Przed kupnem warto się dobrze zastanowić, który model wybrać Fot. Ingimage
Jak wiadomo gotowanie na parze jest zdrowsze, bo nie trzeba dodawać tłuszczu. Dania z parowaru zachowują o wiele więcej cennych witamin i składników odżywczych niż te gotowane w sposób tradycyjny czy smażone. Test wykazał jednak, że nie każde dostępne w sklepie urządzenie do gotowania na parze działa bez zarzutu.
Eksperci przebadali w specjalistycznym laboratorium zarówno modele wolnostojące, których ceny zaczynają się od 100 zł, jak i parowary do zabudowy, które kosztują nawet ok. 7 tys. złotych.
Kłopotliwy groszek
Wszystkie parowary wypadły dobrze w badaniu sprawdzającym jakość gotowania na parze. Tanie modele wolnostojące dorównywały swoim drogim konkurentom do zabudowy. Brokuł, ziemniaki i obiad z łososiem dla dwóch osób - z tym w większości przypadków urządzenia radziły sobie dobrze.
Wyzwaniem okazał się natomiast mrożony groszek. Z wolnostojących parowarów tylko trzy dały sobie z nim radę, reszta częściowo go rozgotowała.
Punkt za stabilność
Większość parowarów ma trzy pojemniki na potrawy, ułożone jeden na drugim.
Są wyjątki: to - stworzony raczej do małych gospodarstw domowych - Braun, który ma dwa pojemniki jeden ustawiony na drugim, a także Tefal i Morphy Richards, których pojemniki znajdują się obok siebie na jednym poziomie. Okazuje się, że plusem tych trzech odmiennie skonstruowanych urządzeń jest to, że w przeciwieństwie do paru innych modeli są znacznie bardziej stabilne.
Lepsi w programowaniu
Wolnostojące parowary są dość łatwe w obsłudze. Czas gotowania ustawia się w nich za pomocą pokrętła (Braun, Clatronic i Tefal) lub przycisku. Część modeli ma półautomatyczne programy z ustawionymi z góry przez producenta czasami gotowania.
Tutaj eksperci ciekawostkę znaleźli w modelu Morphy Richards: czasy gotowania ustawia się oddzielnie dla każdego z pojemników, po czym urządzenie automatycznie włącza dany pojemnik w odpowiedniej chwili, tak aby warzywa, ryba czy ziemniaki były gotowe równocześnie, bez potrzeby przerywania procesu gotowania.
Pozostałe wolnostojące parowary z testu nie zapewniają nam takiej wygody. Jeżeli chcemy podać wszystkie dania w jednym czasie, musimy kolejno dokładać poszczególne składniki obiadu w zależności od tego, ile czasu powinny one spędzić w parowarze. To nieco kłopotliwe. W dodatku podczas otwierania parowaru ucieka cenna para, a na nową jej porcję trzeba czekać. Musimy też wtedy bardzo uważać przy otwieraniu pokrywek i dotykaniu uchwytów, które mogą okazać się gorące (bez rękawic ani rusz!). Kolejny minus to możliwość oparzenia się parą...
Wyższość w zabudowie
Parowary do zabudowy są drogie. Kosztują od ok. 2,5 do niespełna 7 tys. zł. To dobry wybór tylko dla oddanych fanów gotowania na parze, którzy są mu wierni na co dzień oraz mają w kuchni miejsce na taki parowar.
Wszystkie cztery przetestowane modele okazały się dobre w gotowaniu na parze. Ale mają też minusy. Bywa, że przeniesienie płaskich pojemników na wodę bez jej rozlania graniczy z cudem. Duży parowar zużywa dużo prądu. Potrzebuje go również w trybie czuwania, a urządzenia nie da się wyłączyć całkowicie.
Parowary do zabudowy potrafią podgrzewać potrawy nie tylko do 100 st. C - mogą poprzestać na niższej temperaturze. W niektórych przyrządzimy nawet jogurt domowej roboty, możemy pozostawić ciasto do wyrośnięcia czy podgotować owoce.
Zabezpieczenie przed dziećmi, zegar i programy gotowania to standard we wszystkich parowarach do zabudowy.
Małgorzata Mrowiec
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?