Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choć żył w XX stuleciu, talenty miał prawdziwie renesansowe

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Rok 2016 został w Proszowicach ogłoszony Rokiem Morstinowskim
Rok 2016 został w Proszowicach ogłoszony Rokiem Morstinowskim Fot. Archiwum
Sylwetka. W czwartek przypada 50. rocznica śmierci Ludwika Hieronima Morstina.

Właściciel ziemski, żołnierz, dyplomata, dramaturg, tłumacz literatury, kierownik literacki w kilku teatrach. Ale też człowiek, który w czasie wojny ryzykował życiem, ukrywając w swoim majątku osoby pochodzenia żydowskiego. Organizator sławnych po dziś dzień zjazdów największych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Hrabia, który po reformie rolnej z bagażem podręcznym i na piechotę opuścił rodzinny majątek w Pławowicach. I tak miał szczęście, bo innych miejscowych ziemian NKWD pognało na wschód.

Przede wszystkim był humanistą. Piotr Boroń tak o nim pisał: „W latach 1906-1910 studiował filozofię, psychologię i filologię klasyczną na uniwersytetach w Monachium, Berlinie, Lipsku i Paryżu. Mówił po francusku i po niemiecku, ale gdy tego wymagała sytuacja wyrażał swobodnie swoje uwagi po włosku i angielsku. Musiał - jako poddany cara rosyjskiego - umieć również po rosyjsku, ale gdy tylko nadarzała się okazja, z największą przyjemnością wygłaszał mowy po łacinie i grecku.”

Choć przodkowie Morstina przybyli do Polski z Niemiec, on sam czuł się stuprocentowym Polakiem. Jego żona, Janina Żółtowska, była prawnuczką generała Henryka Dąbrowskiego, bohatera hymnu narodowego. Morstin zasłużył się przy tworzeniu Legionów Piłsudskiego. Niewykluczone nawet, że za jego sprawą oddziały zostały nazwane właśnie legionami. Gdy w czasie II wojny światowej okupanci wezwali go do stwierdzenia niemieckiego pochodzenia odpisał im po niemiecku: „Jestem Polakiem, a nie zakorzenionym Niemcem.”

Nie spotkały go za to represje. Udało mu się również uniknąć odpowiedzialności za pomaganie Żydom. To w Pławo-wicach, pod dachem pałacu Morstinów, okupację spędził Arnold Szyfman, twórca Teatru Polskiego. Pozostawił po sobie obszerne wspomnienia z tego okresu. - To wtedy, w czasie okupacji, w Pławowi-cach gościła prawdziwa poezja. Nie wtedy, gdy przyjeżdżali tutaj wielcy poeci - mówił krakowski poeta Jacek Lubart-Krzysica podczas pobytu w Pławowicach kilka lat temu. Nawiązywał do faktu, że pomaganie ludziom z narażaniem życia było o wiele ważniejsze od poetyckich zjazdów, których uczestnicy spędzali czas głównie bankietując.

Morstin przy wszystkich swoich przymiotach był człowiekiem ogromnie roztargnionym. Jego bratanek Andrzej Morstin opowiadał nam, jak jego stryj wyjechał na stadia do Berlina i po wyjściu do miasta nie mógł sobie przypomnieć adresu własnej stancji. - Wysłał wtedy do domu telegram, by przypomnieli mu, gdzie mieszka, bo nie może trafić z powrotem - wspominał stryja.

Z kolei Adam Grzymała Siedlecki przytacza anegdotę o tym, jak jeden z chłopów pławowickich, gdy wynosił z lasu drewno, natknął się na właściciela. Hrabia Morstin ostrzegł go: - Idź do domu, tylko uważaj, żeby cię rządca nie przyłapał.

- Opowiadał z właściwym sobie zniewalającym darem o fatalnych pomyłkach i roztargnieniach, jakby chciał tłumaczyć, że zupełnie słuszne, proste i zrozumiałe było jego postępowanie, potem przez rodzinę i otoczenie krytykowane, nawet wyśmiewane. A przygód miał zawsze co niemiara, bo różne psikusy płata złośliwy świat ludziom, którzy nieuważnie po nim stąpają, myśląc o poezji, Grecji, miłości i Polsce - wspominała szwagra Zofia Starowiejska-Morstinowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski