Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chlipacze, czyli tabacznicy

Andrzej Kozioł
Za czym wielkie powstały w całej karczmie szmery;
Za czym wielkie powstały w całej karczmie szmery; fot. Archiwum
Obyczaje * Jeszcze 50 lat temu we wszystkich kioskach ruchu można było kupić tabakę * Dziś (poza Kaszubami) możemy na nią trafić na kartach "Pana Tadeusza"

Wmoich studenckich czasach w kioskach „Ruchu” obok papierosów i rodzimych – a później nawet kubańskich! – cygar można było kupić malutkie paczuszki tabaki. Nawet od czasu do czasu wybuchała krótkotrwała tabaczna moda. Pod Jaszczurami, w Żaczku i w innych klubach świeżo upieczeni miłośnicy tabaki wciągali do nosów wysypany na grzbiet dłoni lub trzymamy w palcach ciemny proszek. Ba, byli nawet tacy, którzy zadawali szyku, przynosząc tabakę w rożkach z Kaszub, krainy, gdzie jeszcze żywe były dawne tabaczne tradycje.

Moda szybko mijała, miłośnicy tabaki albo wracali do papierosów, albo brali rozbrat z tytoniem. Rzecz dziwna, ale tytoniowe ekstrawagancje młodzieży ograniczały się do tabaki, czasem podłych cygar, niekiedy fajek. Chociaż naczytaliśmy się powieści, w których prawdziwi mężczyźni z wprawą pluli tytoniowym sokiem, nikt nie żuł prymki. Chyba nawet w Krakowie nie można było kupić tego specjału. Powiadano, iż można nań trafić na Śląsku, gdzie prymka zastępowała papierosy w gazowych kopalniach.

Wyobrażaliśmy sobie nadzwyczajny smak prymki, bo nie mieściło się nam w głowach, że mogłaby smakować po prostu tytoniem, czyli obrzydliwie. Może przypominała trochę miętową gumę do żucia? Może odznaczała się smakiem koniakowym? Może aromatem whisky? Z tym były jednak kłopoty, nikt z nas nie pił whisky, która – podobnie jak tytoń do żucia – należała do egzotycznego, niedostępnego świata. Ilu smaków nie znaliśmy wówczas! Na przykład ananasów. Na starych ilustracjach można było zobaczyć szeroko uśmiechniętych Murzynów trzymających w wyciągniętych dłoniach wielkie owoce, zwieńczone pióropuszem liści. Pytaliśmy rodziców o smak ananasów, dostępnych kiedyś w Polsce wraz z innymi egzotycznymi owocami. Jednak smaku ananasa nie można było opisać. Nie smakował jak swojskie jabłka, nie smakował jak gruszki, nie przypominał śliwek. Po prostu miał własny niepowtarzalny ananasowy smak...

Może doszlibyśmy do wniosku, że prymka to zwyczajna obrzydliwość, gdybyśmy bardziej uważnie wczytywali się w swe ulubione powieści – „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka”. W drugiej z nich gromadka małomiasteczkowych szlifibruków raczy się tytoniem do żucia – albo kupnym, albo własnoręcznie przygotowanym, zwiniętymi liśćmi tytoniu zwanymi „murzyńskimi główkami”. (Nazwa dzisiaj absolutnie niepoprawna politycznie!) Wystarczyło wyobrazić sobie smak tytoniu, aby nabrać wstrętu do prymek, tak kuszących, tak dalekich, tak egzotycznych...

Z tabaką było inaczej. Kojarzyła się swojsko, chociaż anachronicznie. Gdzieś błąkały się rodzinne legendy, wieczorne opowieści o jakimś dziadku, o jakimś pradziadku, zatabaczonym, kichającym gromko po każdym niuchu tabaki, ba, nawet o prababce, równie wielkiej miłośniczce sproszkowanego tytoniu. No i literatura pachniała tabaką. Nie tylko wspomnienia, ale także beletrystyka, także Mickiewiczowski arcypoemat. W „Głosach w ciemności” Stryjkowskiego Żydzi ze wschodniej Galicji, nawet Pesia, córka rabina, raczą się tabaką, a w „Panu Tadeuszu” rozbrzmiewa dźwięk złotej tabakierki Podkomorzego:

Wtem, wielkim szczęściem,
dwakroć kichnął Podkomorzy
"Wiwat!" krzyknęli wszyscy;
on się wszystkim skłonił
I z wolna w tabakierę palcami zadzwonił.
Tabakiera ze złota,
z brylantów oprawa,
A w środku jej był portret
króla Stanisława.
Ojcu Podkomorzego sam król
ją darował,
Po ojcu Podkomorzy godnie ją piastował;
Gdy w nią dzwonił, znak dawał, że miał głos zabierać.

