Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cieszę się, że Wisłę przejął Kaziu [WIDEO]

Rozmawiał Bartosz Karcz
– Wisła to jest marka i na pewno bardzo fajne miejsce do pracy – mówi trener Jan Urban
– Wisła to jest marka i na pewno bardzo fajne miejsce do pracy – mówi trener Jan Urban FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. – Kilka zespołów pokazało w tym sezonie, że można zdobyć punkty przy Łazienkowskiej, więc całkiem szans Wiśle bym nie odbierał – mówi JAN URBAN, były szkoleniowiec m.in. Legii Warszawa, który był jeszcze kilka dni temu kandydatem na trenera „Białej Gwiazdy”.

– Skoro nie został Pan jednak trenerem Wisły, jak spekulowano, to możemy spokojnie porozmawiać na temat zbliżającego się meczu „Białej Gwiazdy” z Legią. Dawno nie było takiej sytuacji, żeby Wisła jechała do stolicy i żeby dawano jej tak mało szans w konfrontacji z Legią.

– Wiadomo, że zdecydowanym faworytem jest Legia, ale kilka zespołów pokazało już w tym sezonie, że można zdobywać punkty przy Łazienkowskiej, więc tak całkiem szans Wiśle bym nie odbierał.

Choć oczywiście widać również, że ta drużyna ma swoje problemy. Wydawało się przecież niedawno, że Wisła będzie walczyć o pierwszą trójkę, a teraz w Krakowie muszą chyba bardziej skoncentrować się na obronie miejsca w pierwszej ósemce, bo przewaga nad dziewiątym zespołem jest już minimalna.

Murawski o meczu Legii z Wisłą. "Wszystko jest możliwe. Trener Moskal stawia na ofensywny futbol"

Źródło: Foto Olimpik/x-news

– Do niedawna trener Hennig Berg stosował dość ekstremalną formę rotacji w składzie. Po tym, jak Legia odpadła z Ligi Europy, wiślacy chyba już jednak nie mogą liczyć, że Norweg pośle na boisko rezerwowy skład.

– Mimo wszystko spodziewam się, że Berg nieco pomiesza składem. Nie zapominajmy, że Legię w następnej kolejce czeka ważniejszy mecz z Lechem Poznań. To może być kluczowe spotkanie w walce o mistrzostwo Polski, więc spodziewam się, że legioniści będą już mieć gdzieś z tyłu głowy wyjazd do Poznania. Legia ma jednak tak szeroką kadrę, że spokojnie może sobie pozwolić na rotacje w składzie bez większego uszczerbku na jakości.

– Jak popatrzeć na obecną kadrę Legii, to widać, że sporo tam jest jeszcze zawodników, którzy grali u Pana, gdy prowadził Pan Legię. Nie irytują Pana trochę opinie, że dopiero Henning Berg zbudował ten wielki zespół?

– Szczerze mówiąc, nie spotkałem się z aż tak skrajnymi opiniami. Legia jest budowana od wielu lat i systematycznie wzmacniana. Owszem jest w niej sporo zawodników, z którymi miałem przyjemność pracować, ale też zrobiono w późniejszym czasie kilka transferów, które znacząco wpłynęły na podniesienie jakości tej drużyny. Przyjście Ondreja Dudy, Orlando Sa bardzo wzmocniło siłę ofensywną.

Do tego są zawodnicy, którzy może nie rzucają się aż tak bardzo w oczy, ale są bardzo cenni dla drużyny – Guilherme, Lewczuk czy sprowadzony ostatnio Masłowski. Legia potrzebuje szerokiej kadry, bo jesienią grała mnóstwo spotkań. Legia jest też z roku na rok mocniejsza, co było widać w Lidze Europy, gdzie odniosła sukces. Hennig Berg przyszedł do Legii, żeby zrobić Ligę Mistrzów.

Na razie się to nie udało, ale Legia ciągle pozostaje zdecydowanym faworytem w walce o kolejne mistrzostwo Polski. Dla mnie to jest coś bardzo podobnego do tego, co robiła Wisła Kraków w pierwszej dekadzie XXI wieku, gdy zdominowała rozgrywki ekstraklasy i walczyła co roku w europejskich pucharach. Teraz swój czas ma Legia. Jest zdecydowanym faworytem, który przewyższa wszystkie zespoły w lidze nie tylko jeśli chodzi o kadrę pierwszego zespołu, ale również o sprawy ekonomiczne.

– Ta różnica coraz bardziej rośnie...

– Na to wychodzi. Ale nie ma w tym nic dziwnego. Legia gra regularnie w europejskich pucharach. W tym sezonie osiągnęła sukces, awansując do 1/16 Ligi Europy. Proszę zobaczyć, kto tam doszedł. Może znajdą się tam ze dwa kluby o zbliżonym budżecie do Legii. Pozostałe kluby stoją wyżej, więc trzeba docenić wynik Legii, tym bardziej że cały czas idzie ona do przodu i będzie robiła dalsze postępy.

– Przejdźmy do Wisły. Dla Pana to było duże zaskoczenie, że ta drużyna tak fatalnie rozpoczęła wiosenne rozgrywki?

– Tak, bo tak jak powiedziałem wcześniej, wydawało mi się, że Wisła będzie cały czas w czołówce, że będzie walczyła o podium. Tak się nie stało.

W meczu z Zawiszą rzeczywiście Wisła miała swoje sytuacje, piłka nie chciała wpaść do bramki. Liczy się jednak ostateczny wynik, a ten przelał czarę goryczy i stąd taka, a nie inna decyzja zarządu klubu. Bez względu na okoliczności, na to, że wyniki są ostatnio słabe, że na stadion przychodzi mniej kibiców, to Wisła zawsze będzie Wisłą. I wymagania wobec tej drużyny będą bardzo wysokie, niezależnie od aktualnych problemów klubu.

– Myśli Pan, że na korzyść Wisły może w Warszawie zadziałać efekt „nowej miotły”?

– Takie zjawisko rzeczywiście w futbolu istnieje. To działa samoczynnie. Po prostu zawodnicy chcą pokazać się z jak najlepszej strony nowemu trenerowi, choć nie zawsze przekłada się to na wynik. Ja ostatnio obserwowałem coś takiego w Osa­sunie, kiedy po moim zwolnieniu zespół przejął trener drugiej drużyny, a jednak zespół przegrał bardzo ważny mecz.

W większości przypadków to jednak działa. Co do Wisły, to bardzo cieszę się, że zespół przejął akurat Kaziu Moskal. To jest człowiek bardzo oddany Wiśle. Pamiętam jego ostatni okres pracy w Krakowie, gdy wykonywał bardzo dobrą robotę. Gra drużyny mogła się podobać, Wisła miała swój styl. Kaziu zna zawodników, którzy grają w Wiśle. Powinien sobie poradzić, choć oczywiście nie wiemy tego, czy pierwszy efekt tej współpracy będzie widoczny już w Warszawie.

– Pan już w 2007 roku mógł przejąć Wisłę. Był Pan bardzo tego bliski. Może Pan przypomnieć, dlaczego wtedy nie doszło do podpisania umowy?

– Mówiłem o tym otwarcie od samego początku. Nie było wtedy żadnego problemu, jeśli chodzi o sprawy finansowe, o długość kontraktu. Wisła była gotowa dać mi kontrakt, na ile chciałem – na rok, dwa, pięć lat. Problemem było tylko to, że w umowie miał być zapis o trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia.

Nie widziałem zatem sensu podpisywać takiej umowy, bo jakie miałoby znaczenie, czy mam kontrakt na dwa, trzy lata, skoro i tak można było taką umowę wypowiedzieć w każdej chwili. Tego punktu nie udało się nam przeskoczyć i dlatego nie zgodziłem się podpisać umowy. Na samym końcu byłem gotowy podpisać kontrakt na rok, ale musiałem być pewny pracy w takim okresie, bo to wiązało się wtedy też z moim rozstaniem z Osasuną, gdzie musiałem rozwiązać umowę. Klub się wahał, a przecież wiadomo było wtedy, że może być tylko lepiej, bo poprzedni sezon Wisła skończyła na ósmym miejscu.

Wszystko było do zyskania, ale skoro nie było pełnego zaufania do mnie ze strony klubu, to nie podjąłem pracy w Wiśle. Później zgłosiła się Legia, która chciała dać mi normalny, dwuletni kontrakt. Ostatecznie podpisałem go na rok, ale jak wiadomo, zostałem w Warszawie znacznie dłużej.

– Czy to prawda, że teraz ma Pan zamiar przenieść się na stałe do Krakowa? Ponoć kupił Pan już mieszkanie pod Wawelem?

– Jestem chłopakiem z Jaworzna, więc do Krakowa mam rzut kamieniem. Lubię jeździć w góry, więc... wszystko jest możliwe.

– To może kiedyś będzie Panu dane jednak pracować w tej Wiśle, z którą jest Pan łączony praktycznie za każdym razem gdy dochodzi do zmiany trenera? Można powiedzieć, że jest Pan już dyżurnym kandydatem na trenera „Białej Gwiazdy” przy każdym zawirowaniu przy ul. Reymonta...

– To fakt, tak samo zresztą jak jestem dyżurnym kandydatem do przejęcia Górnika Zabrze, w którym grałem przez wiele lat. Życie różnie się jednak układa i gdy łączono mnie z Wisłą czy Górnikiem, to wylądowałem w Warszawie. Jeśli natomiast chodzi o Wisłę, to kiedyś w przyszłości kto wie. Ten klub to jest marka i na pewno bardzo fajne miejsce do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski