Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemna strona internetu

Redakcja
- To wierzchołek góry lodowej. Wiele przypadków nie wychodzi na światło dzienne - mówi Łukasz Wojtasik z Fundacji Dzieci Niczyje, która w ramach projektu Helpline.org.pl świadczy pomoc młodym internautom. Sprawy najczęściej dotyczą uczniów, którzy zostali sfotografowani telefonem komórkowym przez swoich rówieśników.

SPOŁECZEŃSTWO. Z badań Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że 14 procent młodych internautów znajduje w sieci kompromitujące ich materiały

- Filmiki przedstawiają bójki na szkolnych korytarzach, słowną agresję, sceny upokarzania, również sytuacje intymne. Sprawcy często ubarwiają lub przekłamują te materiały poprzez odpowiedni montaż - mówi Łukasz Wojtasik. - Są to zazwyczaj żarty, ale też rodzaj porachunków, zemsty.

Z badań Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że 14 procent młodych internautów znajduje w sieci kompromitujące ich materiały. - Spotykamy się z przypadkami, kiedy poszkodowani nie chcą chodzić do szkoły, zamykają się w sobie - przestrzega Łukasz Wojtasik. - Najważniejsze, żeby dziecko nie zostało samo z problemem i żeby interweniować jak najwcześniej, zanim dojdzie do tragedii.

"Bójka", "przemoc w szkole", "agresja" - pod takimi hasłami w sieci można znaleźć wiele filmików, z których część opatrzona jest komentarzami użytkowników internetu.

Telefony komórkowe, poczta elektroniczna, komunikatory internetowe to zdaniem małopolskiej policji najczęściej stosowane narzędzia groźby, szantażu czy wymuszania różnych zachowań. - Pojawia się coraz więcej zgłoszeń - przyznaje Katarzyna Padło z biura prasowego małopolskiej policji.

Uczeń gimnazjum na portalu społecznościowym, posługując się fikcyjnym kontem, znieważył kilkunastu nauczycieli, a następnie rozesłał wiadomości do kilkunastu osób z zaproszeniem do odwiedzenia stworzonej przez siebie strony.

Dorosły mężczyzna pokazywał dziecku filmy pornograficzne, które miał zapisane w swoim telefonie komórkowym, a potem wysyłał takie filmy na komórkę dziecka. To tylko przykładowe sprawy, prowadzone ostatnio przez małopolską policję.

Za zniesławienie kogoś w internecie grozi kara do 2 lat więzienia, za zmuszanie groźbą do jakiegoś działania - do 3 lat, a za znęcanie się - do 5 lat. Wszystko to przestępstwa ścigane na wniosek pokrzywdzonego. - W przypadku znęcania postępowanie prowadzone jest z urzędu, a zatem zareagować powinien każdy, kto posiada informację o tym, że zachodzi podejrzenie popełnienia takiego przestępstwa - mówi Katarzyna Padło. - Odpowiada za nie sprawca czynu, ale może się też tak zdarzyć, że pokrzywdzony wytoczy sprawę operatorowi czy administratorowi strony.

Zazwyczaj każdy portal ma regulamin, w którym określone są zasady użytkowania. Winy nie ponosi administrator, jeżeli zakładając konto, akceptujemy regulamin, zawierający klauzulę o tym, że to użytkownik odpowiada za zamieszczane treści.

- W przypadku serwisów moderowanych można mówić o pewnej odpowiedzialności moderatora czy administratora, który decyduje o publikowaniu pewnych treści - mówi Katarzyna Padło. - W innych przypadkach swoich praw można dochodzić np. wówczas, gdy użytkownik zgłasza kradzież tożsamości czy znieważenie i prosi o zabezpieczenie danych i zablokowanie wpisu, a administrator odmawia lub nie reaguje wcale.

Katarzyna Klimek-Michno

[email protected]

Google się broni

Na serwisie YouTube użytkownicy co minutę zamieszczają ponad 20 godzin materiałów filmowych. - W tego typu serwisach filmy nie są wcześniej sprawdzane, nie byłoby to możliwe. Są jednak odpowiednie mechanizmy, które umożliwiają szybkie usuwanie niewłaściwych treści - mówi Marta Jóźwiak, rzeczniczka prasowa polskiego oddziału firmy Google.
Kilka dni temu sąd w Mediolanie skazał na pół roku więzienia w zawieszeniu trzech menedżerów z firmy Google za naruszenie prywatności, gdyż nie zapobiegli umieszczeniu w sieci nagrania ze sceny poniżania niepełnosprawnego chłopca. Chodziło o filmik zamieszczony w 2006 roku w serwisie Google Video. Firma zapowiedziała, że będzie się odwoływać od tego bezprecedensowego wyroku. Zdaniem Google jest to atak na wolność internetu.

- To pierwszy tego typu wyrok. Zagraża wielu serwisom internetowym i jest sprzeczny z regulacjami europejskimi. Do odpowiedzialności zostały pociągnięte osoby niemające nic wspólnego z filmem i jego opublikowaniem. Co więcej, Google po zgłoszeniu usunął film i pomógł policji w ujęciu sprawców - mówi Marta Jóźwiak.

Do serwisu "YouTube", który prowadzi Google, w ciągu jednej minuty wpływają materiały zajmujące w sumie 20 godzin. Każdy ma szansę zamieścić tutaj dowolne treści. To jednak YouTube jest jednym z tych serwisów, na których można znaleźć m.in. filmy z przemocą i agresją w roli głównej.

- Jak podobne tego typu serwisy, YouTube posiada odpowiedni regulamin. Użytkownicy są odpowiedzialni za zamieszczane przez siebie treści, każdy ma też możliwość zgłoszenia jednym kliknięciem, jeśli jakiś film uzna za niewłaściwy - mówi Marta Jóźwiak. - Oznaczone w ten sposób filmy są sprawdzane przez administratorów i usuwane, jeśli rzeczywiście łamią reguły. Dodatkowo YouTube opracował opcję "tryb bezpieczny". Jest to funkcja pomagająca filtrować potencjalnie niepożądane treści, których użytkownik nie chce oglądać lub które nie powinny być oglądane przez członków rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski