Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ci, którzy mówią na nie „mięczaki”, mylą się. Te stworzenia nie mają w sobie ani odrobiny słabości

Grzegorz Tabasz
Ślimaki mogą być urodziwe. Choćby pomrów błękitny. Piętnaście centymetrów soczystego lazuru. A wstężyk z kolorową muszelką? Ślicznota

Susza niewiele im zaszkodziła. Upały tym bardziej. Jeśli myślicie, że przepadły na amen, to popełniacie wielki błąd. Mówię o ślimakach. Choć przyrodnicy zaliczają je do mięczaków, nie mają w sobie ani odrobiny słabości. Dzienny skwar przeczekają w głębokim cieniu. Perfekcyjnie opanowały sztukę wyszukiwania odrobiny wilgoci. Ukryją się pod beczką na deszczówkę. Możecie sprawdzić, ale komu chciałoby się przesuwać ciężar. To cudowna melina dla wszystkich okolicznych śliników i pomrowów. Co słychać na kompostowej pryzmie? Zaglądacie pod płaskie kamienie? Niedobrze. Toż to prawdziwy raj dla śliskich stworów o miękkim ciele.

Na żer wychodzą pod koniec nocy. Nawet w największe upały dwie, trzy godziny przed wschodem słońca krople rosy okryją trawę. Najlepsza pora na spóźnioną kolację. Prawda, że chwilowo nie wyrządzają wielkich szkód, lecz po dłuższych deszczach nadrobią zaległości. Ku pokrzepieniu serc opowiem o achatinie.

Wielki, lądowy ślimak rodem z Afryki. Spiralna muszla kryje ciało ważące i pół kilograma! U nas trzymany w terrariach, jako ozdoba. W tropikach całego świata, gdzie świadomie lub przez przypadek rozwleczono mięczaka, jest jednym z bardziej dokuczliwych szkodników. Zajmuje poczesne miejsce na liście 100 najgroźniejszych gatunków inwazyjnych planety. Przy okazji dewastowania pól uprawnych roznosi pasożyty groźne dla ludzi.

Ma jedną zaletę: smaczne ciało. Kilka ślimaków starczy na suty obiad dla rodziny. I tu czegoś nie rozumiem: z jednej strony jadalny szkodnik, którego łatwo znaleźć, z drugiej, tłumy głodnych. Jedzenie pełza po okolicy, więc czemu nie połączą przyjemnego z pożytecznym i zwyczajnie nie skonsumują uprzykrzonego szkodnika?

Ślimaki mogą być całkiem urodziwe. Wspomnę tylko o spotykanym w górskich lasach pomrowie błękitnym. Piętnaście centymetrów soczystego lazuru. Zdarzają się też okazy popielatej barwy. Prawdziwa arystokracja w rodzinie. Niczego nie brakuje też wstężykom. Paskowana muszelka średnicy jednozłotówki kryje filigranowe, prześwitujące nieco ciało.

Znajdziecie go w każdym ogrodzie i zaręczam, że nie budzą najmniejszego obrzydzenia. Co innego pomrowy plamiste. Przywleczone z południa Europy pospołu z rodzimymi ślinikami i innymi bezmuszlowymi ślimakami pustoszą ogrody. Masakrują szklarnie i przechowalnie warzyw. Niestety, absolutnie niejadalne.

Przyczyna sukcesu pozornie bezbronnych i powolnych mięczaków leży w śluzie o nieprzyjemnym smaku i paskudnej konsystencji. Usuwanie śluzu z palców jest zajęciem pracochłonnym i bez popiołu zmieszanego z piaskiem ani rusz. Przyklejony do ubrania oprze się proszkom do prania i automatom pralniczym. Póki małe i drobne, jeszcze padają ofiarami większych od siebie. Wyrośnięte mogą bezczelnie wędrować po grządkach, gdyż praktycznie nikt ich nie jada.

Wyjątkiem są kaczki biegusy, które w pierwszym roku życia nie przepuszczą żadnemu ślimakowi. Niestety, następnego lata przechodzą na jarską dietę. W okolicach świętego Marcina trzeba by biegusa zaprosić na tradycyjny obiad z pieczoną kaczką, ale nie każdy ma serce, by zasłużonego obrońcę truskawek pozbawić życia. Jeśli już mowa o wojnie ze ślimakami, to proszę, unikajcie chemii.

Zdenerwowani właściciele ogrodów sięgają po granulki trucizny nasączone wabiącym zapachem. Żaden mięczak się nie oprze. Padną zarówno wraże pomrowy i śliniki, a przy okazji wszystkie inne. Z maleńkimi, drapieżnymi szklarkami (tak, są wśród nich mięsożercy!), jak i nieszkodliwymi wstężykami włącznie. Wytrujecie także jadalne winniczki. Jeśli cenicie sobie ekologię w ogrodzie, to czeka Was walka wręcz.

Ani myślę o soli i posypywaniu każdego wypatrzonego ślimaka. Grodzenie kraju grządek zasiekami z trocin czy popiołu działa słabo i krótko. Warto mieć na podorędziu drewniane szczypce do kiszonych ogórków. Wypatrzony ślimak do wiadra. Ci, co nie lubią przemocy fizycznej, wyniosą je daleko w las. Wkurzeni, pozbawią życia w rewanżu za zjedzoną sałatę. Najbardziej kuriozalny przepis na ślimaki (wrażliwych proszę o pominięcie kilku następnych wersów), jaki spotkałem, to rodzaj gnojówki uwarzonej na wodzie zmieszanej ze ślimaczymi truchłami.

Opryskaną preparatem ziemię wszelkie ślimaki mają unikać jak ognia. Wyjątkowość pomysłu leży w autorce, która w co drugim zdaniu deklarowała się jako adeptka buddyzmu, dla której każdy przejaw życia jest wartością bezcenną. Przepraszam, a ślimaki, to niby jak, nieżywe?

Jeśli spadną deszcze, ogrodników czeka batalia. Osobiście preferuję prościutkie i zabójczo skuteczne pułapki ze starych desek ułożonych wokół chronionej strefy. Trzeba zmoczyć je wodą i dorzucić kilka plasterków ziemniaków. Ślimaki nie omieszkają skorzystać z ukrycia i poczęstunku. Za dnia będą zdane na Waszą łaskę, czy może raczej pewną niełaskę…

Na koniec coś z intymnego życia ślimaków. Każdy z nich to samiec i samica w jednym. Wszystkie winniczki, śliniki czy pomrowy to obojnaki, czy jak kto woli, hermafrodyty. Spełnienie marzeń wyznawców gender czy tym podobnych nowoczesnych poglądów na płeć. Absolutna równość.

Co do seksu, to samozapłodnienie z przyczyn genetycznych nie wchodzi w grę. Ślimaki przestrzegają tradycji. Żadnych nowinek. Dobrane w pary zapładniają się wzajemnie. Nie mniej fascynująca jest ślimacza anatomia. Lwia część zwierząt ma dwuboczną symetrię ciała.

Wyimaginowaną linią można je podzielić na dwie lustrzane połówki. Tylko nie ślimaki. Nie dosyć, że są posiadaczami jednej, jedynej nogi doczepionej do głowy, to worek z wnętrznościami, który noszą na grzbiecie, jest przekręcony o sto osiemdziesiąt stopni. W efekcie, końcowy otworek układu pokarmowego i wydalniczego mają tuż nad głową. Mniejsza już o fizjologiczne skutki owej anomalii, ale dzięki defektowi nie podpadają pod regułę dwubocznej symetrii budowy ciała. I nie pytajcie proszę, dlaczego i po co. Po prostu tak mają, a skoro żyją z poskręcanymi wnętrznościami miliony lat, to pewnie w niczym im to nie przeszkadza. Zaleta też żadna, bo gdyby tak było, inne zwierzaki zapewne powtórzyłyby wynalazek. Odmieńcy i tyle.

Przy okazji, wszystkie muszle też są skręcone. W prawą stronę. Bardzo, ale to bardzo rzadko trafiają się ślimaki z muszlami zwiniętymi w przeciwną stronę. Lewoskrętne muszle są bardzo cenione przez kolekcjonerów. Na wagę złota. Oglądajcie uważnie każdego winniczka czy wstężyka. Może do Waszego ogrodu właśnie wpełza śliska i miękka istota z małą fortuną na plecach?

***

Występują w wodzie i na lądzie, nie ma natomiast wśród nich gatunków zdolnych do lotu. Gromada niezwykle bogata w gatunki i bardzo zróżnicowana - zalicza się do niej około 105 tys. gatunków, z czego w Polsce występuje 6 gatunków morskich oraz ok. 200 lądowych i ok. 50 słodkowodnych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski