Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cichy Kącik w zaciszu gabinetów

Redakcja
Mnie po prostu będzie cieszyć, że ten teren zostanie uporządkowany, znikną chaszcze, powstanie tam coś przydatnego dla mieszkańców. Takie działania nazywa się w biznesie odpowiedzialnością społeczną - mówi Janusz Filipiak. Fot. Andrzej Wiśniewski
Mnie po prostu będzie cieszyć, że ten teren zostanie uporządkowany, znikną chaszcze, powstanie tam coś przydatnego dla mieszkańców. Takie działania nazywa się w biznesie odpowiedzialnością społeczną - mówi Janusz Filipiak. Fot. Andrzej Wiśniewski
Mijają lata, a dawne obiekty sportowe w Cichym Kąciku jak straszyły, tak straszą swym wyglądem. Dominującym elementem krajobrazu są krzaki i rozpadające się elementy dawno nieużywanych urządzeń. Jednak, jak zapewniają nas działacze MKS Cracovia SSA i TS Wisła, za dwa lata wygląd i funkcjonalność terenów między ulicami Reymana a Piastowską w Krakowie mają się diametralnie zmienić.

Mnie po prostu będzie cieszyć, że ten teren zostanie uporządkowany, znikną chaszcze, powstanie tam coś przydatnego dla mieszkańców. Takie działania nazywa się w biznesie odpowiedzialnością społeczną - mówi Janusz Filipiak. Fot. Andrzej Wiśniewski

Stadion, który straszy

- Sądzę, że przed wyborami samorządowymi nie należy oczekiwać przełomu - wyznaje prezes MKS Cracovia SSA Janusz Filipiak. - Wydaje mi się jednak, że jest postęp, sprawy idą w dobrym kierunku. Najważniejsze, że jest wola po obydwu stronach.

W ubiegłym roku Janusz Filipiak ogłosił w mediach, że zamierza stworzyć na gruntach w Cichym Kąciku nowoczesny kompleks sportowy. Roztoczył wizję budowy m.in. kortów tenisowych, także zadaszonych, boiska piłkarskiego, placu zabaw oraz hali sportowej z boiskami do gry w siatkówkę i koszykówkę. Wszystko to miałoby zostać zbudowane na gruntach należących do spółki MKS Cracovia, które od lat leżą odłogiem.

Pół roku minęło, a w Cichym Kąciku niewiele się zmieniło. Jeśli jednak wierzyć zapewnieniom profesora Filipiaka i miejskiego Wydziału Skarbu, prace są prowadzone, choć na razie nie w terenie, a w zaciszu gabinetów. Przeszkodą okazała się kwestia szybkiego dokapitalizowania spółki MKS Cracovia 30 milionami złotych. Wiązałoby się to z przejęciem proporcjonalnej do tego wkładu finansowego części akcji MKS Cracovia, z których 51 procent wciąż należy do miasta. Rozpoczęły się więc rozmowy, których głównym przedmiotem w tej chwili jest ustalenie realnej wartości spółki. Został powołany zespół, w skład którego wchodzi dwóch przedstawicieli Cracovii i dwóch z Wydziału Skarbu Miasta Krakowa.

- Musimy wiedzieć, ile mam dostać akcji za kapitał, który chcę wnieść - tłumaczy profesor Filipiak. - Nie chcę stracić, nie może też stracić miasto. Pewnie zajdzie konieczność powołania niezależnej firmy audytorskiej. Jej wybór też zajmie czas. Najprawdopodobniej rozmowy z miastem potrwają jeszcze do końca roku. Chodzi o to, żeby wycenę spółki MKS Cracovia zrobiła trzecia strona, zupełnie niezależna. Żeby nikt nam nie mógł potem niczego zarzucić. Nie chcę dostać więcej niż powinienem.

Jeszcze niedawno miasto rozważało pozbycie się całości pakietu akcji MKS Cracovia SSA. Obecnie nie wchodzi to już w grę. - Nie chcę przejąć całości akcji Cracovii - podkreśla Filipiak. - Według wstępnych szacunków, po wprowadzeniu tego kapitału, moje udziały sięgną poziomu 60-70 procent akcji.

Także miasto zrezygnowało z pomysłu pozbycia się wszystkich akcji. Tak przynajmniej zapewnia Anna Trembecka, zastępca dyrektora Wydziału Skarbu.

- Nie prowadzimy działań w celu zbycia całości udziałów w spółce MKS Cracovia - oświadczyła. - Konieczne jest jeszcze uzgodnienie brzmienia statutu spółki. Czekamy na propozycje w tej sprawie i następnie będziemy musieli je rozważyć.

Prezes Cracovii podkreśla, że cały projekt chce zrealizować w imię dobra publicznego. - Mnie po prostu będzie cieszyć, że ten teren zostanie uporządkowany, znikną chaszcze, powstanie tam coś przydatnego dla mieszkańców. Takie działania nazywa się w biznesie odpowiedzialnością społeczną. To nic innego jak długofalowy marketing. Nie ma w tym nic dziwnego - przekonuje właściciel firmy Comarch.
Dlatego właśnie centrum nie ma być przeznaczone dla zawodowych sportowców, ale dla zwykłych śmiertelników. - Chcemy postawić raczej na rekreację, a nie na sport wyczynowy czy zawodowy. To ma być miejsce, gdzie mieszkańcy będą mogli uprawiać sport. Zresztą plan zagospodarowania tego terenu nie przewiduje np. budowy wielkiej hali dla imprez masowych. Cichy Kącik to teren o charakterze parkowym. Nie będziemy tam organizować mistrzostw. Hotel też ma być niewielki, na 38 pokoi. Taki, żeby pomieściła się tam np. drużyna piłki ręcznej. Żaden moloch.

Możliwe byłoby jednak zorganizowanie na terenie kompleksu np. turnieju tenisowego. - Gdyby ktoś chciał tam taki turniej zrobić, to pewnie byłaby taka możliwość, choć ja osobiście nie mam takich planów - zastrzega Filipiak. - Można się w to bawić, ale to nie jest naszym głównym celem. Chodzi o to, by ludzie mieli gdzie uprawiać sport. Zresztą ja też mieszkam blisko, może będę tam sobie chodził pograć w tenisa.

Prof. Filipiak zakłada, że całe przedsięwzięcie może mu się nie zwrócić jeszcze przez wiele lat. Według wstępnych szacunków roczny zysk z całego przedsięwzięcia ma być bardzo niski. - Każdy postrzega ten pomysł jedynie przez pryzmat przychodów z takiego centrum, a nikt nie widzi kosztów - utyskuje właściciel Comarchu. - Według biznesplanu przedłożonego miastu, szacowane przychody roczne wynosiłyby 3 mln 900 tysięcy, a koszty nieco ponad 3 mln 600 tysięcy. W efekcie zysku byłoby ledwie ponad 200 tysięcy - wylicza.

W kompleksie w Cichym Kąciku Filipiak zamierza też stworzyć spa, siłownię, centrum odnowy biologicznej i rehabilitacji, budynek fitness i gabinety lekarskie. Pytany, czy przewiduje możliwość udostępniania centrum rehabilitacyjnego piłkarzom Wisły Kraków, którzy trenują na obiektach położonych tuż obok, uśmiecha się. - Nie popadajmy w paranoję - stwierdza. - Oczywiście, że wiślacy będą mogli korzystać z naszych obiektów, podobnie jak i inni mieszkańcy miasta. Ma się rozumieć - na zasadach komercyjnych. Im więcej klientów, tym lepiej.

Okazuje się jednak, że gabinetom lekarskim Janusza Filipiaka może wyrosnąć pod bokiem konkurencja. Podobne plany, co do stworzenia nowoczesnej przychodni sportowo-medycznej, ma bowiem Towarzystwo Sportowe Wisła. Według zapewnień wiślackich działaczy inwestycja jest bardzo bliska rozpoczęcia, a plany bardzo konkretne. Przychodnia miałaby powstać za halą treningową Wisły, przy ulicy Chodowieckiego. - Jesteśmy w trakcie rozmów ze spółką Artromed i firmą Can-Pack, które wspólnie chcą tam wybudować pawilon przychodni sportowo-lekarskiej - podkreśla prezes towarzystwa, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Projekt wykonał architekt Marek Dunikowski. Rozmowy, co do finansowania tego centrum przez wspomniane spółki, są bliskie finalizacji. Centrum będzie dostępne dla wszystkich sportowców w Krakowie. Artromed ma świetną obsadę lekarską. Przy Reymonta mają obecnie gabinety lekarskie i rehabilitacyjne w hali treningowej, ale tam się po prostu nie mieszczą, bo mają mnóstwo pacjentów. W nowym budynku mają być zarówno gabinety lekarskie, jak i sala operacyjna. Chcemy taką klinikę otworzyć przede wszystkim dla sportowców, ale nie tylko dla nich.
Centrum ma być kolejnym z elementów realizacji planu zagospodarowania terenów użytkowanych przez TS Wisła. Najważniejszym z nich jest oczywiście budowa hali sportowej, m.in. dla potrzeb odnoszącej od lat spore sukcesy sekcji koszykówki. Hala ma być gotowa na sezon 2012/2013. - Na dniach będzie ogłoszony konkurs, prezydent Jacek Majchrowski powołał komisję konkursową. Mam nadzieję, że do końca roku powinien powstać projekt i z początkiem przyszłego roku rozpoczęłaby się budowa hali. Według architektów powinna trwać około 18 miesięcy. Do tego czasu chcemy adaptować dla potrzeb bieżących starą halę - tłumaczy prezes.

Aby miasto, które jest inwestorem, mogło tę halę wybudować, konieczny był zwrot części terenu.

- Część działki 180/3 oddajemy miastu. Musieliśmy oddać ten fragment we władanie gminy, bo miasto może być inwestorem tylko na swoim terenie. Pozostała część działki 180/3 cały czas pozostaje w naszej gestii. Chcemy też, by powstała na niej nowa strzelnica z prawdziwego zdarzenia. Jest to zatwierdzone w planie zagospodarowania przestrzennego - dodaje prezes TS Wisła.

Batalie o nową halę dla TS Wisła trwały dość długo, ale najprawdopodobniej zakończą się sukcesem. Jeśli powstanie też strzelnica i wspomniana przychodnia sportowo-medyczna, będzie to oznaczało, że zostanie zrealizowana większość celów, jakie zakładało sobie towarzystwo. Zostały one ogłoszone po tym, jak miasto w grudniu 2006 roku przekazało TS Wisła w wieczyste użytkowanie grunty między ulicami Reymonta a Chodowieckiego.

Jedynym zamierzeniem bez widoków na realizację pozostaje budowa hotelu o wysokim standardzie, na terenie dzisiejszego basenu otwartego. - Umowa, jaką zawarliśmy ze spółką Salwator, która miała ten hotel wybudować, nie została zrealizowana. Salwator się z niej nie wywiązał. Trzeba jakoś wyjść z tego impasu. Nie mamy obecnie w to miejsce innego inwestora. Ta kwestia jest w zawieszeniu - przyznaje prezes TS Wisła. - Albo się za to w przyszłości jednak weźmie Salwator, albo musimy szukać innego partnera do wybudowania hotelu. Nie da się ukryć, że jest kryzys na rynku nieruchomości.

Trzy lata temu, po tym, jak TS Wisła otrzymało grunty od miasta, rozpętała się awantura o to, że towarzystwo zwleka z przekazaniem części tych gruntów pod dzierżawę piłkarskiej Wiśle. Snuto bowiem ambitne plany, że obie Wisły razem stworzą przy Reymonta pięć boisk treningowych, w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią. Miały służyć zarówno pierwszej drużynie Wisły, Młodej Ekstraklasie i juniorom, którymi zarządza Wisła SA, jak i najmłodszym rocznikom piłkarskim, nad którymi pieczę sprawuje TS Wisła. Jednak to klubowi Bogusława Cupiała z oczywistych względów bardziej musiało zależeć na rozbudowie bazy dla piłkarzy.

Niebawem faktycznie doszło do użyczenia terenów Wiśle SSA, ale mimo że nic już nie stoi na przeszkodzie, by klub budował wokół nowego stadionu piłkarską bazę z prawdziwego zdarzenia, niewiele się w tej materii dzieje. - Działkę 180/4, czyli boisko treningowe i część tej działki 180/3, od strony ulicy Chodowieckiego, użyczyliśmy Wiśle SA. Po to, żeby miała gdzie trenować pierwsza drużyna, ale jednocześnie z zastrzeżeniem, że tego boiska będą mogły używać też nasze sekcje piłkarskie - podkreśla prezes Miętta-Mikołajewicz. - Spółka miała ten teren zagospodarować jako dodatkowy plac gry, gdzie by można szkolić młodzież. Taka umowa została podpisana przeszło dwa lata temu, ale do tej pory nic tam nie zrobiono. Piłka jest teraz, że tak powiem, właśnie po stronie piłkarskiej Wisły. Natomiast my, wspólnie z pierwszą drużyną, faktycznie korzystamy z boiska treningowego, dzieci mają tam zajęcia.
Wcześniej powołano nawet Fundację im. Henryka Reymana, miała ona prowadzić działalność gospodarczą, by zarabiać na budowę ośrodka sportowego. Jedną z jej fundatorek była Romualda Piotrowska, ówczesna wiceprezes ds. finansowych Wisły SSA. Wraz z jej odejściem z klubu zakończyła się też w praktyce działalność fundacji na rzecz budowy bazy treningowej dla Wisły. W czerwcu 2007 roku fundacja została wykreślona z listy przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego, a wkrótce także z rejestru stowarzyszeń.

- Gdy ja obejmowałem stanowisko prezesa, to ta fundacja już nie działała - twierdzi były prezes Wisły Kraków SA Marek Wilczek. - Co do terenów przy ul. Chodowieckiego, to z tego, co wiem, klub powoli się przymierza, żeby stworzyć tam boisko.

Te przymiarki to, jak do tej pory, jedynie wyburzenie starego baraku. - Następnie mają być likwidowane garaże, ale na to trzeba załatwić pozwolenie - dodaje Wilczek.

- Ewentualna budowa boiska miała być finansowana ze środków własnych spółki. To zresztą nie jest duży koszt w porównaniu np. ze stadionem. Stworzenie zwykłego boiska tego typu to kwota kilkuset tysięcy złotych. Dopiero gdyby miało mieć podgrzewaną murawę, to trzeba wydać około 2,5 miliona - szacuje Wilczek.

- Sprawa budowy boisk musi wrócić, bo za dwa-trzy lata otrzymanie ekstraklasowej licencji będzie wymagało posiadania przez klub dwóch zwykłych boisk treningowych i jednego na sztucznej murawie - wyjaśnia były prezes. - Jednak nie jest powiedziane, że te boiska muszą stanowić własność klubu, mogą być dzierżawione czy wynajmowane. Może się więc zdarzyć, że nawet taki przepis nie zmusi Wisły SA do wybudowania choćby jednego boiska treningowego, bo klub może chcieć poszukać innych rozwiązań.

Jednak wraz z powrotem na Reymonta Bogdana Basałaja, odżyły też nadzieje na to, że budowę kompleksu treningowego Wisły uda się zrealizować. Nowy prezes zadeklarował już pierwszego dnia urzędowania, że zrobi wszystko, by młodzi wiślacy mieli dobre warunki do treningów. - Rozmawiałem z właścicielem klubu. Na pewno niedługo rozpoczniemy starania, by wybudować tu centrum treningowe - zapewnił. Wszyscy w klubie wiedzą, że rozwój młodzieży to rzeczywiście "konik" Bogdana Basałaja. To przecież on był największym orędownikiem stworzenia w Polsce rozgrywek Młodej Ekstraklasy. Przyszłość pokaże, czy nowemu prezesowi starczy determinacji do realizacji powziętych planów.

JUSTYNA KRUPA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski