznie pod Warszawą czy po sąsiedzku - w Jaworznie, tuż za granicą woj. małopolskiego od strony Śląska. Kilka dni temu Polskę obiegła wiadomość, że prawie połowa ofert pracy w powiecie piaseczyńskim była kierowana do osób, które znają język chiński lub wietnamski.

O tym, jakie pieniądze można zarobić, znając nawet jako tako chiński, doskonale wiedzą polscy muzycy. Discopo-lowy zespół Bayer Full w Chinach zyskał status megagwiazdy. Dzięki temu w pewnym sensie stał się najpopularniejszym polskim zespołem na świecie. Sławomir Świerzyński, lider zespołu, przyznaje, że wciąż ma problemy z wysłowieniem się po chińsku, ale idzie mu coraz lepiej. Mało kto wie, że jego współpraca z Chińczykami wykracza daleko poza sprawy związane z muzyką. Niedawno na łamach jednej z ogólnopolskich gazet zwierzał się, że zajmuje się teraz właściwie wszystkim, od eksportu żywności po samoloty. Oczywiście, z Polski do Chin.

Dr Joanna Wardęga z krakowskiego Instytutu Konfucjusza sądzi, a nawet jest pewna, że wkrótce

chiński będzie popularny

tak, jak języki europejskie. - W tym roku w XVI LO w Krakowie uczniowie klas pierwszych uczą się chińskiego jako drugiego języka. Ścieżka do chińskiego na maturze jest więc już przetarta - podsumowuje. Z opublikowanego w czerwcu br. badania "Europejczycy i ich języki" wynika, że obywatele państw członkowskich UE wykazują coraz większe zainteresowanie chińskim. Zdaniem analityków znaczącą przyczyną tego zjawiska jest kryzys ekonomiczny na Starym Kontynencie. Prawie 10 proc. mieszkańców Europy uważa, że chiński jest najbardziej przydatnym językiem obcym, a 14 proc., że jest to ważny język dla ich dzieci. Zdaniem Lili Lei z Instytutu Konfucjusza w Monachium, gdzie liczba studentów w ubiegłym roku wzrosła o ponad 100 proc., głównym powodem wzrostu zainteresowania jest konieczność bądź chęć podjęcia pracy w Kraju Środka.
 

Wzrost popularności języka w podobny sposób tłumaczy Xiuqin Yang, zastępca dyrektora w Instytucie Konfucjusza w Atenach, gdzie liczba osób, które przystąpiły do oficjalnego testu, w ubiegłym roku wzrosła czterokrotnie w porównaniu z 2010 r. Jak twierdzi Yang, niewątpliwie fakt ten ma związek z sytuacją ekonomiczną tonącej w długach Grecji.

Rzeczywista znajomość języka chińskiego jest w Europie ciągle jeszcze bardzo niska. Jednak obecny kryzys w Europie i rosnąca gospodarcza potęga Chin okazują się bardzo skutecznymi powodami do pogłębiania znajomości tego języka. A komunistyczne Chiny robią wszystko, aby przy okazji zaprezentować się jak najlepiej w oczach Europejczyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski