Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choć móżdżek ma mniejszy niż ziarenko groszku, taktyką dorównuje tym najdoskonalszym drapieżnikom

Grzegorz Tabasz
Jego zawołania są ostre. Słychać je jako przeciągliwe „tije”. Jego głos przypomina też przenikliwy gwizd „tith” lub powtarzalne „tut tut”
Jego zawołania są ostre. Słychać je jako przeciągliwe „tije”. Jego głos przypomina też przenikliwy gwizd „tith” lub powtarzalne „tut tut” 123RF
Mały perfekcjonista. Oszołomione ofiary dobija uderzeniem o pień drzewa, a potem połyka w całości. Taki z zimorodka ptaszek.

Kraska, żołna, zimorodek. Pierwsza trójka najpiękniej ubarwionych ptaków Polski. Kolorami dorównują tropikalnym kolibrom. Gdyby nie skromne rozmiary ciała, mogłyby spokojnie konkurować o palmę pierwszeństwa z rajskimi ptakami. Kraski i żołny bywają u nas prze kilka miesięcy, po czym odlatują na ciepłe południa.

Zimorodek jest stałym rezydentem i to jest główny powód, dla którego przyznaję mu tytuł najpiękniejszego z pięknych ptaków Rzeczpospolitej. Jest za co. Z postury przypomina nieco otyłego barczystego wróbla z dużą głową i groźnie wyglądającym dziobem. Zaś piórka to cud natury. Metalicznie niebieski grzbiet ciała kontrastuje z ceglasto pomarańczową piersią. Tu i ówdzie białe aplikacje i takiej samej barwy perełkowany wzorek rzucony na wierzch ciała.

Jeśli narobiłem apetytu na spotkanie z zimorodkiem, to zobaczenie ptaka jest w zasięgu sobotniego wypadu za miasto. Starczy znaleźć czystą, wolno płynąca rzeczkę ze starymi i pochylonymi nad lustrem wody wierzbami. W miejscach, gdzie nurt spowalnia zatopiony głaz, a grube konary usłużnie kładą się ku ziemi, będą mieszkać zimorodki. Wpierw zobaczycie szybujący na wysokości koron drzew barwny klejnocik. W pozbawionym listowia krajobrazie każdy ruchomy obiekt jest łatwy do wypatrzenia. Tym bardziej, jeśli jest aż tak kolorowy. Później trzeba cierpliwie i powoli wędrować brzegiem. Prędzej czy później traficie na czatownię. Gruby konar lub obłamany kikut nad wodną głęboczką.

W takich miejscach ptaki wypatrują zdobyczy. Sprawiają łup i, proszę wybaczyć, defekują. Białe ślady i pacnięcia to najlepszy dowód obecności. Reszta jest już prosta: z lornetką czy aparatem w dłoni czekacie spokojnie na przybycie celu wyprawy. Ptak patroluje kilkukilometrowy fragment brzegu i regularnie przysiada w tych samych miejscach. Ostatnia rada dla początkujących tropicieli: zimorodek ma doskonały wzrok.

Czapki i kurtki w modnych i wyzywających barwach skutecznie go wystraszą. Trzeba przywdziać kolory jesieni. Odcienie brązów i szarości. Lub kupioną za kilka złotych z wojskowego demobilu pelerynę w maskującym kamuflażu. Leniwym zostają internetowe galerie pełne mniej czy bardziej udanych portretów zimorodka.

Łowy zimorodka to fascynująca historia. Poluje na małe ryby długości serdecznego palca. Płocie, ukleje czy strzeble. Latem nie pogardzi rakiem, żabą czy większym owadem. Na cel spada niczym błyskawica z czatowni. Nurkuje na głębokość nie większą niż pół metra i po sekundzie wypływa na powierzchnię z posiłkiem w dziobie. Oszołomione ofiary dobija uderzeniem o pień drzewa i połyka w całości. Ornitolodzy poświecili sporo czasu na szacowanie efektów polowania. Okazało się, iż blisko osiem zanurzeń na dziesięć kończy się sukcesem.

Niebywała skuteczność w świecie drapieżców, gdzie większość ataków kończy się zazwyczaj postem. Nim zimorodek zdecyduje się na atak, musi w ułamku sekundy przeliczyć odległość do ruchomego celu. Celu, który ma oczy i bynajmniej nie pragnie zakończyć życia. Uwzględnić załamanie i przesunięcie obrazu na granicy powietrza i wody. Wreszcie zacisnąć dziob lub przebić nim rybkę we wzburzonej wodzie. Wszystkie te precyzyjne operacje wykonuje móżdżek mniejszy niż ziarenko cukrowego groszku. Proszę Państwa, przed zimorodkiem czapki z głów! Czy jak to się teraz modnie mówi, największy szacun.

Trudno uwierzyć, ale przez długie dekady wędkarze i właściciele stawów z rybami patrzyli na latający klejnocik krzywym okiem. Ba, taktowali jak groźnego szkodnika i prześladowali. W rzeczywistości ptaszek nie gustuje w grubaśnych karpiach czy kolczastych sandaczach, które mogą mu stanąć gardle. Młode pstrągi i lipienie pływają w bystrym nurcie, zaś miejsca gdzie wyrasta narybek starczy zabezpieczyć gęsta siatką. Rzeczywiście dotkliwe szkody wyrządzają kormorany i czaple. Zresztą zimorodki nie są i nigdy nie były specjalnie liczne.

Samotny ptak czy rodzina z młodymi zajmuje brzegi rzeki o przeciętnej długości sześciu kilometrów. Rzeki dzikiej i nieuregulowanej. Doskwiera im zanieczyszczona czy choćby zmętniała woda. Ścieki wytrują ryby, zaś w drugim wypadku zwyczajnie nie zdołają wypatrzeć łupu. Regulacja brzegów zabiera miejsce na drążenie nor, gdzie zakładają gniazda. Wreszcie ulubione przez meliorantów wycinanie starych drzew rzekomo blokujących przepływ wody podczas powodzi likwiduje czatownie. Potok zakuty w kamienie i o prostych jak strzała korycie to nie są miejsca gdzie można oczekiwać obecności zimorodków.

Teraz coś o nieco wstydliwej części życia ptasiej piękności. Zimorodek jest strasznym, żeby nie użyć mocniejszego słowa, bałaganiarzem. Korytarze nor prowadzących do gniazda zapełniają szkieleciki ryb. To wypluwki z niestrawionych resztek pokarmu. W odpadach toną jaja i pisklęta. Kiedyś widziałem wylot nory, z której wprost do rzeki wylatywały śmierdzące zepsutą rybą resztki tudzież odchody. I kto by pomyślał, iż tak urokliwy z aparycji ptaszek ma naturę śmieciarza!

Z drugiej strony ptak od najdawniejszych czasów fascynował ludzi. Odwzorowany w najdrobniejszych szczegółach anatomicznych zimorodek zdobi lewą krawędź jednego z najbardziej znanych tryptyków Hieronima Boscha. Gwoli sprawiedliwości, centralną część „Ogrodu ziemskich rozkoszy” prócz zimorodka zapełnia długa kawalkada namalowanych z fotograficzną dokładnością ptaków, których nie powstydziliby się współcześni wydawcy.

Widać mistrz Bosch spędził długie godziny na podglądaniu ptaków. Nie mniej interesujące jest pochodzenie nazwy. Ptak, widywany nad brzegami rzek w ciągu zimy miał wydawać potomstwo w najzimniejszej porze roku. Stąd zresztą nazwa, choć w rzeczywistości pisklaki pojawiają się w środku lata, co w gęstych zaroślach uchodziło uwadze niezbyt wnikliwym obserwatorom. Kiedyś na naszych ziemiach nazywano go ziemiorodkiem. Też trafnie, wszak młode rzeczywiście legną się pod ziemią. Zaś profesor Jan Sokołowski, nestor polskiej ornitologii, wywodził nazwę ptaka od niemieckiego określenia lodowy ptak.

I tu dochodzimy do największego przekleństwa czy może fatum, które wisi nad głową zimorodka: nagły atak siarczystych mrozów. Jeśli lód skuje powierzchnię wody, ptaki zginą z głodu. Jeśli zaś zima przychodzi stopniowo i łagodnie, mają czas na przeprowadzkę w cieplejsze rejony Europy. I tego wszystkim zimującym zimorodkom gorąco życzę!

***

Dorosłą samicę można odróżnić od samca po czerwonawej żuchwie (u samca cały dziób jest czarny). Głowa i grzbiet niebieskie z zielonym, metalicznym połyskiem, środek grzbietu i sterówki błękitne, policzki rudawobrązowe, a szyja biała

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski