Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co mi tu pan będzie opowiadał bzdury, skoro mam pana na liście

Włodzimierz Knap
– Rodzina była dumna, gdy zostałem ministrem  – mówi Kosiniak-Kamysz
– Rodzina była dumna, gdy zostałem ministrem – mówi Kosiniak-Kamysz Andrzej Banaś
Dokładnie 25 lat temu cztery osoby z Krakowa zostały zaprzysiężone na ministrów w gabinecie Tadeusza Mazowieckiego: Jan Janowski, Andrzej Kosiniak-Kamysz, Bronisław Kamiński oraz Tadeusz Syryjczyk. W lipcu 1990 r. dołączył do nich inny krakus: Krzysztof Kozłowski.

__

To był wielki dzień dla mnie. Nie miałem wątpliwości, że jestem nie tylko świadkiem, lecz też aktywnym uczestnikiem dziejącej się historii__– wspomina dr Andrzej Kosiniak-Kamysz wydarzenia sprzed ćwierćwiecza. 12 września 1989 r. Sejm powołał rząd Tadeusza Mazowieckiego. W głosowaniu uczestniczyło 415 posłów. Trzynastu z nich wstrzymało się od głosu, pozostali powiedzieli „tak”.

Kosiniak-Kamysz został ministrem zdrowia i opieki społecznej. Był jednym z czterech krakowian w gabinecie Mazowieckiego w dniu zaprzysiężenia. Więcej tek miała tylko Warszawa (12). W urzędującym nadal rządzie Donalda Tuska z Krakowem ściśle związany jest jedynie... Kosiniak-Kamysz, ale Władysław, syn Andrzeja, który mówi: _– _Tak jak ja jestem dumny z syna w rządzie, choć mocno martwię się o niego, tak ćwierć wieku temu żona i rodzice dumni byli ze mnie. Syn miał wówczas osiem lat.

W rządzie pierwszego po zakończeniu wojny niekomunistycznego premiera z Krakowa pochodził też dr Tadeusz Syryjczyk, jeden z czołowych działaczy opozycji antykomunistycznej, który stanął na czele resortu przemysłu: –__Pamiętam jak Tadeusz Mazowiecki po objęciu funkcji premiera zaprosił mnie do siebie i wypytywał pod kątem tego, czy nadawałbym się na ministra przemysłu – wspomina Syryjczyk, dziś m.in. członek Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa czy ekspert-senior Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Wyjaśniałem Tadeuszowi Mazowieckiemu, że razem z Mirosławem Dzielskim współtworzyłem Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe, chwaliłem się znajomością myśli liberalnej, robieniem ekspertyz itp. Na koniec stwierdziłem, że bardzo chętnie zostanę jego doradcą, na co usłyszałem od Mazowieckiego: „Doradców to mam dwa komplety. Brakuje mi ludzi do rządzenia”. Wówczas przystałem na jego propozycję. Dr Syryjczyk jako ciekawostkę podaje, że zanim rząd został powołany, odbyło się posiedzenie nieformalnego komitetu ekonomicznego. _– _Spotkaliśmy się przy zupie pomidorowej w mieszkaniu Balcerowiczów, w jednym z warszawskich blokowisk – opowiada. Brali w nim udział także: Marcin Święcicki, Waldemar Kuczyński, prof. Jerzy Osiatyński oraz prawdopodobnie prof. Witold Trzeciakowski.

Dr Andrzej Kosiniak-Kamysz, obecnie dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Józefa Dietla w Krakowie, lider małopolskiego PSL, 25 lat temu był politykiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Po wyborach czerwcowych był przekonany, że czeka go powrót do Krakowa. W rządzie Mieczysława Rakowskiego zajmował, od stycznia 1989 r., posadę wiceministra zdrowia i głównego inspektora sanitarnego. Był przekonany, że dla polityka ZSL, który choćby otarł się o rząd Rakowskiego, zamknięte są drzwi do polityki w ekipie premiera związanego z „Solidarnością”. Wziął więc urlop i wyjechał z rodziną Po powrocie przyjechał do pracy i chciał zabrać się za pakowanie swoich rzeczy. – Ledwo wszedłem do swojego gabinetu, sekretarka, pani Ania, oznajmiła mi: „Pan będzie ministrem”. Potraktowałem jej stwierdzenie jako żart. W ówczesnej sytuacji wydawało mi się to tak samo realne, jak wysłanie mnie na Księżyc. Pani Ania, widząc, że nie traktuję jej słów poważnie, szybko dodała, że tak napisała „Gazeta Wyborcza”.__

Kilka godzin później odezwał się dzwonek tzw. telefonu rządowego, który zapewniał bezpośrednią łączność między ministrami i wiceministrami. _– _Dzwonił Roman Malinowski, prezes ZSL, mówiąc, że podał mnie jako kandydata na ministra zdrowia. Zatkało mnie – twierdzi dr Andrzej Kosiniak-Kamysz. Zapewnia, że nikt wcześniej nawet nie wspomniał o możliwej ministerialnej nominacji dla niego. Słyszał natomiast, że na czele resortu zdrowia ma stanąć Zofia Kuratowska albo Olga Krzyżanowska. Padały też inne kandydatury, ale wśród nich nie było jego. Zgodził się jednak od razu objąć fotel ministerialny. _– _Współudział w tworzeniu historii ekscytował mnie – przyznaje bez ogródek.

25 sierpnia 1989 r. do krakowskiego mieszkania Kosiniaków-Kamyszów zadzwonił premier Mazowiecki. Odebrała żona, oznajmiając, że mąż jest w Warszawie, i podała jego numer. Przed północą zadzwonił do mnie urzędnik z kancelarii szefa rządu, mówiąc, że premier zaprasza mnie teraz – wspomina Andrzej Kosiniak-Kamysz. Jadąc na spotkanie z Tadeuszem Mazowieckim, nie miałem pojęcia, że jestem jedynym kandydatem na ministra zdrowia. Rozmowa trwała około pół godziny. Kandydat ZSL zaczął je od pytania pod adresem Mazowieckiego, czy zna jego życiorys. – Znam– odparł premier, dodając: –Znam też pana ojca, który był moim lekarzem. Byłem zaskoczony tą informacją. Premier pożegnał mnie słowami: „Nie pan szykuje się do nominacji”.

Przyszłość pokazała, że miał jednak pod górkę. Sejmowe komisje: zdrowia oraz polityki społecznej nie zaaprobowały go na ministra zdrowia. Posłowie „Solidarności” i PZPR zadali mu 54 pytania. Głosowanie przegrał stosunkiem głosów 18 do 16. Kosiniak-Kamysz zadzwonił wtedy do Mikołaja Kozakiewicza, marszałka Sejmu, członka ZSL. Ten poradził mu skontaktować się z prezesem Malinowskim. Poszukiwania szefa ludowców nie udały się. Kandydat na ministra zdrowia próbował powiadomić o zaistniałej sytuacji premiera Mazowieckiego. Też bezskutecznie. Mazowiecki odmówił spotkania z nim. Następnego dnia Malinowski natomiast ustąpił ze stanowiska prezesa ZSL i w zasadzie zniknął ze sceny politycznej, choć kolejnym prezesom PSL do dziś doradza. –Czuję do dziś żal do siebie, że nie dość wiele zrobiłem, iż prezes Malinowski przestał służyć państwu. To był jeden z głównych architektów porozumienia, dzięki któremu powstał rząd Mazowieckiego i pierwsza ofiara sojuszu Solidarności, ZSL i SD– podkreśla Kosiniak-Kamysz. Przed południem 12 września, czyli w dniu zaprzysiężenia gabinetu, zadzwoniono do niego z sekretariatu Sejmu. Miły dziewczęcy głos poinformował mnie opowiada – że o 18 mam przyjść do Sejmu w ciemnym garniturze, czarnych butach oraz białej koszuli, bo będzie zaprzysiężenie rządu. Odpowiedziałem jej, że chyba się pomyliła. Na to usłyszałem ostre słowa: „Co mi tu pan będzie jakieś bzdury opowiadał, skoro mam pana tutaj na liście”.

Andrzej Kosiniak-Kamysz zarzeka się, że ani premier Mazowiecki, ani żaden z jego bliskich doradców (Jacek Ambroziak, Wojciech Arkuszewski, Jerzy Ciemniewski i Waldemar Kuczyński) przez cały okres urzędowania nie wtrącali się w sprawy dotyczące obsady kierowniczych stanowisk w resorcie zdrowia. Wyjątkiem była delikatna sugestia pryncypała, by rozważył, czy pielęgniarka nie powinna zostać wiceministrem. Dostosowałem się do niej i mianowałem Krystynę Sienkiewicz naczelną pielęgniarką kraju w randze wiceministra_ – _wspomina były minister zdrowia.

Inny krakowianin, prof. Jan Janowski ze Stronnictwa Demokratycznego, „u Mazowieckiego” zajmował fotel wicepremiera oraz szefa Urzędu Postępu Naukowo-Technicznego. Janowski, poseł na Sejm PRL od 1976 r., wykładowca i rektor AGH, aktywny sportowiec, a potem działacz sportowy, o czym prawdopodobnie niewiele osób wie, był nieformalnym pierwszym zastępcą premiera. Prowadził posiedzenia rządu, gdy Mazowiecki był nieobecny. Zmarł 16 lat temu. Cieszył się opinią doskonałego organizatora. Tadeusz Syryjczyk wspomina: –__Mazowiecki był nocnym markiem; rozkręcał się pod wieczór, a im bliżej północy, tym więcej stawiał pytań. Kiedy pojawiały się problemy organizacyjne, premier prosił o pomoc wicepremiera Janowskiego. Ten wyjmował kalendarz i zapraszał kilku ministrów do siebie. Kłopot w tym, że on zapraszał ministrów następnego dnia na 7.30. Tadeusz Mazowiecki u swojego zastępcy cenił wyjątkowo, o czym wielokrotnie wspominał, niezależność. Warto przypomnieć, że prof. Janowski w 1982 r., jako poseł SD, nie głosował w Sejmie za delegalizacją „Solidarności”.

Ministrem z Krakowa został również dr Bronisław Kamiński z ZSL, który objął resort środowiska i zasobów naturalnych. On też otarł się o gabinet Rakowskiego, w którym od lutego 1989 r. zajmował posadę głównego inspektora ochrony środowiska w randze wiceministra. Wcześniej w Krakowie pracował jako wykładowca w Wyższej Szkole Rolniczej oraz Politechnice Krakowskiej, a przez niemal całe lata 80. kierował Wydziałem Ochrony Środowiska w krakowskim ratuszu. Od 1992 r. dr Kamiński stoi na czele warszawskiej firmy Proeko Cdm zajmującej się ochroną środowiska.

– W trakcie kadencji gabinetu Tadeusza Mazowieckiego kolejnym, piątym, konstytucyjnym ministrem z Krakowa został ówczesny wicenaczelny „Tygodnika Powszechnego” Krzysztof Kozłowski. 6 lipca 1990 r. zastąpił na funkcji szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka. Wcześniej, od maja 1990 r., Kozłowski kierował Urzędem Ochrony Państwa, a już w marcu został wiceministrem spraw wewnętrznych.

– Mazowiecki był nocnym markiem;

rozkręcał się pod wieczór, a im bliżej północy, tym więcej stawiał pytań. Kiedy pojawiały się problemy organizacyjne, premier prosił o pomoc wicepremiera Jana Janowskiego. Ten wyjmował kalendarz i zapraszał kilku ministrów do siebie. Kłopot w tym, że on zapraszał ministrów następnego dnia na 7.30 – wspomina Tadeusz Syryjczyk.

– W urzędującym nadal rządzie Donalda Tuska z Krakowem ściśle związany jest tylko... Kosiniak-Kamysz, ale Władysław, syn Andrzeja, ministra sprzed ćwierćwiecza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski