Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężka praca zaczęła się dwa sezony temu

Redakcja
Rozmowa z GRZEGORZEM GUZIKIEM, 21-letnim biathlonistą z Juszczyna (powiat suski), który w pierwszym sezonie startów wśród seniorów znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata.

Grzegorz Guzik FOT. ARCHIWUM ZAWODNIKA

- Nie ma Pan wrażenia, że wypłynąć pozwoliła Panu rewolucja w systemie szkolenia - de facto likwidacja kadry mężczyzn na okres wiosenno-letni? Wszyscy zawodnicy w Polsce mieli takie same szanse, by się wykazać...

- Myślę, że nie jest to zasługa rewolucji szkoleniowej. Oczywiście, celem była walka o jak najlepsze pozycje i o dostanie się do tej kadry, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że jestem najmłodszy i będzie bardzo trudno. Równocześnie miałem nadzieję, że ciężka praca, wykonana w zeszłym sezonie i w sezonie aktualnym, pozwoli zbliżyć się do polskiej czołówki. Udało się i jestem zadowolony z tego postępu, ale wiem, że czeka mnie jeszcze mnóstwo sporo wysiłku, aby zaistnieć w biathlonie.

- W jaki sposób budował Pan formę na ten sezon? Pierwszym obozem w ramach kadry był ten jesienny w Ramsau?

- Tak jak powiedziałem, naprawdę ciężka praca zaczęła się dwa sezony temu. Wtedy postawiłem sobie pewne cele, do których dążę. Trudno streścić wszystko, co robiłem, przygotowując się do sezonu. Myślę, że to, co udało się w dużym stopniu poprawić, to siła, nad którą pracowałem. Lecz nie zapominałem też o innych bardzo ważnych elementach, takich jak szybkość, wytrzymałość, technika czy to, co w biathlonie chyba najważniejsze, czyli strzelanie. Obóz w Ramsau był pierwszym i ostatnim obozem w tym sezonie z reprezentacją. Miałem możliwość biegania po lodowcu, na sporej wysokości, bo prawie 3000 m n.p.m., oraz korzystania z rolkostrady i strzelnicy. Wykonałem tam kawał dobrej roboty i jestem zadowolony z tego obozu. Oby w przyszłym sezonie było więcej takich możliwości.

- Pomaga Panu to, że trenuje razem z bratem - Krzysztofem, też biathlonistą? Mobilizujecie się, rywalizujecie?

- Oczywiście, że pomaga. Lepiej wyjść na trening, jeśli ma się z kim, zawsze to raźniej, jeśli można do kogoś czasem otworzyć usta i zamienić kilka słów, które czasem są zbawienne przy długotrwałych treningach. Obaj mamy bardzo dużą motywację i chęć do treningu, co pewnie udziela nam się nawzajem. A jeśli chodzi o rywalizację, to nie myślę na zawodach o tym, żeby wygrać z bratem. Na starcie zawsze życzymy sobie jak najlepszego wyniku i robimy swoje. Myślę, że tak to właśnie powinno wyglądać.

- Na co liczy Pan teraz w Novym Meście, w mistrzostwach świata? Pojechał Pan po naukę...

- No cóż, będzie to pierwszy występ z całą światową czołówką seniorów, lecz nie mam wielkiej tremy ani obaw. Może trema przyjdzie już przed samym startem, ale myślę, że potrafię sobie z nią poradzić. Chcę dobrze wystartować i powalczyć na tyle, na ile jestem przygotowany.

- Przygodę ze sportem zaczął Pan od biegów narciarskich w Narożu Juszczyn. Co sprawiło, że zdecydował się Pan na biathlon i dlaczego w BLKS Żywiec, a nie np. w Kościelisku?

- Z nartami biegowymi miałem styczność od najmłodszych lat, w Narożu Juszczyn biegałem i startowałem w zawodach jako dzieciak. Ta przygoda trwała do drugiej klasy gimnazjum, wtedy nie myślałem jeszcze o tym poważnie. Dopiero po wizycie w naszym gimnazjum trenera Stanisława Kępki [z BLKS Żywiec - przyp. red.] i pójściu brata do szkoły sportowej myśl o przejściu na biathlon stała się dość poważna. Na początku trzeciej klasy gimnazjum kilka razy byłem w Żywcu i miałem możliwość strzelania, poczucia, jak to jest. No i wiedziałem już, że to właśnie chcę robić.

Rozmawiał TOMASZ BOCHENEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski