Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chora Wisła

SAS
Wiadomość o zwołaniu konferencji prasowej przez Wisłę Kraków SSA od rana wywoływała różne domysły. Zastanawiano się, czy pogrom z Legią nie spowoduje dymisji zarządu i szkoleniowców, kar dla piłkarzy. Po kilku godzinach okazało się, że z dużej chmury spadł mały deszcz.

Zamiast świętowania - tłumaczenie klęski z Legią

   O godz. 13 przed szefami klubu z porażki 1-5 musiała się tłumaczyć starszyzna zespołu: Tomasz Frankowski, Tomasz Kłos, Radosław Majdan, Maciej Stolarczyk i Maciej Żurawski.
   Trzy godziny później prezes zarządu Janusz Basałaj, dyrektor sportowy Grzegorz Mielcarski, pierwszy trener Werner Liczka i trener przygotowania fizycznego Ryszard Szul starali się przekonać dziennikarzy, że był to wypadek przy pracy, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, skutek infekcji, które w ostatnich dniach dotknęły większość graczy oraz w przypadku reprezentantów kraju bardzo dużej liczby spotkań. Zapewnili, że nie ma mowy o głębszym kryzysie formy zespołu ani nieporozumieniach na linii szkoleniowiec-piłkarze.
   - To miała być konferencja uświetniająca zwycięstwo albo remis przy Łazienkowskiej - _powiedział Janusz Basałaj. - Mieliśmy się wspólnie cieszyć z tytułu mistrzowskiego. Trzeba to przełożyć, ale jestem przekonany, że tylko do środy. W niedzielę nie poszło nam. Dla niektórych to blamaż, kompromitacja, dla nas spory zawód. Wypada po prostu przeprosić sympatyków Wisły za to, co stało się na stadionie Legii. Był to najsłabszy mecz naszej drużyny w tym sezonie. Nie uchodzi mistrzom Polski, zespołowi o takim potencjale i zasługach grać w ten sposób. Nie mamy zamiaru niczego ukrywać. Z radą drużyny dyskutowaliśmy nie tylko o przyczynach porażki z Legią, ale także o spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Zapewnili nas, że w środę wygrają i zdobędą mistrzostwo.
   Po upływie prawie doby od starcia z Legią nie zmienił swojej opinii trener Werner Liczka. Wczoraj powtórzył więc to, co powiedział w niedzielę wieczorem w Warszawie:
   
- Mieliśmy zaprezentować nasz aktualny poziom gry. Zespół bardzo solidnie przygotowywał się do meczu z Legią. Wynik jest zaskoczeniem i rozczarowaniem. Miał to być z naszej strony mecz walki o każdą piłkę i każdy metr boiska, z dobrym przejściem z obrony do ataku. Początkowo, przez 15 minut, wyglądało wszystko OK. Potem straciliśmy bramkę, nastąpiło pierwsze ostrzeżenie. Po dwóch następnych golach drużyna - jako całość - nie potrafiła już odpowiednio zareagować. Indywidualne akcje zdane były na niepowodzenie.
   W niedzielę wiślacy wyraźnie ustępowali legionistom pod względem fizycznym. Sił brakowało nawet niezmordowanemu zazwyczaj Argentyńczykowi Mauro Cantoro.
   Odpowiedzialny za te sprawy Ryszard Szul usprawiedliwiał się: - Monitorujemy zawodników na każdym treningu. Analizujemy zachowania, dokonujemy obserwacji. Nie udało się zapobiec infekcjom, chorobom. To ma miejsce przy dużym nasileniu zajęć, przy mocnych obciążeniach. Maleje wtedy odporność. Po pucharowym meczu z Pogonią w Szczecinie większość, 8-9 zawodników, miała infekcje. Powinni leżeć, kurować się, ale wszyscy chcieli zagrać z Legią. Nie dostawali antybiotyków, przyjmowali leki homeopatyczne. Po wyleczeniu objawów chorobowych nastąpiło osłabienie organizmu, nieszczęście polega na tym, że doszło do tego w meczu z Legią. Ta porażka nie dała mi spokoju, analizowaliśmy z trenerem Liczką wszystkie treningi, zapisy. Nie było tam żadnego błędu, który mógłby spowodować aż takie załamanie formy. Główną przyczyną były infekcje, choroby. Myśleliśmy nawet o przelocie do Warszawy samolotem, ale były problemy z załatwieniem tak dużej liczby miejsc. Być może to rozwiązałoby problem. Przy tak dużych obciążeniach meczowych i treningowych zawodnicy narażeni są na infekcje. Często się zdarza też w innych dyscyplinach sportu, że na tydzień przed najważniejszym startem przychodzi nieoczekiwany spadek formy, bo pojawia się przeziębienie, grypa. Jestem optymistą, ponieważ wiem, że nasi zawodnicy są dobrze przygotowani i potwierdzą to w środę.
   Trochę inaczej ocenił niedzielny występ wiślaków Grzegorz Mielcarski: - _Nie podejmujemy żadnych nerwowych ruchów, nie mamy intencji oskarżać zawodników o brak zaangażowania. Nie tracimy zaufania do zawodników, do ludzi pracujących w klubie. Jako zespół nie byliśmy wystarczająco silni. Z Legią na pewno nie jest wstyd przegrać. Są jednak pewne sposoby przegrywania. Jest sztuką mądrze przegrać, a głupotą - tak jak nam się to przytrafiło. Nie byliśmy zespołem, monolitem, który potrafiłby przeczekać trudny okres.

    (SAS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski