Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chleb z masłem kontra domowa szarlotka z bezą

Anna Steć
Konkurs. Anna Steć otrzymała jedno z wyróżnień w konkursie "Opowieść o chlebie" zorganizowanym przez piekarnię Buczek i "Dziennik Polski".

- Masz świetnego narzeczonego, nie możesz mieć też fajnej teściowej. To by było niesprawiedliwe. Musi być jakaś równowaga w przyrodzie - usłyszała w słuchawce Ala, kiedy opowiadała swojej przyjaciółce o pierwszym spotkaniu z mamą Michała.

Na zapoznawczym obiedzie przekonała się boleśnie, że to gospodyni pierwsza wyciąga dłoń do gościa, ofiarowaną gospodarzom butelkę wybornego porto zaaresztowano w szafce, bo w "tym domu nie pija się mocnych alkoholi", a zdjęcie butów przez Alę zostało skwitowane lekkim uśmiechem i komentarzem, że "skoro są brudne, to może faktycznie lepiej je zostawić". Zaczęło się źle. Potem było już tylko gorzej. Bo przecież faktycznie zbrodnią jest pomylić widelec do sałatek z widelcem obiadowym (po co w ogóle tyle widelców?). I skąd zwykły śmiertelnik spoza Krakowa ma wiedzieć, co to jest pischinger?

Teraz czas na rewanż. Pierwsze starcie zakończyło się dla niej sromotną porażką. Kilka dni zajęło Michałowi przekonanie jej, że mama jest cudowną, ciepłą osobą, ma co prawda swoje małe dziwactwa, ale pragnie tylko szczęścia swojego syna. I że widać było, że Ala przypadła jej do gustu. Ala zaczęła podejrzewać, że albo Michał zachorował na rozdwojenie jaźni, albo byli na dwóch różnych spotkaniach.

- Zobaczymy, co mamusia powie dzisiaj. Rodzice Michała mają przyjść na popołudniową herbatkę. Spędziłam trzy dni, pucując mieszkanie. Jeszcze chyba nigdy nie było u mnie tak czysto. Wytarłam nawet kurze na framugach. Śniło mi się, że pani Eleonora zakłada białe rękawiczki i sprawdza, czy narzeczona syna ma czysto w domu. Nawet nie wiesz, jaka obudziłam się wystraszona.

- Ciekawa jestem, co by powiedziała, jakby weszła do was w tygodniu, kiedy to Michał ma sprzątać. Zamiłowanie do porządku, jak widać, nie jest dziedziczne. A ojciec?
- Pan Zygmunt? Człowiek cień. Chyba ani razu się nie odezwał.
- Co podasz?
- Upiekłam szarlotkę z bezą. Moją popisową. Przepis mam od babci.
- To powodzenia. Daj znać, jak będziesz już po wszystkim. Trzymaj się.

Ala rozłączyła się i pomyślała, że ostatnio tak mocno denerwowała się przed egzaminem aplikacyjnym. Była prawniczką, miała dobrą pracę, mieszkanie w nowym bloku na Salwatorze. Do niedawna wydawało się jej, że jest świetną partią. Ale dzisiaj... Nic to - nie muszą przecież się zaprzyjaźniać. Ala wróciła do mieszkania, które lśniło czystością. Upieczone ciasto pachniało wybornie. "Tym razem to ja będę górą, nikt się nie oprze szarlotce babci Heleny" - pomyślała.

Nie spóźnili się ani nie przyszli za wcześnie. Ciekawe, jak to zrobili? Czy czekali pod blokiem, żeby w odpowiedniej chwili nacisnąć guzik domofonu? Wraz z nimi do mieszkania wtargnął zapach drogich, staromodnych nieco perfum. Ala podała kawę w białych porcelanowych filiżankach.

- Bardzo ładne mieszkanie. - zagaiła rozmowę pani Eleonora. - Takie nowoczesne. - Dziękuję. Mieszkam tutaj od dwóch lat. Bardzo lubię tę okolicę. To chyba moja ulubiona część Krakowa. Taka uroczo małomiasteczkowa. - Rozumiem. Czujesz się tutaj bardziej jak w domu - odpowiedziała Eleonora, mrużąc oczy.

Ala nie wiedziała, co odpowiedzieć. Otworzyła usta, żeby skomentować, ale zamiast tego zaproponowała: - Może ciasta? Upiekłam specjalnie na nasze spotkanie - odwróciła się w kierunku kuchni, żeby przynieść paterę z równiutko pokrojonymi kawałkami szarlotki.

- Naprawdę upiekłaś dla nas ciasto? Nie trzeba było się fatygować. To bardzo miło z twojej strony. Czy Michał wspominał, że oboje z Zygmuntem nie możemy jeść jajek?

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Michał padłby w tym momencie bez życia na podłogę. Ala poczuła, że to koniec. Nie chciała już pić kawy ani jeść szarlotki. Nie chciała ślubu, wspólnego życia z Michałem. Chciała, żeby wszyscy sobie poszli: rozkapryszone damulki ze swoimi mężami, nieodpowiedzialni przystojniacy. Wszyscy. Mogłaby sobie nalać lampkę whisky (w tym domu pije się mocne alkohole) i pomyśleć: "Uff, co za niefortunna znajomość. Dobrze, że się skończyła".

- Alutka, zapomniałem ci powiedzieć - Michał podszedł do niej, odciągnął w stronę kuchni. - Nie mamy czegoś innego? Jakichś ciastek? - szepnął.
- Przyszli twoi rodzice z wizytą. Mam im podać paluszki i popielniczkę?
- Wiesz, tata jest trochę głodny ...
- Ty chyba straciłeś rozum! Dobrze. Skoro chcesz, to będziemy jeść chleb z masłem.

Ala przygotowała koszyk z chlebem i miseczkę z masłem. Nie miała już wiele do stracenia. Kiedy podała jedzenie na stół, wszyscy w milczeniu zaczęli się częstować.

- Jak byłem małym chłopcem, mieszkaliśmy w małej klitce na Podgórzu - odezwał się niespodziewanie pan Zygmunt. - Biedowaliśmy okrutnie. Mój ojciec był profesorem na uniwersytecie i zginął w czasie wojny. Matka z czwórką dzieciaków nie miała lekko. Ale nie chodziliśmy głodni. Na Starowiślnej po wojnie powstała piekarnia, gdzie mama kupowała chleb. Brakowało na ubrania. Brakowało na rachunki. Ale chleb zawsze był. Wyrośliśmy na tym chlebie. Często jedliśmy go z samą cebulą. Do dzisiaj pamiętam ten smak. Po latach dowiedziałem się, że mamie często brakowało i na ten chleb, ale piekarz Jan Buczek zawsze miał dla niej bochenek. Mawiał: "Kto ma chleb, ten ma wszystko, pani profesorowo. A to dla synów". Jak miała pieniądze to spłacała długi. Lub nie. Kto to teraz odgadnie. Na tym chlebie wyrośliśmy.

Zapadła cisza. Ala ze zdumieniem uświadomiła sobie, że tak się nazywa piekarnia niedaleko jej mieszkania, gdzie kupuje pieczywo. Czyżby zbieg okoliczności? - Bardzo dobry chleb - powiedział jeszcze pan Zygmunt, zamykając powoli drzwi swojej przeszłości.

- Cieszę się, że będziesz żoną mojego syna. Mam nadzieję, że on na ciebie zasługuje. Spójrz, Elciu - zwrócił się do żony. - Taka młodziutka, a już wie, co dobre i ważne. - Ależ Zygmuncie - westchnęła pani Eleonora. Ale Zygmunt popatrzył tylko na Alę i uśmiechnął się do niej serdecznie. A było w tym uśmiechu tyle dobroci, że Ala poczuła, jak rodzi się między nimi więź porozumienia. - I jak herbatka? Czy mamusia dała się uwieść twoją szarlotką? - usłyszała Ala w słuchawce dzień później. Przyjaciółka nie mogła doczekać się plotek z pamiętnego wieczoru. - Nie uwierzysz. Cały wieczór jedliśmy chleb z masłem. Rozmawialiśmy. Było cudownie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski