Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemne barwy końca tęczy

Wacław Krupiński
Kulturałki. Czytania w łóżku nie cierpię; ale cóż... 500 stron biografii słynnej aktorki Judy Garland czekało na mą chorobę. Niewesoła to lektura. I kolejna pokazująca, jak blade i nijakie są wszelkie doniesienia o naszych gwiazdach, gwiazdkach, celebrytach.

Cała nasza plotkarska prasa plus szczekające Pudelki to pikuś w porównaniu z tym, do czego odwołuje się biograf Garland – Gerald Clarke. Fakt, że przepytał ponadto mrowie tych, którzy mieli co opowiadać.

Judy Garland – zbyt dojrzała jako dziecko, gdy śpiewała na planie „Czarnoksiężnika z Oz” „Over the Rainbow”, nigdy zarazem nie dojrzała w dorosłym już życiu – jako żona, matka, kochanka. Miotana nieustannie od wzlotów do upadków; ciągnięta na łańcuchu kariery przez ambicje i kompleksy matki, później wykorzystywana przez wielką machinę równie wielkiego Metro- -Goldwyn-Mayer i kolejnych czterech mężów; piąty to już był epizod.

Nie miała do nich szczęścia. Nawalali w życiu i w łóżku, do którego równie chętnie szli z chłopcami. Taki był m.in. Vincente Minnelli, ojciec słynnej Lizy, taki był i czwarty mąż Judy, który zdradzał ją m.in. z mężem tejże Lizy Minnelli. To już jakieś fatum, jeśli zważyć, że takie preferencje miał i ojciec Judy Garland. Ale mimo to, gdy zmarł, brakowało go córce, wypatrywała zatem jakiegoś doradcy i obrońcy w kolejnych mężach i kochankach. A lista tych drugich długa i barwna: i słynny bandlider Artie Shaw (osiem żon), i Orson Welles, i Joe Mankiewicz, i Yul Brynner, i Frank Sinatra...

Garland nie umiała sobie poradzić z życiem. Lekarstwem miały być podsunięte przez matkę w dzieciństwie prochy; uzależniły aktorkę na całe życie. Miały pomagać na depresje, na załamanie nerwowe, na bezsenność, która sprawiała, że aktorka nie docierała na plan zdjęciowy, ale ostatecznie nie zatrzymywały ani depresji, ani kolejnych prób samobójczych, ani bicia się z mężami (Judy wcale nie była tylko bezwolną ofiarą), nie zapobiegały kolejnym pobytom w rozmaitych klinikach.

Nie pomagała w walce ze sobą i o siebie niska samoocena, kompleksy na tle własnej urody i okresowa niemała nadwaga, ale też bezduszność bossów M-G-M, oddanych bardziej bezwzględnym regułom showbiznesu niż gwieździe, która przynosiła wytwórni krocie. Wszak była ich gwiazdą przez piętnaście lat. Swoje zrobili też zachłanna matka, a potem nieuczciwi, rozrzutni mężowie – co zrodziło ciągłe zmagania z brakiem gotówki, bankructwa i znowu odbijanie się od dna.

Bo mimo wszystkich przeszkód Judy Garland wciąż była uznaną, wielką artystką i gdy film nie dawał jej satysfakcji, postawiła na recitale – w telewizji (ten pierwszy w stacji CBS przyciągnął 40 milionów widzów), a także w słynnych salach, w tym w Carnegie Hall, i teatrach – także Europy, gdzie odnalazła ulubiony Londyn. Szaleństwo na widowni, owacje, z jakimi przyjmowano jej śpiew, w którym tak ważne było dla Judy słowo, dodawały jej sił. Pewnie i koiły gorycz zawirowań tak osobistych, jak i filmowych niespełnień; gdy dwukrotnie otarła się o Oscara – po „Narodzinach gwiazdy” i później – „Wyroku w Norymberdze” (nominacja za rolę drugoplanową).

Dziś tamte filmy z lekka spatynował czas, ale nagrania z koncertów (a nie brakuje ich, także na YouTube) wciąż pokazują, jaką magią i siłą operowała Babe Gumm, którą świat poznał jako Judy Garland. „Kiedy mnie nie będzie, zatęsknicie za mną” – rzuciła do ekipy po zakończeniu zdjęć do filmu „I dalej będę śpiewać”. Warto zatęsknić do tej aktorki. Mimo upływu lat jej piosenki to wciąż perły i przykład doskonałego śpiewu. Osłodzą nam gorycz tej biografii (nakładem Prószyński i S-ka), wspaniałego zapisu jakże niewspaniałego życia. Przerwanego tuż po 47. urodzinach w wyniku przedawkowania środków nasennych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski