Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co siódmy kot nie łowi myszy, co siódmy człowiek nie ma instynktu łowcy

Rozmawiała Karina Obara Rozmawiała Karina Obara
Jacek Santorski: – Często życie nam niesie konieczność zmiany siebie
Jacek Santorski: – Często życie nam niesie konieczność zmiany siebie fot. Bartek Syta
Psychologia. O psychopatycznym uwodzeniu, kastracji mężczyzn, księżniczkach, narcyzach i ofiarach opowiada Jacek Santorski, profesor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej

- Wkładam do pracy krótką sukienkę, obcisłą, do tego szpilki i jestem czarująca na każdym kroku. Dokąd może mnie zaprowadzić takie noszenie się?

- Pierwszy schemat, jaki nasuwa mi się na myśl, jest taki: jestem świadoma, że podkreślenie mojej atrakcyjności, elementów kobiecości i seksapilu zwiększy prawdopodobieństwo, że będą na mnie zwracali uwagę mężczyźni, przełożeni i klienci, a nawet że wzbudzi to jakąś zawiść ze strony koleżanek. Osoby, które w ten sposób kalkulują, nie są ofiarami molestowania. Są to raczej osoby psychopatyczne.

- Naprawdę?!

- W kategoriach klinicznych tak. Niedawno wyszła świetna książka "Mądrość psychopatów". Kevin Dutton mówi w niej o tym, że nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej psychopatyczne. Psychopaci są nieustraszeni, pewni siebie, charyzmatyczni, bezwzględni i skupieni na celu. To zestaw cech potrzebnych, by odnieść sukces w XXI w. Psychopatia w tym kontekście, o którym mówimy, sprowadza się do kontrolowania otoczenia, reakcji ludzi.

Mówi się o dwóch rodzajach psychopatii. Jedna jest dominująca - czyli uzależniam ludzi od siebie, osłabiam, rozdaję karty i kontroluję przez dominację. Drugi rodzaj polega na tym, że kontroluję ludzi przez uwodzenie, wkręcanie ich w coś lub sprawianie, że sprawy kręcą się wokół mnie. W przypadku mężczyzny o uwodzących cechach psychopatycznych może to iść w parze z charakterystyczną "giętkością pleców", miękkością.

- To taki typ, który dostosowuje się do każdej sytuacji?

- Też. Obserwuję u takich mężczyzn bardziej miękką intonację głosu, pewien zaśpiew. U kobiety może się to wiązać z drugim wzorcem - histerycznym, który może być częściowo nieświadomy.

- Czyli, gdy uwodzę, to jestem histeryczna?

- Nie. Psychopatyczna. Świadomie chcę manipulować przy pomocy swojej kobiecości. W przypadku osobowości histerycznej charakterystyczne jest to, że mogę sobie nie zdawać sprawy, że seksu-alizuję relacje. Mogę mieć poczucie, że ubieram się ładnie, ubieram się dla siebie i dbam o siebie. I mogę czuć się głęboko dotknięta, gdy ktoś mi powie, że mój guzik w bluzce jest za nisko rozpięty, wycięcie pokazuje za dużo uda, stringi, które noszę wystają poza spodnie, a paznokcie są kusicielsko przedłużone.

Z perspektywy kilkudziesięciu lat doświadczenia psychoterapeutycznego zapewniam, że to martwy punkt. Ubieram się na co dzień jak na wieczór, na konferencję firmową jak do opery, przesadzam z botoksem, za mocno się maluję. To nieuświadamiane zachowanie może prowadzić do dramatycznych sytuacji. Np. mężczyzna, który nie jest ugruntowany wewnętrznie lub czuje się nieszczęśliwy seksualnie, podejdzie do takiej kobiety i będzie "próbował".

- Z jakim skutkiem?

- Ostatnio występowałem jako ekspert w programie telewizyjnym, w którym kobieta opowiadała zza kotary, że mężczyzna "dostawiał się" do niej, bo zobaczył na jej nogach wzorzyste rajstopy. "Twoje rajstopy mają takie wzory jak te liście z drzew" - powiedział. Nie przyszło jej do głowy, że wzorzyste rajstopy będą zaproszeniem dla niego.

Później dostała e-mail od żony tego kolegi, która napisała, że wie od męża, że w pracy ma taką bardzo zmysłową koleżankę, a że oboje są zainteresowani nietypowymi kontaktami seksualnymi, proponuje wspólne spotkanie. Pani poczuła się tym oburzona. Poinformowała swoją przełożoną, że jest molestowana. Kiedy jednak przełożona powiedziała tej pani, że zbyt wyzywająco się ubiera, nie upina włosów, to pani oskarżyła przełożoną o mobbing. Pani wygrała w sądzie sprawę, po raz drugi zresztą, bo wcześniej miała podobne incydenty w innej firmie.

- Badania pokazują, że wiele kobiet, nawet jeśli nieświadomie, wciąż używa seksapilu, aby osiągać zawodowe cele. Może mają rację, może inaczej jest trudniej w świecie zdominowanym zawodowo przez mężczyzn?

- Są kobiety, które używają seksapilu nie po to, aby osiągnąć cele. One po prostu tak mają.

- Skąd?

- Najczęściej ten rys osobowości wynosi się z dzieciństwa. Są matki, które przedstawiają obraz faceta jako takiego, któremu w życiu chodzi tylko o jedzenie i seks. Mówią też swoim córkom: "Jeśli się do odpowiedniego wieku nie załapiesz na mężczyznę, to możesz zostać sama". To mówią na wdechu, a na wydechu: "Nie ubieraj się jak dziwka".

- Wojciech Eichelberger opisał ten mechanizm w książce "Kobieta bez winy i wstydu".

- Fantastycznie to zrobił, pokazując, jak matki robią córkom zamieszanie w sercach i umysłach. U kobiet taka skłonność nieświadomej seksualizacji relacji jest zwykle związana z zachwytem ojca lub dużo starszego brata dziewczęcością, a potem kobiecością dziewczynki. Do czasu dojrzewania, ok. 12. roku życia, seksualność jest w okresie latencji, dziecko sobie nie zdaje sprawy ze swoich pragnień seksualnych. Tata, który zachwyca się córka, często czyni ją swoją księżniczką.

- Poznał Pan takiego ojca?

- Tak, stawiał sobie stopę córeczki na głowie i mówił: "Ty jesteś moją panią". Kiedy u takiej dziewczynki pojawiają się drugorzędowe cechy płciowe, kiedy zaczynają jej rosnąć piersi, zaczyna inaczej pachnieć, ojciec, który był w niej zakochany, uwodził ją nieświadomie, zdaje sobie sprawę z tego, że córka dojrzewa. Nagle odkrywa, że czuje do córki pociąg, a na to mamy olbrzymie kulturowe tabu. Co ojciec w związku z tym robi? Radykalnie zmienia postawę. Staje się zimnym, kontrolującym, zdystansowanym, oddalonym od córki mężczyzną.

- Odsuwa ją od siebie?
- Tak, a może to nawet przybierać takie formy, że ona robi coś niezgodnego z jego poglądami, mówi coś nie po jego myśli, a on jej daje w twarz przy stole.

- Czyli jeszcze upokarza?

- I to w różny sposób. Dla niej jest to totalny szok. W ogóle nie wie, co się dzieje i w związku z tym układa sobie w głowie, bo zaczyna coś mgliście rozumieć, że z jednej strony jej seksualność służy temu, aby owinąć wokół palca mężczyznę, ale z drugiej - że jego seksualność, która się budzi w odpowiedzi na jej seksualność - niweczy ten związek. Później taka dorosła już kobieta próbuje "kastrować" mężczyzn. Czyli uwodzi mężczyzn, ale do takiego momentu, aby ich pozbawić męskości i seksualności. Przejawiać się to może w takich zwrotach kobiety do mężczyzny: "Nic nie potrafisz", "Mój brat jest lepszy, zobacz, jak on to robi", "Do niczego się nie nadajesz", "Nie podniecasz mnie".

- I jak to się ma do zachowań w pracy?

- Taka kobieta z rysem histeryczno-psychopatycznym zrekrutowana do pracy jako np. przedstawicielka handlowa w firmie farmaceutycznej, szalenie atrakcyjna, tańczy na bankiecie z panem docentem w pozach frywolnych, a on jest przekonany, że ona go kusi i zaprasza. Muzyka zwalnia, ręka docenta ląduje w "niewłaściwym" miejscu, a wówczas ta dziewczyna robi to, co być może kiedyś zrobił ojciec z nią, choćby symbolicznie - daje docentowi w twarz i robi awanturę, że ten erotoman "sięgnął po nią". Twarz docenta jest w tej chwili najbardziej zdziwioną twarzą na świecie. Takie scenariusze, złożone fantazmaty, każdy psychoterapeuta zna na co dzień.

- Jak uniknąć takich zachowań?

- Zadaniem terapeuty czy doradcy personalnego w firmie jest doprowadzić, aby taka pani uświadomiła sobie, że ma swój udział w tym, że jest tak traktowana. Że na własne życzenie pozwala nadużywać swojej kobiecości.

- Telewizja, literatura, cały show-biznes opiera się w dużej mierze na epatowaniu seksualnością.

- I utrwalają te schematy, karmią się tym. Ludzie nie uświadamiają sobie na co dzień, co nimi kieruje, a to jest pierwszy krok, aby zmienić swoje postępowanie. Dobrze jest, gdy ojciec potwierdza wartość, kobiecość córki, ale dla niej, nie dla siebie. To wymaga dużej dojrzałości od rodzica - emocjonalnej i seksualnej. Można powiedzieć: "Czuję, że rośnie w naszym domu wspaniała kobieta", ale nie w momencie, gdy córka siedzi na kolanach i tata ją przyciąga do siebie. Dla dziewczynki ma być jasne, że oto rośnie wspaniała kobieta dla siebie, dla świata, a nie dla niego.

- Młody rodzic tego zwykle nie wie.

- W latach 80. sam leczyłem narcystyczne aspekty swojej osobowości, ale dziękuję Bogu, że miałem synów, bo nie wiem, czy nie zrobiłbym nieświadomie krzywdy córce. To jest bardzo trudne kochać dla kogoś, a nie dla siebie. Dopiero w miarę rozwoju samoświadomości dojrzewamy i uczymy się, kim jesteśmy i jak postępować w tak delikatnych sprawach.

- Ale chyba pod warunkiem, że dostrzegamy taką potrzebę.

- Często życie nam niesie konieczność zmiany siebie.

- Po traumatycznym doświadczeniu?

- Zwykle tak bywa. Wtedy można zbudować mądrość i siłę. Potrzebna jest do tego samoświadomość. Długo kultywowana.

- Ale to boli.

- I po to jest terapia, aby ktoś trzymał za rękę, gdy to boli.

- A jeśli ktoś nie chce się zmienić?

- To sprawa odpowiedzialności. Na poziomie zaburzeń osobowości kilka procent populacji jest obciążone rysem osobowości histeryczno-psychopatycznej. W korporacjach następuje naturalna selekcja, bo pracują tam głównie osoby z małych miasteczek, które pragną się wybić, doświadczyć awansu społecznego. Problemów doświadcza też tzw. osobowość zależna. Ktoś taki może dobrze funkcjonować, ale pod warunkiem, że jest do kogoś podłączony, jest w związku, wymaga "zaopiekowania się", może być też podatny na przyłączenie się do sekty.

Badania wykazały, że z trzech osób, które cierpią na osobowość zależną, dwie to panie, a jedna to pan. Stwierdzono, że kobiety te z większym prawdopodobieństwem stać się mogą ofiarami sadystów, którzy czując ich uległość, aktywują w sobie chęć eliminowania słabego osobnika. Te zaburzenia zostały opisane przez Amerykanów w specjalnym podręczniku dla psychiatrów i lekarzy, który kataloguje różne zaburzenia osobowości. Jest oficjalnym narzędziem wykorzystywanym naukowo i społecznie. W latach 80. organizacje kobiece doprowadziły do tego, że opis "osobowości zależnej" został wyjęty z tego podręcznika.

- Oszustwo w Białym Domu?
- Chodziło o to, żeby "dependent personality" nie miało statusu diagnozowalnego zaburzenia osobowości. Żeby prawnicy nie mogli wykorzystywać tego rodzaju diagnozy pacjenta jako czynnika łagodzącego dla sadysty. Bo skoro nauka dowodzi, że "dependent personality" skłania mężczyzn do znęcania się - to mogłaby to być dla nich okoliczność łagodząca.

- Chce Pan przez to powiedzieć, że zwycięża w nas zwierzę?

- Pierwsze badania nad mob-bingiem prowadzone w szkołach na przełomie lat 80. i 90. przez Dana Olweusa, norweskiego badacza, pokazały, że dzieci, które stają się przedmiotem mobbingu, to nie te, które są grube czy rude, czy jakkolwiek inne zewnętrznie, ale szczególnie wrażliwe i bardziej introwertywne od pozostałych. Bardziej bezbronne i ściągające na siebie taki atawizm, aby eliminować słabszego osobnika. Obecnie co siódmy kot na świecie nie łowi myszy, to nadwrażliwiec, który - gdyby nie ludzie - nie przetrwałby, bo nie poluje. Co siódmy człowiek nie ma instynktu łowcy. Mówię o tym po to, byśmy zdali sobie sprawę, jak ważne jest, aby działać, bawić się razem, a nie swoim kosztem.

- Co to znaczy "razem"?

- Żebyśmy mieli świadomość, jakim mechanizmom podlegamy. Jeśli umiemy sobie to pokazać i w porę reagować, to tego nie żywimy i nie eksploatujemy. Relacje intymne budujemy w życiu osobistym, które wyraźnie od zawodowego trzeba oddzielić. Jest bardzo dobra książka "Twój psychologiczny autoportret" napisana przez psychoterapeutę prof. Johna Oldhama i publicystkę Lois Morris. Pokazują oni, jak ważnym kluczem jest zrozumienie własnego charakteru i schematów myślenia, uczuć i postępowania innych ludzi.

- Mężczyzna, skupiony zwykle na zadaniach, szukanie klucza do uczuć może potraktować niepoważnie.

- To stereotyp. Zarządzanie własnymi emocjami jest oznaką dojrzałości. Z tej książki możemy się również dowiedzieć, jak postępuje histeryczny czy też dramatyczny mężczyzna. Też nieświadomie eksponuje sygnały seksualne - rozpina nadmiernie koszulę, zakłada złoty łańcuch, wypycha na dyskotece czy na przystanku lekko do przodu miednicę. Będzie bardziej dbał o swój wygląd, mocno w aspekcie kosmetycznym. Taki ktoś później może się stać np. agentem, który uwodzi niedokochane kobiety, gotowe poświęcić karierę polityczną dla kilku uniesień.

- Takim agentem Tomkiem?

- Dokładnie, choć dajmy szansę panu Tomkowi, bo zdaje się oksytocyna zadziałała i został teraz w domu, opiekując się małym dzieckiem.

- Czyli żadnego flirtu w pracy?

- Pracujemy razem i pochylamy się wspólnie nad komputerem, czując zapach swoich włosów? A co by było, gdybyśmy pracowali razem przy taśmie? Taki flirt byłby niebezpieczny. Należy potraktować ten komputer jak taśmę. Jest przerwa w pracy i czas po pracy, a nie w trakcie. Oczywiście, serce nie sługa, można się przecież zakochać w kimś z pracy. Ale są zasady - w pracy pracujemy, a nie flirtujemy. Badania dowodzą też, że gdy jest się zakochanym w kimś z pracy, to w fazie haju sprzyja to kreatywności. Problem zaczyna się wtedy, gdy w relacji pojawia się kryzys, coś w związku zaczyna się psuć, a pracować nadal trzeba.

W Akademii Przywództwa uczymy zarządzać nie tylko ludźmi, ale też emocjami, a wiedząc, że w życiu zdarzają się takie sytuacje, że dwie osoby pracujące nad jakimś projektem mogą się w sobie zakochać, podpowiadamy, jak reagować. Lepiej jest nie eksponować tego w pracy, być uważnym i ostrożnym. Poza tym uczucia mają to do siebie, że mogą wygasać szybciej niż nasz udział w projekcie. Bardzo trudno jest ludziom współpracować ze sobą dalej, kiedy są już w takiej fazie, że mają do siebie pretensje i nie mogą na siebie patrzeć, a trzeba skończyć projekt.

- Są też badania, które pokazują, że lubimy być zarządzani w sposób familiarny, traktowani jak w rodzinie.

- Na wschód od Łaby jesteśmy ciągle bardziej folwarczni niż na zachód. To ma się dobrze i podtrzymuje. Są też i dobre strony naszego zamiłowania do "rodzinnej atmosfery".

- Jakie?
- Na przykład wypalenie lekarzy i bezduszność wobec pacjentów są w Polsce jednak mniejsze niż w Holandii w związku z naszą familiarnością.

Jest w tym coś nieuchronnego i nawet wartościowego, ale trzeba uważać, bo każda cnota i siła działa, dopóki się jej nie przegnie.

- W którą stronę?

- Ta familiarność musi mieć cechy zdrowej rodziny. Jednym z kryterów takiej rodziny jest poszanowanie autonomii. Często w korporacjach jest tak, że próbuje się wszystkich równo rozruszać. A może być w takiej "korporacyjnej rodzinie" kolega informatyk czy marketingowiec, który jest bardzo introwertywny, czuje się skrępowany, a szef, żeby go rozruszać, zabiera wszystkich na piwo. Robi mu tym krzywdę. Potem jeszcze wymusza na nim, że ma się dobrze bawić. Familiarność tak, ale pod warunkiem, że to jest rodzina, w której się szanuje autonomię pojedynczego człowieka.

Fakty
Jacek Santorski
(ur. 1951 r.) jest psychologiem społecznym, zdrowia i biznesu. Współwłaściciel firmy doradczej Values, którą prowadzi z Dominiką Kulczyk. Profesor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej, w której kieruje Akademią Psychologii Przywództwa.
Już w latach 70. zajmował się popularyzacją psychologii w mediach. Zaczynał od prowadzenia z Maciejem Zembatym programu radiowego "Zapraszamy do Trójki". Współpracował z telewizyjną Dwójką.
W latach 80. prowadził z Anną Pawłowską autorski program TV "Noc i stres" (ponad 2 lata).
W latach 90. współtworzył programy TV: Twój Dekalog, Rodzinne czytanie, Żyć w rodzinie i przetrwać.

"Dobre życie" - książka Jacka Santorskiego: "Jak żyć, żeby nie zwariować" - pytali mnie pacjenci 20 lat temu, gdy zajmowałem się psychoterapią. Jak być sobą? "Jak stawać się trwale szczęśliwym i osiągać swoje cele w tak niepewnym świecie?" - pytają dziś. Możesz mieć dobre życie - odpowiadam - jeżeli nauczysz się nim kierować i zarządzać sobą.

"Jak żyć w świecie, który oszalał" - kolejna książka Santorskiego napisana wspólnie z Edwinem Bendykiem i Witoldem Orłowskim. Autorzy przekonują: "Kryzysy - ekonomiczny w 2008 i obecny, polityczny na Ukrainie pokazują, że żyjemy w świecie nieprzewidywalnym, a chwilami groźnym. Jednocześnie doświadczamy dobrych przemian w Polsce, imponujących osiągnięć medycyny, nauki i kultury na świecie, mnóstwa nowych możliwości. Jak się odnaleźć w obliczu nieoczekiwanych zagrożeń i szans?"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski