Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chronimy się przed powodzią

Grzegorz Skowron
Anna Kaczmarz/Dziennik Polski/Polskapresse
Małopolska. Nawet wydanie ponad 2 mld złotych na inwestycje (m.in. wały, poldery i suche zbiorniki) nie gwarantuje, że górna Wisła i jej dopływy przestaną być groźne. Ale jest też dobra informacja. Wiemy, i to dokładnie, kto może czuć się bezpiecznie.

Każdego roku na wiosnę w Małopolsce rośnie zagrożenie powodzią. Na razie go nie widać, ale za to dokładnie wiemy, jakie byłyby skutki wylania rzek.

Gdyby dziś przyszła wielka powódź (tzw. woda stulecia), prawie 71,5 tys. mieszkańców południowo-wschodniej Polski znalazłoby się w strefie zagrożenia życia, zdrowia i zniszczenia majątku. W Małopolsce najgorzej pod tym względem jest w Dolinie Dunajca, gdzie powódź bezpośrednio może dotknąć 11,8 tys. osób. Dla porównania, w zlewni Sanu, gdzie zagrożenie powodziowe jest największe, bezpiecznie nie może czuć się niemal 29,3 tys. ludzi.

- To nie są dane szacunkowe, wzięte z sufitu. Liczby wynikają z map ryzyka powodziowego, których opracowywanie dla dorzecza górnej Wisły właśnie się kończy - mówi wojewoda małopolski Jerzy Miller.

Na podstawie pomiarów geodezyjnych i dzięki komputerowym programom powstały symulacje pokazujące, jakie tereny i do jakiej wysokości zostaną zalane, gdy przyjdzie powódź. Woda z Dunajca i jego dopływów zaleje 2,6 tys. budynków mieszkalnych i ponad 1,9 tys. gospodarczych, Raba wedrze się do 600 mieszkań i 660 obiektów gospodarczych, a Skawa - do ponad 500 mieszkań i 400 budynków gospodarczych.

Straty w całym dorzeczu górnej Wisły sięgałby w takiej sytuacji 4,85 mld zł. Aby im zapobiec, konieczne jest wydanie ok. 2,15 mld zł na inwestycje. Chodzi m.in. o zwiększenie rezerwy powodziowej w trzech istniejących zbiornikach o 60 mln metrów sześciennych (dla porównania - zbiornik Dobczyce ma 127 mln m sześc. pojemności). Trzeba też wybudować 8 polderów (26 mln m sześc.) i 73 suche zbiorniki (201 mln m sześc.). Wały muszą być wyższe i mocniejsze w 75 miejscach, nowe trzeba postawić w 856. Jakby tego było mało, trzeba jeszcze przebudować 89 zbyt niskich mostów.

Dzięki komputerowym symulacjom wiadomo, jak każda z tych inwestycji poprawia bezpieczeństwo, jaki obszar ochroni przed zalaniem i ile osób będzie mogło spać spokojnie. I okazuje się, że inwestycje za ponad 2 mld zł nie zapewnią tego wszystkim. Pomimo wybudowania wałów, polderów, suchych zbiorników woda dojdzie do miejsc zamieszkania prawie 19 tys. osób, w tym w domach 5,5 tys. osób będzie jej najmniej pół metra. - Moglibyśmy budować coraz więcej i coraz wyższych wałów, ale to jest nieracjonalne, bo koszty takich zabezpieczeń są dużo większe niż wartość chronionego majątku - tłumaczy wojewoda.

Dlatego z Małopolski wyjdzie propozycja zupełnie nowego podejścia do ochrony przed powodzią. Dla osób, które mieszkają na terenach zagrożonych zalaniem do pół metra, mają być stosowane indywidualne zabezpieczenia, np. ścianki, w razie zagrożenia montowane wokół domów. Tych, których woda ma zalać wyżej, powinno się przesiedlić na tereny niezagrożone powodzią.

Plan zarządzania ryzykiem powodziowym to zupełnie nowe podejście do ochrony ludzi i majątku przed wylaniem rzek. Jeszcze kilka lat temu każde województwo robiło to na własną rękę. Efekt był taki, że jakaś inwestycja zapobiegła rozlaniu rzeki w jednym miejscu, ale kumulacja wody powodowała jeszcze większe zagrożenie poniżej. Teraz najważniejsze jest takie sterowanie falą powodziową, by stanowiła jak najmniejsze zagrożenie w całym dorzeczu.

Przez ostatnie trzy lata prowadzono analizy, których efektem są nie tylko mapy terenów zalewowych, ale też symulacje pokazujące, jak konkretne inwestycje wpływają na poprawę bezpieczeństwa. - Dzięki temu możemy racjonalnie podchodzić do wydawania pieniędzy na obiekty hydrotechniczne - mówi wojewoda małopolski Jerzy Miller, odpowiedzialny za przygotowanie planu zarządzania ryzykiem powodziowym dla dorzecza górnej Wisły.

To po takich analizach ostatecznie zdecydowano np. o wykreśleniu kanału ulgi jako zbyt kosztownego w porównaniu do efektów, które miałby przynieść.

Ale wojewoda małopolski chce jeszcze bardziej rewolucyjnego podejścia do bezpieczeństwa powodziowego. Według niego nie warto budować wałów i zbiorników tam, gdzie koszty tych inwestycji są wyższe niż wartość chronionego w ten sposób majątku. To dlatego w planie dla południowo-wschodniej Polski pojawią się propozycje indywidualnych zabezpieczeń dla domów zagrożonych zalaniem do pół metra (np. ściankami montowanymi tylko na czas powodzi) oraz przesiedleń mieszkańców z tych terenów, gdzie woda będzie mieć ponad pół metra.

- To wprawdzie tylko propozycja, ale którą rząd powinien uwzględnić - twierdzi Jerzy Miller. Potrzebne są także zmiany ustawowe, by pieniądze na przesiedlenia można było przekazywać tym, którzy jeszcze nie zostali zalani. Grzegorz Skowron

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski