Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chyba jest mi potrzebna taka całkowita odmiana....

Wacław Krupiński
Adam Nowak: Usiłowałem mówić o duchowości - nie lubię określenia „o sprawach wiary” - innym językiem
Adam Nowak: Usiłowałem mówić o duchowości - nie lubię określenia „o sprawach wiary” - innym językiem fot. Łukasz Gdak
Rozmowa z ADAMEM NOWAKIEM, liderem zespołu Raz Dwa Trzy, o burzliwej młodości, jubileuszowym koncercie w Krakowie i miesięcznym rejsie jachtem do Antarktyki, gdzie da występ

Koncert symfoniczny
Koncert zespołu Raz Dwa Trzy odbędzie się w Centrum Kongresowym ICE w niedzielę, 22 stycznia, o godz. 18.

- Gdy ojciec wypełnił za Ciebie papiery i zaniósł do szkoły muzycznej, nie poszedłeś na egzamin.

- Przestraszyłem się, że będę musiał śpiewać w szkolnym chórze. Byłem jeszcze bardzo niepewny swoich umiejętności, talentów…

- Burzliwie dochodziłeś do wszelkiej pewności, skoro maturę zdawałeś mając 24 lata.

- Aż tyle? Już nie pamiętam. Wyrzucono mnie z liceum za obrazę nauczycielki języka rosyjskiego, potem zostałem technikiem żywienia zbiorowego, byłem kelnerem, maszynistą i garderobianym w teatrze, aż wreszcie trafiłem na studia pedagogiczne w Zielonej Górze.

- Gdzie powstało Raz Dwa Trzy… Do lat młodości odniosłeś niegdyś określenie, że byłeś „na samym dnie redukcji osobowości”.

- I na tym poprzestańmy. Unikam jak ognia tego, co robią celebryci, czyli opowiadania o sobie wszystkiego, zwłaszcza gdy są to wspomnienia nie zawsze przyjemne. Człowiek ma prawo do własnych zamkniętych szufladek i intymności.

- Przed Wami styczniowy koncert w Krakowie, gdzie przed 26 laty wygraliście Studencki Festiwal Piosenki i wszystko się zaczęło…

- To nieodłączna część naszej historii. Zostaliśmy wtedy bardzo mocno dowartościowani jako wykonawcy, jako muzycy, ja jako autor tekstów. Szczęśliwie nikt nie wychwalał mojego wokalu, bo wiadomo, że jestem raczej wydającym dźwięki, ekspresyjnie czasem…

- Ponoć, gdy brałeś lekcje śpiewu u pewnego chórzysty, uznał on, że do chóru się nie nadajesz. Po jakimś czasie usłyszał Raz Dwa Trzy i ocenił: „Jest dobrze i lepiej nie będzie”.

- Dla mnie istotne było to, że docenili nas tacy jurorzy, jak Jacek Kaczmarski czy Jan Kanty Pawluśkiewicz, bo to oznaczało, że stanowimy jakąś wartość.

- Ten festiwal zmienił Ci całe życie.

- Przekonałem się, że mogę żyć z tego, co kocham - z muzyki i pisania słów.

- Chciałeś też być aktorem.

- Trzykrotnie zdawałem do szkoły teatralnej i trzykrotnie powiedziano mi nie. Widać ręka wyższej instancji czuwała, za co jestem jej głęboko wdzięczny.

- Śpiewasz „Nadzieja to plan, on ziści się nam”…

- „Przydarzy się, na pewno się zdarzy”. Jest tylko kilka nieodłącznych czynników. Trzeba bardzo dużo pracować, oddać się temu, co się robi zapamiętale, chcieć zaryzykować, bo to zajęcie, któremu ryzyko towarzyszy stale, no i trzeba mieć trochę szczęścia. Można też co jakiś popłynąć, jak liść z biegiem rzeki. Byle nie za długo.

- Koncerty pod hasłem 25 lat Raz Dwa Trzy były okazją do podsumowań?

- Zadajemy sobie od jakiegoś czasu pytanie o to, w którą stronę muzycznie się udać? I te poszukiwania trwają. Mamy tzw. charakterystyczne brzmienie, które sprawia, że zespół jest rozpoznawalny, ale to zarazem bagaż, bo im większa charakterystyczność, tym trudniej się z niej wydostać i zrobić coś, co będzie mniej kojarzone z zespołem, a jednocześnie nie oderwane od estetyki dotychczasowej.

- Niegdysiejsze spotkanie z Wojciechem Waglewskim sprawiło, że zaostrzyliście brzmienie, czego efektem płyta „Cztery”.

- Wojtek Waglewski faktycznie zmienił rytmikę części utworów, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Czasami dobrze spotkać kogoś takiego, kto wniesie nowe pomysły muzyczne.

- Z kolei od płyty „Trudno nie wierzyć w nic” wprowadziłeś inne teksty, bardziej refleksyjne, zostawiając te zabawowe jak „Czarna Inez”.

- Wcześniej były i metafizyka, i czysta rozrywka, ale doszliśmy do takiego momentu, kiedy czuliśmy się zobligowani do tzw. albumów koncepcyjnych, a więc bardziej jednolitych pod względem opowieści.

- Zarazem ta płyta w połączeniu z wywiadem rzeką o tym samym tytule sprawiła, że zaczęto Cię postrzegać jako „specjalistę od spraw wiary”.
- Ciągnie się to za mną do dziś. Nawet zapraszano mnie jako eksperta na jakieś spotkania… Ta książka była opowieścią o tym, co dla mnie było i jest ważne, a że rozmowę prowadził teolog, siłą rzeczy był zaciekawiony moimi dokonaniami duchowymi. Inna sprawa, czy mam takie na koncie. Ja po prostu usiłowałem mówić o duchowości - nie lubię określenia „o sprawach wiary” - innym językiem, niż ten używany w rozrywkowych piosenkach religijnych, mających gotową tezę i funkcję gimnastycznego uszczelniania wspólnoty. Chciałem, by piosenka służyła głębszej refleksji. A zarazem i w książce, i na płycie „Skądokąd” poszukiwałem języka mówiącego o tym co skomplikowane w sposób użytkowy, komunikatywny, ale nie naznaczony stadionowością.

- Wróćmy do muzyki, na swe 25-lecie we Wrocławiu daliście koncert z orkiestrą symfoniczną.

- Te aranżacje przede wszystkim nauczyły nas pokory. To jednak zderzenie sztuki mniejszej ze sztuką większą, które sprawia, że piosenki mają inny wymiar, co dodaje im, w moim odczuciu, głębi i spokoju. Miałem nawet ochotę zostawić gitarę i zasiąść na widowni jako słuchacz. Ale też wciąż pamiętam, że wyrośliśmy z ducha kontrkultury, zatem nie jest to jedyna droga dla nas. Pozostaniemy przy prostym męskim brzmieniu i prostym przekazie.

- Odwołam się do innej Twej piosenki: „Gdyby były same piękne chwile, nie wiedziałbym, że żyłem”… W latach 90. musiałeś handlować dżinsami, by zarobić na rodzinę.

- Kolega menedżer dostał nakaz od rodziców, że ma skończyć studia i przestał się nami zajmować, tylko że zapomniał nam o tym powiedzieć. Przez pół roku nie było koncertów, zatem handlowałem... Najbardziej dotkliwe było to, gdy pewnego dnia przez 12 godzin stałem obok sprzedawcy kaset disco polo. Nie dość, że łeb miałem zryty tymi piosenkami, to jeszcze byłem porażony ilością sprzedanych przez niego kaset. I tym bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że tą drogą nigdy. Choćby nie wiem za jaką cenę. Zatem, gdy pewna firma zaproponowała, bym wypił flaszkę wódki i w ciągu nocy napisał repertuar dla zespołu disco polo - odmówiłem. W odpowiedzi usłyszałem, że już niejeden, i to ważniejszy ode mnie, to zrobił. Anonimowo.

- Pewnie też ciężko było, gdy wydający płyty Raz Dwa Trzy Pomaton nagle zerwał z wami kontrakt.

- To był najszczęśliwszy dzień w tzw. karierze zespołu. Bo wyrwał nas z czułego, ale jednak zbyt mocnego uścisku naszego wydawcy, wymuszającego kompromisy, na które nie mieliśmy ochoty. Cóż, sprzedając po 50 tys. płyt, byliśmy dla firmy planktonem; wtedy liczące się nakłady wynosiły 200-300 albo i 500 tysięcy. I pewnego dnia puszczono nas wolno…

- I za moment wydaliście w Polskim Radio płytę z tekstami Agnieszki Osieckiej.

- A rok później „Trudno nie wierzyć w nic”. Przypomnę, że w tym samym czasie Pomaton nie wydał Arki Noego, Golców i „Czerwonych korali” Brathanków.

- Po Osieckiej była i świetna płyta z piosenkami Młynarskiego. Później już nie widziałeś nikogo, po którego twórczość chciałbyś sięgnąć?

- Proponowano nam m.in. Koftę, czy ostatnio - Cohena, ale w tej chwili skupiamy się na płycie autorskiej, którą po paru latach chcemy wydać. Myślę, że jeśli kiedyś będziemy chcieli opowiedzieć jakąś historię nie swoimi piosenkami, to raczej złożymy ją z piosenek rozmaitych twórców.

- To kiedy nowa płyta?

- Pewnie nie tak szybko, gdyż zaangażowałem się w projekt „Trzy sztuki w Antarktyce”. 12 lutego wylatujemy z Polski przez Buenos Aires. Potem do miasta Ushuaia, by ostatecznie odbyć jachtem miesięczny rejs do Antarktyki. Ja w trakcie rejsu mam napisać pod wpływem tych przeżyć i emocji piosenkę - i na pewno nie będzie to szanta. Olaf Lubaszenko ma stworzyć z naszego rejsu film, a Bartosz Stróżyński - pomysłodawca i producent przedsięwzięcia - wystawę fotografii kolodionowej. Oczywiście będzie nad nami czuwać zawodowa załoga, właściciele jachtu Selma, przeznaczonego do żeglugi w antarktycznych warunkach. Niemniej łatwo nie będzie. Kto wie coś o Cieśninie Drake’a, będzie wiedział, co to znaczy.

- Sam masz podobne doświadczenia?

- Od 10 lat pływam w Chorwacji. Bez tego, bym się nie zdecydował. Cóż, takie drzwi otwierają się pewnie raz w życiu, zatem przyjąłem wyzwanie, by zobaczyć siebie zmaltretowanego na brzegu Antarktyki, gdy stoję i zastanawiam się, czy żałuję tej decyzji czy nie?

- Która z tych odpowiedzi wydaje Ci się bardziej prawdopodobna teraz?

- Wybieram brak żalu. Po co żałować czegoś, co chciało się zrobić? Chyba jest mi potrzebna taka całkowita odmiana. To pozwala zajrzeć w siebie głębiej. Kilka narosłych przez lata zbędnych warstw przyjdzie z siebie ściągnąć. Niech słabości wyjdą na wierzch. Będzie się czego uczyć od początku.

- Masz tam dać koncert, to może nawet trafisz do Księgi Rekordów Guinnessa?

- Zagrać i zaśpiewać dla pingwinów tak, by je zaciekawić, to chyba nie lada sztuka. Niechby się tak zdarzyło. Rekordy nas nie interesują. Mnie na pewno nie. Zbyt dużo trzeba będzie znieść trudów, by w ogóle myśleć o biciu jakichkolwiek rekordów. Nie jesteśmy od tego. Ta wyprawa ma zwrócić również uwagę na Antarktykę jako swego rodzaju „tort”, z którego mocarstwa zamierzają wykroić dla siebie, co smakowitsze i największe kawałki. To niby teren chroniony, ale zakusy na dogłębne spenetrowanie Antarktyki już się zaczęły. Jak człowiek stawia gdzieś swoją nogę, to często nie wróży to niczego dobrego.

- Po 26 latach Raz Dwa Trzy bardziej towarzyszy Ci uczucie spełnienia czy nienasycenia?

- Gdybym miał wrażenie, że powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia, już bym nie położył kartki przed sobą… Mam jednak przeciwne - że najważniejszych piosenek jeszcze nie napisałem. Myślę, że Opatrzność po to trzyma mnie tu, na ziemi, bym jeszcze coś naskrobał, co będzie użyteczne dla ludzi, a mnie da poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

- A jakieś inne pragnienia? Kiedyś marzyłeś o płycie solowej…

- Powoli się to realizuje. Ponad dwa lata temu powstało Stowarzyszenie Adam Nowak i Akustik Amigos, w którym są też Karim Martusewicz z zespołu Voo Voo i Jarek Treliński z Raz Dwa Trzy. Współpracują z nami Tomek Nowak, trębacz z Rzeszowa, który grał z Amy Winehouse, Eldis la Rosa, muzyk z Wiednia i Paweł Dobrowolski. Kilka piosenek już powstało, gramy je dla kameralnego grona, dla 150 słuchaczy. Taka potrzeba intymniejszych spotkań.

- Przed laty napisałeś muzykę do filmu „Historie miłosne” Jerzego Stuhra…

- Oglądałem go ostatnio po latach i tak samo mnie śmieszył i wzruszał, jak kiedyś. To jeden z najciekawszych filmów lat 90.

- Więcej już nie pisałeś.

- Brak propozycji. Dostałem dwie, ale kompletnie nie interesujące.

- Kiedyś mówiłeś, że sam napiszesz scenariusz filmu.

- Cały czas chodzi mi on po głowie, ale nie mogę się do tego zebrać. Przyjdzie taki moment.

- 22 stycznia Raz Dwa Trzy wystąpi w Krakowie z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej pod dyrekcją Huberta Kowalskiego.

- To nasz nadworny dyrygent, z którym pracuje się komfortowo. Zresztą związany z Krakowem, gdzie studiował dyrygenturę chóralną, i jego środowiskiem muzycznym. A wystąpią z nami Grzegorz Turnau i Maciek Stuhr, jak sądzę, ulubieńcy nie tylko Krakowa. Zapraszamy zatem serdecznie, bo, co pokazały koncerty w Warszawie i Katowicach, są to wieczory, których słuchacze tak łatwo nie zapominają. Po jednym z nich podeszła do mnie pani, przyznając, że słucha często londyńskich Promsów, po czym powiedziała: „Proszę pana, Promsy nie fikają”.

- Czego Cię nauczyło 26 lat na estradzie?

- Pokory. Wobec ludzi, słów, dźwięków. Akceptacji własnych wyborów. I ich konsekwencji. Umiejętności zerkania we własny życiorys. Czasem dotkliwej bezpośredniości w kontaktach, wymieszanej z pewnego rodzaju dyplomacją. I nieustającego dbania o pogodę ducha.

- Jak śpiewasz słowami Młynarskiego - wciąż „Idziesz swoją drogą”.

- Nigdy nie skręcaliśmy. Jest świetna, jedna z moich ulubionych, piosenka Kazika - „Idę prosto”. Bo spośród wielu ścieżek trzeba wybrać tę jedyną, osobistą i iść po niej prosto. Z podniesioną głową. Najlepiej wyraził to Herbert puentując „Przesłanie Pana Cogito” słowami „Bądź wierny Idź”.
Rozmawiał Wacław Krupiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski