Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle się zastanawiamy, dlaczego wszystko runęło

Rozmawiał Bartosz Karcz
Arkadiusz Głowacki wierzy, że Wisła wróci wkrótce na drogę zwycięstw
Arkadiusz Głowacki wierzy, że Wisła wróci wkrótce na drogę zwycięstw Karolina Misztal
Rozmowa. - Nie zamierzamy się poddawać - mówi piłkarz Wisły ARKADIUSZ GŁOWACKI

- Wszyscy liczyli na to, że Pański powrót do składu Wisły odmieni drużynę. Nic z tego jednak nie wyszło, bo w Łodzi zagraliście słabe spotkanie.

- Zgadza się. Szczególnie marnie wyglądało to w naszym wykonaniu w pierwszej połowie meczu z Widzewem. Po przerwie wydawało się, że wreszcie łapiemy swój rytm. Strzeliliśmy bramkę na 1:1 i gdy szukaliśmy drugiego gola, sami go straciliśmy. Nie potrafiliśmy już po tym ciosie się pozbierać.

To, co stało się w Łodzi, wpisuje się w taki trend, który panuje ostatnio, że wszystko, co dzieje się na boisku w naszych meczach, obraca się w ostatecznym rozrachunku na naszą niekorzyść. Znaleźliśmy się w bardzo trudnym momencie. Teraz każdy z osobna musi się nad sobą zastanowić. Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co robi źle, co może poprawić w swojej grze. Przed nami najważniejsza część sezonu i musimy zrobić wszystko, żeby gra się poprawiła.

- Potrafi Pan odpowiedzieć na pytanie, co się stało, że ten dom, który z takim mozołem budowaliście jesienią swoją grą i wynikami, wiosną po derbach z Cracovią zawalił się praktycznie całkowicie?

- Sami zadajemy sobie to pytanie codziennie. Ciągle czegoś nam brakuje. Może potrzeba więcej determinacji w tym, co robimy na boisku. Może też znaleźliśmy się w mentalnym dołku po tylu porażkach. Brakuje nam pewności siebie. To jednak tylko część prawdy, bo na pytanie o przyczyny naszego kryzysu jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

- Jesienią byliście chwaleni za bardzo dobrą grę w obronie. Tymczasem teraz dajecie sobie w łatwy sposób strzelać bramki przeciwnikom.

- Można oczywiście mówić o naszych błędach, ale jak przypomnę sobie mecze choćby z jesieni, to rywale też mieli swoje okazje. Przeważnie jednak potrafiliśmy wyjść z tego obronną ręką albo mieliśmy szczęście. Teraz przeciwnik nie musi stworzyć sobie tych okazji zbyt wiele, żeby strzelić nam gola.

W Łodzi Widzew stworzył sobie pod koniec meczu jeszcze kilka okazji, ale to wynikało już bardziej z tego, że mocno się odkryliśmy. Wcześniej działo się jednak pod naszą bramką coś, do czego nie powinno dochodzić. Musimy się bardziej starać, żeby w ogóle nie dochodziło do takich sytuacji, jak choćby przy drugim golu dla Widzewa.

- Wspomniał Pan już w tej rozmowie dwa razy, że musicie bardziej się starać. Oglądając mecz z Widzewem z wysokości trybun, można było odnieść wrażenie, że łodzianie grają jak o życie. O was tego nie można było powiedzieć.

- Nie zgadzam się takim stawianiem sprawy. Taką opinię zawsze determinuje wynik. Jak drużyna przegrywa, to zawsze można powiedzieć, że grała z mniejszą determinacją od tej, która wygrała. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z tego, jak ważny mecz gramy w Łodzi. Podejście do tego meczu było właściwe. Bardzo chcieliśmy wygrać i odbudować się po ostatnich niepowodzeniach.

- Co dalej, bo wasza sytuacja nie tylko ze względu na kolejne porażki staje się już dramatyczna? Przed meczem z Podbeskidziem znów straciliście kilku piłkarzy, albo z powodu kartek, albo z powodu kontuzji.

- Problemów mamy sporo i to prawda, że nasza sytuacja robi się dramatyczna. To było jednak do przewidzenia, że przyjdzie taki moment, w którym dopadną nas kartki czy kontuzje. Nie jest łatwo, ale nie zamierzamy się poddawać. Mamy kilka dni na to, żeby znaleźć sposób na odbudowanie się. To, co musimy zrobić w najbliższą sobotę, to zagrać lepszy mecz od tych ostatnich i wreszcie wygrać. Mimo tych wszystkich problemów, z którymi się zmagamy, ja wierzę głęboko, że to nam się uda.

Nowe problemy

* W meczu z Widzewem kontuzji nabawili się Michałowie Chrapek i Nalepa. Znacznie gorzej wygląda sytuacja Michała Nalepy. Obrońca "Białej Gwiazdy" ma uszkodzony staw skokowy. Wczoraj piłkarz pojawił się w ośrodku treningowym Wisły w bucie ortopedycznym i o kulach. Diagnoza lekarska wskazuje, że Nalepa nie będzie mógł trenować przez najbliższe trzy, cztery tygodnie, co oznacza, że nie zagra w meczu z Podbeskidziem i pierwszych spotkaniach fazy play off.

Znacznie lepiej wygląda sytuacja Michała Chrapka. On również ma problemy ze stawem skokowym, ale jego uraz nie jest bardzo poważny. Jest szansa, że będzie gotowy już na sobotni mecz z Podbeskidziem.
(BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski