Leszek Długosz: Z BRACKIEJ
Czemu akurat teraz?... Akurat do „Sieci”, do tygodnika, w którym od jego powstania prowadzę tak zwane okienko poetyckie, przygotowywałem publikacje jej wiersza. Przyszło mi do głowy: a ile ludzi w Krakowie wie o istnieniu tej poetki? O istnieniu Zuzanny Ginczanki? Ilekroć biorę do ręki ten szczupły tomik, zawierający jej spuściznę, ogarnia mnie gniew. Niepojęte, przeklęte czasy, idee... Ludzie, którzy dopuścili i dokonali tej ZBRODNI. A pośród ogromu tej wielkiej zbrodni wojny, i tej jednostkowej zbrodni...
To była szalona, piękna żydowska dziewczyna, wschodząca gwiazda polskiej poezji. Błyskotliwie inteligentna, pełna apetytu na życie, utalentowana wyjątkowo. Urodziła się w Kijowie, dorastała w swojej prowincjonalnej aptekarskiej rodzinie, w niewielkim kresowym Równem. Studiowała w Warszawie. Wcześnie, jako nastoletnia laureatka konkursów, weszła w najpierwsze kręgi literackie stolicy. W krąg Skamandra, „Wiadomości Literackich”. Protegowana Tuwima. A to otwierało drzwi. Zdążyła już być bywalczynią modnych warszawskich teatrzyków, w słynnej „Ziemiańskiej” należała do stałego składu stolika Witolda Gombrowicza. To on zresztą wymyślił jej imię – Gina... A nazwisko swoje Zuzanna Gincberg, przekształciła na spolszczoną wersję – Ginczanka. Ta jej wybitnie semicka uroda – smagła, o gorejących oczach, gwiazdą Syjonu była nazywana – stała się szczególnym przekleństwem w czas okupacji. Nie opuszczała kryjówek... W Warszawie, Lwowie, w Krakowie. Tu, zadenuncjowana w ostatnim swoim schronie, w kamienicy przy ulicy Mikołajskiej – przez mieszkającego w tym samym domu szmalcownika – pod sam koniec okupacji, niemal tuż przed wyzwoleniem, w grudniu 1944 roku, została aresztowana przez gestapo. Osadzono ją na Montelupich, przed wejściem Armii Czerwonej rozstrzelano ją. Prawdopodobnie w Płaszowie.
W jednym ze swoich ocalałych w rękopisie wierszy, powtórzyła to słynne za Owidiuszem – Non omnis moriar... Myślę, tu w Krakowie powinniśmy o niej pamiętać bardziej. Przychodzi mi do głowy – czy ma tu może jakiś swój zaułek? Małą, choć trochę więcej pamiętającą uliczkę?
Zuzanna Ginczanka
Non omnis moriar
(... )
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne
bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski
i lichtarze
Niechaj piją noc całą,
a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać
kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach
O jak będzie się palić w ręku
im robota
Kłęby włosia końskiego
i morskiego siana
Chmury rozprutych
poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły
z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?