Jednak wspaniała królewska tabakierka Podkomorzego to nie jedyny w „Panu Tadeuszu” ślad niegdysiejszej powszechności tabaki. Nie stronił od niej ksiądz Robak, kwestarz, a jednocześnie emisariusz, traktujący w karczmie panów braci wyborną tabaczką:

Robak wsparty na stole wpółgłośno rozprawiał,
Tłum szlachty go otaczał i uszy nastawiał,
I nosy ku księdzowskiej chylił tabakierce;
Brano z niej, i kichała
szlachta jak możdzerze.
"Revewendissime, rzekł
kichnąwszy Skołuba,
To mi tabaka, co idzie do
czuba;
Od czasu jak nos dźwigam
(tu głasnął nos długi),
Takiej nie zażywałem
(tu kichnął raz drugi);
Prawdziwa bernardynka,
pewnie z Kowna rodem,
Miasta sławnego tabaką
i miodem

Tabaka pochodziła nie z Kowna, ale z Częstochowy i nie bernardyni ją ukręcili, lecz paulini. A księżowska tabakierka była narzędziem uprawianej przez Robaka pronapoleońskiej propagandy, bo wyimaginowano na niej armię i konnego jej wodza, o którym kwestarz tak mówił:

Wielki to człowiek, Cesarz,
ale nie Moskali
Ich carowie tabaki nigdy
nie bierali.

I snuł ksiądz Robak opowieść o Napoleonie, który gdy kolejny pułk wroga walił się z kulbaki, z ukontentowania raczył się tabaką. Tabakierka Podkomorzego była ze szczerego złota, Bernardyna być może srebrna, ale Gerwazy i Protazy, ubodzy, chociaż herbowi, niegdyś zaciekli wrogowie, pojednani ślubem Tadeusza z Zosią, po tabakę sięgają do o wiele skromniejszej tabakierki:
... starce miód piją, tabakierką
z kory
Częstując się nawzajem,
toczą rozhowory.

Oczywiście złote tabakierki, zwłaszcza, tak jak tabakiera Podkomorzego, sadzone szlachetnymi kamieniami, to szczyt taba-kierkowej hierarchii. Często nawet ich nie używano, obawiając się kradzieży, stawały się więc ozdobą domowych skarbczyków. Na co dzień po niuch tabaki sięgano do skromniejszych. Jędrzej Kitowicz wymienia tabakierki srebrne, często wewnątrz wyzłacane.

Tabakierki z perłowej macicy. Rożki, o których już była mowa, z rogów wołowych lub „łosich kopytków”. Pospólstwo kontentowało się tabakierami blaszanymi, z czasem tak pięknie lakierowanymi, iż rezygnowano dla nich ze srebrnych. Były wreszcie tabakierki szylkretowe, porcelanowe, mosiężne, ba, nawet papierowe. O tabakierach z kory Kitowicz nie wspomina. Może był to wyrób samoswój soplicowski, domowy...

Czym, jaką tabaką drażnili swoje nozdrza tabacznicy nazywani także chlipaczami? Przez długi czas, podobnie jak tabakierki z kory, tabaczka była wyrobem domowym, przynajmniej według Kitowicza:

Tabaka za mojej pamięci była najprzód prosta, z tytuniu w donicy wierconego, do której dla tęgości (...) chlipacze (...) przydawali popiołu z skórek łoziny albo grochowin palonego, aby im w nosie lepiej wierciła; potem nastała rapa (...) z tytuniu de St. Omer na tarce blaszanej tarta; jako droższa od prostej tabaki, była tylko w używaniu możniejszych ludzi.

Tabaczanego przełomu dokonała w Polsce kobieta zwana, za przeproszeniem, Srajkoziną:

W początkach panowania Augusta III zjawiła się w Warszawie jedna Włoszka z miasta Sirakuzys, od którego mianowała się i pisała Syrakuzana; ale pospólstwo warszawskie (...) zepsutym słowem zwało ją Srajkoziną. Ta tedy pani wymyśliła tabakę proszkową w takich ziarnach jak proch ruszniczy i takiego koloru; wchodziły do tej tabaki oprócz tytuniu, który był pierwszą i główniejszą materią tabaki, lewanda albo też olejek pomarańczowy.

Pojawiają się więc nowe rodzaje tabaki zwane lewandą, czyli lawendą, oraz pargamutą, ale w ich skład wchodziły nie tylko tak szlachetne dodatki. Zawierała jeszcze koperwas („dla czarności i szczypania”) oraz ludzką urynę („dla lipkości i lepszego grani-zowania się”).

Paskudztwo? Paskudztwo. Dodajmy tylko, że koperwas to siarczyn metali. Zresztą ze składnikami tabaki były ogromne problemy. Mówiło się o końskich bobkach, popiele z trupich kości i innych świństwach. Prowadzono nawet w tej sprawie śledztwo, a tabacznicy porzucili tabakę proszkową, wybierając nowy rodzaj – kafelkową, czyli sprasowaną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski