Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cisza po Czarnobylu

PLIN
Wiosną 1986 roku w elektrowni atomowej im. Lenina w Czarnobylu postanowiono przeprowadzić trudny technicznie eksperyment, związany z pracą reaktora RBMK-1000, modelu przestarzałego, a przy tym nigdy nie spełniającego norm bezpieczeństwa, obowiązujących w innych krajach, niż Związek Radziecki.

Agnieszka Sawicz

Nie był nań przygotowany ani mechanizm kontroli elektrowni, ani ludzie. 26 kwietnia 1986 o godzinie 01.23 i 40 sekund halą nr IV wstrząsnęły dwie eksplozje. Do atmosfery wyrzucone zostały radioaktywne cząstki, opary cezu i jodu, rozprzestrzeniał się pożar. Woda, jaką gaszono płonący reaktor, zmieniła się w radioaktywną chmurę, którą wiatr przeniósł nad znaczne obszary Europy. Sami strażacy nie zostali poinformowani co przyszło im gasić, pracowali bez żadnych zabezpieczeń, podobnie jak ci, którzy budowali sarkofag zabezpieczający reaktor. Tymczasem skażenie było tak wysokie, że pierwsze jego pomiary przeprowadzono dopiero o godzinie 6.00 – wcześniej wskazówki przyrządów dozymetrycznych natychmiast wędrowały na koniec skali.

Pierwszą decyzją, jaką podjęło w tej sprawie KGB było odłączenie wszystkich połączeń telefonicznych z Czarnobylem. Ewakuacja ludności z rejonu katastrofy, w tym wszystkich mieszkańców pobliskiej Prypjati, trwała kilkanaście dni.

Informacje o wydarzeniach w Czarnobylu TASS podała 28 kwietnia, podobnie jak PAP, lecz ta agencja szybko ją wycofała. Władze polskie powiadomiły społeczeństwo 30 kwietnia 1986 roku, a dopiero gdy pomiędzy 1 a 5 maja na wschodzie kraju zanotowano radioaktywne opady, zaczęto wydawać Polakom płyn Lugola.

Oficjalnie o zagrożeniu radiacją powiedziano 6 maja. Jeszcze 1 maja odbywały się świąteczne pochody, a pięć dni później w Kijowie rozpoczął się Międzynarodowy Wyścig Pokoju. Z udziału w nim zrezygnowały tylko reprezentacje Francji i Finlandii.

Radziecka komisja rządowa zajmująca się pomocom ofiarom awarii odnotowała, że w związku z nadejściem depesz z deklaracjami wsparcia w postaci konsultacji specjalistów, dostaw leków i aparatury, wiceminister zdrowia Oleg Szczepin proponuje, by wyrazić wszystkim podziękowania i odmówić przyjęcia pomocy. W tym samym czasie rząd polski organizował akcję wysyłania koców i śpiworów dla bezdomnych w Nowym Jorku.

 

Czarnobyl to niewątpliwe skażenie środowiska naturalnego i tragedia tysięcy ludzi. Obiektywną ocenę skutków katastrofy do dziś utrudniają sprzeczne wyniki badań nad napromieniowaniem, oskarżenia o zawyżanie jego rozmiarów lub przeciwnie, bagatelizowanie skutków wybuchu. Trudno nawet wskazać bezsporną liczbę ofiar tej tragedii, prócz 31 osób, jakie bezpośrednio zginęły w wyniku wybuchu – w dziesięć lat po katastrofie szacowano, że liczba ofiar nieudanego eksperymentu to około 22 000 osób, ponad 100 000 inwalidów, 300 000 osób cierpiących w skutek chorób popromiennych. Te dane są tragiczne, a życie uparcie dopisuje ciąg dalszy do dramatu z 1986 roku. Lecz Czarnobyl niósł za sobą i inne, dziś często zapomniane skutki.

To między innymi, horrendalne koszty, jakie pochłonęła likwidacja następstw wybuchu, które w znaczący sposób osłabiły gospodarkę radziecką, co wraz z konsekwencjami politycznymi i społecznymi sprawiło, że czarnobylska katastrofa stała się symbolicznym początkiem końca ZSRR. Naród radziecki, karmiony wówczas hasłami spod znaku pieriestrojki i głasnosti, musiał zmierzyć się z „jawnym utajnieniem” faktów, związanych z wybuchem. Wiele osób dopiero wtedy uzmysłowiło sobie fasadowość systemu, w którym stawiano fałszywie rozumiane dobro państwa ponad życie i zdrowie jego mieszkańców. Konfrontacja deklaracji i rzeczywistości spowodowała kolejną reakcję łańcuchową. Nie jądrową, ale o konsekwencjach równie niszczących, tym razem dla ZSRR.

Początkowy szok, jakiego doznali obywatele Związku Radzieckiego szybko został zastąpiony przez frustrację, która była swoistym bodźcem dla przemian polityczno-społecznych. Na Ukrainie ruch zielonych stał się forum porozumienia osób, zdecydowanych walczyć z władzą, a ich hasła stały się podwalinami rozpadu państwa. Ludzie jednoczący się początkowo pod szyldem ekologii, po „duchowym Czarnobylu”, jakim był pożar leningradzkiej biblioteki Akademii Nauk, w wyniku którego to świat stracił unikatowe zabytki literatury, dodali do swych postulatów dyskusję nad katastrofalną sytuacją języka ukraińskiego, ukraińskiej oświaty, kultury, życia religijnego i nad zakłamanym obrazem narodowej historii. Żądania te same w sobie nie mogły, rzecz jasna, obalić systemu, ale wyzwoliły gotowość do wzięcia na swoje barki odpowiedzialności za twór, mający reprezentację w ONZ, lecz pozostający republiką bez własnej gospodarki, polityki czy armii, a przekształcenie go w państwo okazało się być kwestią nieodległej przyszłości.
Wraz z pojawieniem się w 1991 roku na mapie świata niepodległej Ukrainy, rozpętała się dyskusja nad ostatecznym zamknięciem elektrowni, której równolegle towarzyszyły tematy rozpadającego się sarkofagu, jaki przykrył blok IV, czy doniesienia o kolejnych awariach czynnych bloków. Wysuwano argumenty o negatywnych konsekwencjach, jakie dla bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy będzie mieć zamknięcie elektrowni, uznając potrzeby energetyczne za ważniejsze od potencjalnego zagrożenia oraz o braku technicznych możliwości przeprowadzenia takiego przedsięwzięcia, na co nakładały się obiekcje pracowników Czarnobyla, zagrożonych bezrobociem. Powody takie stwarzały wrażenie bardziej politycznych, niż ekonomicznych – na przykład zastąpienie energii jądrowej paliwem gazowym, mające być szansą na wyrównanie strat w bilansie energetycznym, budziło obawy w Kijowie, gdyż zbytnio uzależniłoby kraj od rosyjskich dostaw. Z kolei, plany sfinansowania odpowiedniej elektrowni przez państwa zachodnie postrzegano jako przynętę, aby Ukraina zaczęła kupować energię na Zachodzie.

Ukraina stała się też polem zainteresowania nie tylko speców od atomistyki, ale i firm z wielu zakątków świata. W Kijowie przypuszczano, że doniesienia Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej na temat sytuacji na Ukrainie są zbyt „upolitycznione”, gdyż miały one umożliwić po zamknięciu czarnobylskiej elektrowni wejście na rynek WNP państw zachodnich z własnymi reaktorami, a tymczasem o intratne zamówienie w Czarnobylu walczyli także Rosjanie i Japończycy. Jak podejrzewano, taka konkurencja mogła sprowokować nagłośnienie informacji o złym stanie elektrowni, czy wręcz celowe przekazanie mediom poufnego raportu zachodnich ekspertów, ostrzegającego przed możliwością zawalenia się bloków nr 3 i 4. Celem tych działań miało być przekonanie Unii Europejskiej do finansowego wsparcia firm i wyłożenia potrzebnych funduszy.

Nad Dnieprem pojawiały się przy tym głosy, domagające się od Stanów Zjednoczonych, Banku Światowego czy krajów G7 wsparcia finansowego w zamian za zamknięcie kontrowersyjnego obiektu. Ukraińscy politycy potrafili mówić wprost – „chcecie zamknięcia elektrowni, to nam zapłaćcie”. Zachód w odpowiedzi deklarował kolejne miliardy dolarów kredytów, pod warunkiem, że Kijów będzie wprowadzał w życie zapowiedziane reformy gospodarcze. Sytuacja była wręcz patowa – Ukraina czuła się oszukana, gdyż nie dostawała obiecanych jej pieniędzy, mogących umożliwić wyłączenie elektrowni, a Zachód czuł się szantażowany. Zamknięcie kompleksu było nierealne w obliczu braku alternatywnego środków, a i pomysłu na dostarczenie ludziom energii. Do tego w zapewnienia, iż reaktory elektrowni nie są w gorszym stanie od tych typu RBMK, używanych na Litwie i w Rosji czy w zapowiedzi ich modernizacji chyba nikt nie wierzył.

Kiedy jednocześnie przedstawiano, wydobyte na światło dzienne raporty, dotyczące fałszerstw, dokonanych przez rząd radziecki w sprawie Czarnobyla i podawano dane o ogromie spustoszeń, jakie niosła za sobą awaria, coraz częściej zaczęto mówić, że Kijów może mieć zamiar wyłudzania dotacji na rzecz usuwania skutków awarii, niewiele mających wspólnego z jej rzeczywistymi rozmiarami. Tym bardziej, że już na początku 1994 roku prasa podawała, że kontrole w resortach, zajmujących się likwidacją skutków katastrofy w Czarnobylu, wykazały trwonienie środków państwowych, przeznaczonych na ten cel. Programy badawcze zamykano albo prowadzono bez jakiegokolwiek sensu. Nic nie wskazywało na to, aby rzetelnie pracowano nad zabezpieczeniami.

Czarnobyl tym samym wyrastał na symbol chaosu, panującego na Ukrainie, gdzie sprzeczne decyzje polityków utrudniały realną ocenę ich zamiarów, a korupcja i systemy mafijne dominowały nad zdroworozsądkowym myśleniem i racjonalnym sprawowaniem władzy. Budziło to niepokój wśród państw zachodnich, które nie miały jasności ani co do poczynań Kijowa w kwestiach militarnych, ani gospodarczych, ani nawet w sprawie elektrowni atomowej. Utrudniało to efektywną współpracę z zagranicznymi instytucjami, w tym pozyskiwanie środków finansowych, niezbędnych dla utrzymania prawidłowego funkcjonowania państwa. Ukraińcy z jednej strony chętnie wyciągali rękę po pieniądze, mające umożliwić im dokonanie zmian we własnym kraju, a z drugiej strony krytykowali inne rządy za próbę ingerencji w ich wewnętrzne sprawy i nakłonienie do tych zmian właśnie. Kolejne kryzysy, szybko zmieniające się rządy, afery, niejasny kurs w polityce zagranicznej – wszystko to wpłynęło na zdystansowanie się wobec Kijowa, który sam nie był do końca przekonany czego tak naprawdę chce i nie pojął, że nie da się zjeść ciasteczka, a jednocześnie ciągle go mieć.

Strefa 4769 kilometrów kwadratowych wokół Czarnobyla stanowi dziś obszar, jaki przynajmniej teoretycznie niedostępny jest dla ludzi. Tym samym, eksperyment z 1986 roku kontynuuje tam natura. Wiele gatunków zwierząt, jakich nie widziano w tym regionie od setek lat, powróciła na swe pradawne siedliska, inne znacząco zwiększyły swoje pogłowie. Zarówno fauna, jak i flora, nieświadome tego, co wydarzyło się w tym regionie przed laty, rozwijają się zdrowo i między bajki trzeba włożyć opowieści o zbożu wysokości domu czy cielętach z wieloma głowami. Największy nieoficjalny rezerwat przyrody w Europie pokazuje nam, że natura doskonale się bez nas obchodzi. Raz jeszcze okazało się, że to co niesie śmierć, jest zarazem początkiem nowego. Biologicznego odrodzenia się życia, ale także zmian politycznych, społecznych, mentalnych. Miejmy nadzieję, że ludzkość nie zapomni o nauce, jaka dla niej płynie z nieudanego czarnobylskiego eksperymentu. I że sarkofag, okrywający reaktor, wytrzyma próbę czasu i nie stanie się powodem rozważań na temat szkodliwości promieniowania, a także kolejnej reakcji łańcuchowej. O skutkach, jakich dziś nikt nie przewidzi.

Agnieszka Sawicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski