Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?”

Redakcja
Dni coraz krótsze. Słońca – jak na kartki z niepełnym pokryciem.Mądre świstaki i jeszcze mądrzejsze niedźwiedzie zapadły w sen. Ja też poproszę. Z budzeniem na święta - ewentualnie.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Święta – te duże, które przed nami i te nieco mniejsze, które mamy za sobą – to dni wyjątkowe, a niezmienność rytuałów daje nam krzepiącą świadomość ciągłości i własnej, obyczajowej odrębności, która jest wszystko warta. Święta są pewne jak zapach topionego wosku (ostatecznie stearyny), jak ości w karpiu i eteryczna woń choinki. Są constans. Ale...

Moim rówieśnikom, także naszym rodzicom, dziadkom itd. prezenty przynosił Święty Mikołaj. Święty Mikołaj był tworem bezcielesnym. Nie miał adresu, więc nie pisało się do niego listów (po co? Święty wie wszystko), nie jeździł wypasionymi saniami, a swoją obecność zaznaczał podłożonymi nocą prezentami. Aż nagle, trochę lat temu, telewizja zaczęła lansować mikołajki i zrobił sie bałagan. Onegdaj stołeczny językoznawca, porządkując temat, obwieścił, że Święty Mikołaj to jedno, a mikołajki to obchody; identycznie jak andrzejki i Barbórka. Panie profesorze, takie analogie to...(skreślone, skreślone)!

Święta Barbara, patronka górników jest na obrazie w cechowni, bywa pod ziemią w ciężkich chwilach. Ale ze świętą, nie dość że kobietą, to jeszcze męczennicą nie sposób obcować w takiej na przykład karczmie piwnej i w innych nader ziemskich obrzędach tego, w istocie męskiego, święta. Podobnie rzecz się ma ze św. Andrzejem. Wdzięczność za to, że w Jego dniu można bez grzechu potańczyć, to jedna sprawa, a czynienie Go patronem wznoszonych przy tym toastów i miłych, zachwaszczonych myśli przy wróżbach to byłaby jednak pewna przesada. Dobry gust naszych nieodległych przodków rozgraniczył te dwie sprawy. Inaczej rzecz się ma ze Świętym Mikołajem. To pierwsze niemal mistyczne doznanie i nie ma potrzeby oddzielania świętej osoby od ziemskiej praktyki. Tym bardziej, że w życiu dzieci jest już jeden Mikołajek – ten z lektury mianowicie. Okropny bałagan.

Gdy przed kilku laty po raz pierwszy zobaczyłam wieniec zawieszony na drzwiach w święta Bożego Narodzenia, przestraszyłam się. Tym bardziej, że były to drzwi znajomych, do których szłam na miłe spotkanie towarzyskie. – Rany boskie, kto umarł? – pomyślałam. Zapukałam. Weszłam. Rodzina w komplecie. Niebotyczna ulga – i zaraz pytanie, skąd ten wieniec?

– Nie wiesz? – zdziwiła się moja przyjaciółka – przecież to stara tradycja.

– Hanka, opamiętaj się. Jaka tradycja?! Wychowywałyśmy się obok siebie, drzwi w drzwi. I na żadnych nigdy nie wisiały wieńce. Nasze babki, strażniczki tradycji, nie zniosłyby przy radosnych świętach Narodzenia wieńców, jakie plotło się dla umarłych...

– Ale Niemcy wieszają...

Na Halloween (kiedyś Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny) pojawiły się dynie z gębami na froncie i świeczkami w środku. Też stara tradycja, za to jeszcze bardziej od nas odległa: kilometrażowo i mentalnie. Nie szkodzi.

Rozglądajmy się uważnie. Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze? – proroczo śpiewał Wojciech Młynarski.

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski