Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cienka nić porozumienia

Redakcja
W Katowicach doszło do spotkania przedstawicieli klubów z delegacją Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. O pełnym kompromisie trudno jeszcze mówić. Do porozumienia doszło tylko w kwestii liczby obcokrajowców.

HOKEJ NA LODZIE. Termin rozpoczęcia sezonu ligowego nie jest zagrożony - uważa Rafał Wysocki, wiceprezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie

Ostatecznie ustalono, że w nadchodzących rozgrywkach, w jednym meczu, będzie mogło wystąpić czterech obcokrajowców, bo klub może zakontraktować sobie dowolną ich liczbę, tylko kto będzie utrzymywał zawodników siedzących na ławce? Obie strony nieco ustąpiły ze swoich żądań, bo kluby chciałby utrzymania limitu na poziomie ubiegłorocznym, czyli pięciu natomiast zarząd PZHL był za trzema.
Liczba obcokrajowców to był jednak najmniejszy problem. W dalszym ciągu nie osiągnięto porozumienia w kwestii opłat na rzecz PZHL, czyli wpisowego, wynoszącego 25 tys. zł (pięciokrotny wzrost, bo było 5 tys. zł), licencji, kar, czy rejestracji zawodników (było 100 zł, a jest 500 zł od głowy). Jednak w Katowicach działacze związkowi już w innym tonie wypowiadali się na temat spożytkowania pieniędzy pozyskanych od klubów. Nikt już nie wspominał, że będą one przeznaczone w dużej mierze na płace dla pracowników biura, o czym wcześniej publicznie poinformował Marek Bykowski, sekretarz generalny PZHL.
- Pozyskane pieniądze od klubów chcemy wydać racjonalnie - zapewniał na spotkaniu w Katowicach Rafał Wysocki, wiceprezes ds. sportowych Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. - Zostaną one przeznaczone na usprawnienie systemu rozgrywek, czyli bazę danych statystycznych, marketing, promocję ligi, czy wreszcie rozbudowę strony internetowej związku - dodał.
W Katowicach osiągnięto nić porozumienia, ale jest ona wyjątkowo cienka. Owszem, może zbliżyć stanowiska zwaśnionych stron, ale równie szybko może zostać zerwana. - Termin rozpoczęcia rozgrywek ligowych, przypadający na 13 września nie jest zagrożony - powiedział z optymizmem Rafał Wysocki.
Innego zdania są przedstawiciele klubów. - Owszem, każda ze stron ma swoje racje, ale trzeba jakoś znaleźć wyjście z sytuacji, zadowalające obie strony, a do tego droga daleka - mówił Karol Pawlik, dyrektor tyskiego GKS. - Ciągle są rozbieżności z sprawie wpisowego i przede wszystkim systemy rozgrywek, którego bardzo broni centrala - dodaje.
- Zaproponowaliśmy władzom centrali, że przed rozgrywkami jesteśmy gotowi zapłacić po staremu, czyli po 5 tysięcy złotych - podkreślił Adam Urbańczyk, prezes Aksam Unia Oświęcim, beniaminka ekstraklasy. - Jeśli będziemy widzieć, że PZHL robi coś, by wypromować rozgrywki, kluby będą gotowe, ale już w trakcie rozgrywek, wpłacić kolejne 5 tysięcy złotych, co będzie zastrzykiem finansowym dla związku - dodał, ale póki co władze hokejowej centrali nie przyjęły tego wniosku z wielkim entuzjazmem. Dostać po 25 tysięcy złotych od każdego klubu przed rozgrywkami, a 10 tysięcy złotych i - to w dwóch ratach - to jest zasadnicza różnica.
W dalszym ciągu ekstraklasowe kluby nie wyrażają zgody na reformę rozgrywek, zgodnie z którą, po dwóch rundach rozegranych systemem każdy z każdym, do grupy słabszej w ekstraklasie, składającej się z 4 zespołów, mają dojść dwie drużyny z I ligi. W tym gronie walka będzie się toczyć o dwa miejsca premiowane udziałem w play-off, a więc teoretycznie nawet pierwszoligowiec może zakwalifikować się do walki o mistrzostwo Polski i je zdobyć. Wystarczy przed zamknięciem okienka transferowego, na drugą część sezonu, zmontować silną ekipę, pod warunkiem że ma się pieniądze.
Z kolei w grupie mocniejszej, złożonej z 6 ekip (4 rundy), walka toczyłaby się o jak najlepsze miejsce przed play-off.
Z kolei kluby chcą dziesięciozespołowej ligi, w której po czterech rundach gry każdy z każdym, bo chodzi przecież o to, że wizyta najlepszych ekip jest w stanie przyciągnąć kibica na trybuny, a przecież kluby żyją też z wpływów za bilety, nastąpi podział na ósemkę walczącą o mistrzostwo Polski i dwójkę broniącą się przed spadkiem. Poza tym, prezesi utrzymują, że poziom ligi w ostatnich latach tak się wyrównał, że nawet mistrz Polski gubił punkty z zespołami plasującymi się w dolnych rejonach tabeli. To jest argument za wyrównaniem szans.
Oczywiście kluby mogą iść na pewne ustępstwa, przyjmując stary system rozgrywek, w myśl którego, po dwóch rundach nastąpi podział na szóstkę "mocnych" i czwórkę "słabych".
Przedstawiciele związku przedstawią zarządowi PZHL stanowisko klubów oraz to, co udało się już wynegocjować. Ewentualne postępy w rozmowach będą uzależnione od szybkiej reakcji PZHL na stanowisko klubów. - Nic się nie zmienia w sprawie powołania do życia spółki, mającej poprowadzić rozgrywki. Firma, która się tym zajmuje, zapewnia, że w pierwszym sezonie jej działania kluby nie musiałby przynajmniej płacić za sędziów, a po kolejnym roku może już zaczęłyby dostawać pieniądze, jak to jest w rozgrywkach, mających sponsora tytularnego dla ligi - zakończył Adam Urbańczyk, szef Aksamu Unia.
Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski