Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cierpią i cierpliwie czekają w długiej kolejce do lekarza

DOROTA STEC-FUS
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Zbigniew M., krakowianin chory na nowotwór, pod koniec listopada miał zgłosić się na operację. Kiedy w miniony poniedziałek zadzwonił do rejestracji krakowskiej II Katedry i Kliniki Chirurgii Uniwersytetu Jagiellońskiego, tzw. czerwonej chirurgii, z pytaniem o dokumenty, które ma z sobą przywieźć, usłyszał, że do końca roku zabiegi planowe są wstrzymane. Przerażony pyta, co ma robić?

Fot. Archiwum

KONTROWERSJE. "Czerwona chirurgia" Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie wstrzymała operacje planowe

Anna Niedźwiedzka, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego, zapewnia, że każdy pacjent onkologiczny - niezależnie od wstrzymania wykonywania zabiegów planowych - zostanie przyjęty i zoperowany. - O chorobie musi opowiedzieć albo w rejestracji, albo zgłosić się do naszego rzecznika praw pacjenta - informuje. Zapewnia też, że Szpitalny Oddział Ratunkowy przyjmuje na bieżąco tzw. ostre przypadki. Pacjenci z chorobą nowotworową również tą drogą mogą więc dostać się do szpitala.

Wiele osób, szczególnie z odległych miejscowości, jednak o tym nie wie. Po informacji o przesunięciu terminu operacji np. na przyszły rok, cierpliwie i ufnie czekają... - W niektórych przypadkach dwa-trzy miesiące opóźnienia nie mają większego znaczenia, ale dla wielu pacjentów, szczególnie tych z nowotworami, odsunięcie terminu często decyduje o życiu lub śmierci - mówi nam pracownik jednej z krakowskich klinik, proszący o niepodawanie nazwiska.

Dr Jerzy Friediger, chirurg, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej, nie ma wątpliwości: - Zbyt długie oczekiwanie na zabieg, także planowy, powoduje postęp choroby i sprawia, że operacja jest znacznie trudniejsza do wykonania oraz daje większe możliwości powikłań. Szanse pacjenta na wyzdrowienie maleją.

Dr Friediger twierdzi także, że leczenie powikłań jest droższe niż sam zabieg. - W przypadku chorób nowotworowych czas gra olbrzymią rolę. Wczesna operacja chroni często przed uciążliwą i osłabiającą organizm chemioterapią lub radioterapią, a nawet śmiercią - dodaje.

Okazuje się jednak, że odległe teminy wynikają nie tylko z niedowładu systemu ochrony zdrowia i jego niedoinwestowania.

- Z moich badań wynika, że niektórzy pacjenci wolą długo czekać w "swoim" szpitalu, bo są w nim lekarze, którym ufają - mówi dr Adam Kozierkiewicz, ekspert do spraw systemów ochrony zdrowia. Potwierdza to Leszek Gora, rzecznik Szpitala im. S. Żeromskiego: - Czasami proponujemy pacjentom skorzystanie z usług innej placówki, w której terminy są krótsze. W odpowiedzi często słyszymy: tutaj leczył się mój tata i mój brat, byli zadowoleni, więc i ja będę czekać.

Dr Krzysztof Łanda, szef Fundacji Watch Health Care, ekspert do spraw ekonomiki służby zdrowia, zaznacza, że najboleśniejszym skutkiem zbyt późno wykonanego zabiegu są cierpienia pacjentów i ich rodzin, których wycenić nie sposób.

Z ubiegłorocznych badań fundacji wynika, że Polacy mają ograniczony dostęp do około 200 świadczeń, i to mimo gwarancji państwa. Jednym z największych problemów są kłopoty z szybkim diagnozowaniem chorób nowotworowych. Ale nie tylko.

W dramatycznej sytuacji znajdują się pacjenci dotknięci tzw. zwyrodnieniem plamki żółtej (AMD), na które zapada około 30 proc. osób po 50. roku życia.

Leczenie powinni podjąć najpóźniej miesiąc po diagnozie. W przeciwnym razie następuje nieodwracalne niedowidzenie lub ślepota. Tymczasem - ubolewa dr Ilona Pawlicka, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego - najwcześniejsze terminy na wykonanie tzw. iniekcji ocznych u pacjentów z AMD to maj przyszłego roku!
Jeszcze dłużej, bo do lipca przyszłego roku, muszą czekać chorzy z rozpoznaniem jaskry.

W największą cierpliwość muszą uzbroić się pacjenci z zaćmą - najwcześniejsze terminy na jej usunięcie wyznaczane są na... połowę 2015 r.!

Niestety, nie ma szans na poprawę tej sytuacji, bo kontrakt na 2013 r. jest taki sam jak w tym roku, co wobec rosnących cen może jeszcze bardziej wydłużyć czas oczekiwania. A choroba ta nie tylko radykalnie obniża komfort życia, ale także - zauważa dr Ilona Pawlicka - powoduje zwiększoną liczbę urazów u niedowidzących, a także konieczność zatrudniania opiekunów.

Nieco szybciej, bo za około 1,5 roku, zaćmę można usunąć w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego, natomiast w Szpitalu Uniwersyteckim najwcześniej za dwa lata.

Coraz bardziej wydłuża się też kolejka do wszczepiania endoprotez. W Krakowskim Centrum Rehabilitacji na wszczepienie sztucznego stawu biodrowego zaproszono nas na... grudzień 2016 r.

W Szpitalu im. S. Żeromskiego na ten zabieg mamy szansę już za dwa lata. W chrzanowskiej lecznicy najbliższy termin to połowa 2015 r., a w Zakopanem przełom 2014/2015.

Około roku na wszczepienie endoprotezy czekają pacjenci w Szpitalu Uniwersyteckim, który po latach przerwy - w styczniu - rozpoczął przygotowania do wykonywania tych zabiegów. Jednak, jak informuje dr Artur Gądek, ortopeda, kontrakt na tę procedurę w mijającym roku jest niewielki, a w przyszłym roku ma być podobnie.

Rozmówca "Dziennika Polskiego" zwraca uwagę, że wszczepienie endoprotezy powinno nastąpić najpóźniej do roku od momentu postawienia diagnozy. Konsekwencje późniejszego wykonania zabiegu są uzależnione od stopnia zwyrodnienia. - Z pewnością u pacjentów z dolegliwościami reumatycznymi czteroletnie oczekiwanie sprawia, że zabieg jest nieporównywalnie trudniejszy do przeprowadzenia, możliwości powikłań większe, a tym samym rokowania powrotu do zdrowia znacznie gorsze - zauważa.

W najtrudniejszej sytuacji znajdują się ludzie młodzi z dolegliwościami reumatycznymi, po rozpadzie głowy kości udowej. Jeśli operacja nie zostanie przeprowadzona w ciągu kilkunastu dni, może dojść do martwicy kolana, a to prowadzi do kalectwa.

Wydawałoby się, że są też krzepiące wiadomości. Większe nakłady NFZ na leczenie chorób serca sprawiły, że zmniejszyły się kolejki do poradni kardiologicznych.

Jak wykazała nasza sonda, w Małopolsce na badanie kardiologa czekamy "zaledwie" kilka, kilkanaście tygodni. Niestety, poprawa jest w dużej mierze pozorna, bo - jak się okazuje - postawienie diagnozy nadal trwa... wiele miesięcy. Lekarz po pierwszej wizycie kieruje bowiem pacjenta na badania diagnostyczne, np. echo serca, test wysiłkowy... A na wykonanie każdego z nich czekamy kilka tygodni.

W ubiegłym roku pacjenci I Kliniki Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego CMUJ na tzw. pierwszorazową wizytę musieli czekać blisko rok.

Jak informuje jej kierownik, prof. Danuta Czarnecka, zwiększono liczbę lekarzy przyjmujących w ambulatorium i dla pacjentów pierwszorazowych utworzono tzw. drugą ścieżkę. W rezultacie dziś przyjmowani są po 6-8 tygodniach, a podstawowe badania diagnostyczne są "wykonywane niezwłocznie".
Niebezpiecznie wydłuża się jednak kolejka do kardiodefibrylatora; na badanie trzeba czekać około trzech miesięcy (defibrylacja przerywa zaburzenie rytmu komór serca, które w ponad 50 proc. przypadków odpowiada za nagłe zatrzymanie krążenia). Niestety, zakup kolejnego urządzenia oznacza wydatek 32 tys. zł, których - bez zwiększenia kontraktu na przyszły rok, co wydaje się mało realne - klinika nie ma skąd wziąć. W tym roku na zabiegi elektrofizjologiczne placówka otrzymała zaledwie 5 mln zł.

Okazuje się jednak, że odległe teminy wynikają nie tylko z niedowładu systemu ochrony zdrowia i jego niedoinwestowania. - Z moich badań wynika, że niektórzy pacjenci wolą długo czekać w "swoim" szpitalu na zabieg, bo tam są lekarze, którym ufają - mówi dr Adam Kozierkiewicz, ekspert do spraw systemów ochrony zdrowia.

Wiele osób nie wie, że mogą skorzystać z pomocy innego szpitala. W przekonaniu, że nie mają wyjścia, ustawiają się więc w olbrzymiej kolejce do placówki, w której dotąd się leczyli.

Dr Krzysztof Łanda, szef Fundacji Watch Health Care, ekspert do spraw ekonomiki służby zdrowia, twierdzi, że można policzyć skutki ekonomiczne zbyt późnego podjęcia leczenia: koszty powikłań, zasiłków chorobowych, świadczeń rehabilitacyjnych, rent inwalidzkich itp.

- Najprawdopodobniej po ich wyliczeniu okazałoby się, że najtańsze jest jak najszybsze udzielenie porady czy wykonanie operacji... Niestety, w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej, w Polsce nikt tych kosztów nie liczy - twierdzi.

Za kilka dni Watch Health Care przedstawi kolejny raport w sprawie dostępu do podstawowych świadczeń zdrowotnych na terenie całej Polski.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski